Radny Maranda stawia na samorząd (rozmowa)

Wygrał pan sms-owy konkurs na najskuteczniejszego radnego. Takiego radnego chciałby mieć każdy klub. Nie ma ofert z innych klubów, a może sam pan myśli o zmianie barw klubowych?

Dziękuję częstochowianom za poparcie w plebiscycie. Sąsiedzi tak skomentowali ten sukces: to ważny sygnał, że mieszkańcy popierają samorządowców a nie partie polityczne. Wiem jedno: Częstochowa potrzebuje ugrupowania samorządowego z prawdziwego zdarzenia. Ugrupowania nieideologicznego, pragmatycznego, rzeczowego, nastawionego na rozwój miasta. To nie może być PiS-bis, PO-bis, SLD-bis. Mówi się o Wspólnocie Samorządowej, że to ugrupowanie samorządowe. Nie do końca tak jest. W tym środowisku wiele decyzji miało charakter ideologiczny. To oznacza, że nie różniliśmy się od innego ugrupowania na lokalnej scenie politycznej. Tymczasem potrzebujemy ugrupowania, gdzie swoje miejsce znajdą ludzie o różnych poglądach, od lewa do prawa. Skwitować to można tak: jesteśmy różni, łączy nas Częstochowa. Potrzebujemy ugrupowania mądrych i pracowitych ludzi, złożonego z mieszkańców i działającego dla mieszkańców. Chcę żeby traktowano mnie jako jednego z mieszkańców z pomysłami na lepszą Częstochowę. Wiem, że osób podobnie myślących jest więcej. Wierzę, że nasze miasto stać na takie porozumienie samorządowe. Niektórzy mieszkańcy mówią nawet o rewolucji samorządowej, czy przewrocie samorządowym. Chodzi oczywiście o zbudowanie w radzie miasta większości samorządowej a nie politycznej. W takim ugrupowaniu czułbym się najlepiej.

Czy to nie jest frustrujące być członkiem klubu opozycyjnego, gdy większość inicjatyw nie ma szans na zdobycie poparcia większości rady?

Gdyby tak było to pewnie nie zostałbym najskuteczniejszym radnym. Przypuszczam, że skuteczność mojego działania częstochowianie oceniają nie tylko przez pryzmat załatwionych spraw. Mieszkańcy oczekują zainteresowania swoimi problemami. Wiemy, że nie wszystko da się załatwić od ręki. Angażuję się w sprawy miasta. Spotykam się z ludźmi. Skuteczność oceniają wyborcy i to jest najlepsza ocena mojej działalności. Mieszkańcy wybrali mnie na kolejną kadencję. Zaufało mi jeszcze więcej osób niż w poprzednich wyborach. Sfrustrowani powinni czuć się ci politycy, którzy mają więcej narzędzi by załatwiać sprawy mieszkańców a tego nie robią. Nawet jeżeli jakiegoś problemu nie uda się rozwiązać, ale radny walczy o swoich wyborców, w kolejnych wyborach zostanie to docenione.

Nie kryje pan, że jest przeciwko obniżeniu diet radnych. Czy jednak 2 tys. zł to nie jest za dużo?

Rozmawiajmy o wysokości diet radnych. Jestem człowiekiem kompromisu otwartym na rozmowę. Każdy radny ponosi koszty pełnienia tej funkcji. Ich wysokość zależy od zaangażowania w sprawy mieszkańców. Dieta rekompensuje te straty. Kiedy wychodzę z pracy na spotkania z mieszkańcami, pracodawca obniża mi pensję. Spotkań z mieszkańcami jest bardzo dużo. Pieniędzmi z diety płacę za paliwo, kiedy załatwiam sprawy częstochowian i za rachunki telefoniczne kiedy podejmuję interwencję. Kosztuje także utrzymanie strony internetowej, materiały biurowe, listy gratulacyjne, dyplomy i puchary, które funduję laureatom konkursów i rozmaitych przedsięwzięć. Zdarza się, że wspieram działalność charytatywną. Jest tego dużo. Czy inni radni wydają tyle pieniędzy na swoją działalność? Nie wiem. Nie będę oceniał koleżanek i kolegów.

Czy wybory do rad miast nie powinny być jednomandatowe?

Oddajmy Częstochowę mieszkańcom. Mówię to z pełnym przekonaniem. W naszym mieście są pracowici, zdolni, mądrzy i wykształceni mieszkańców bez kompleksów, którzy mogą być radnymi. Dlaczego nie są? Bo nie ma okręgów jednomandatowych. Teraz żeby zostać radnym prawie zawsze trzeba należeć do jakiejś partii. Mieszkańcy muszą mieć większy wpływ na władzę. Powinniśmy mieć możliwość głosowania na konkretną osobę a nie na wirtualnych kandydatów ukrytych pod szyldami partyjnymi. Powinniśmy głosować na konkretną osobę a później tę konkretną osobę rozliczać z działalności.