Mieszkańcy sami zrobili huśtawkę, administracja zamknęła ją na kłódkę

- To skandal, urządzenie jest przecież solidnie wykonane - zapewnia Sikora. - ZGM twierdzi, że nie ma atestu bezpieczeństwa, że nie nadaje się do użytku, a jest przecież dobrze pospawana i poskręcana. Nic nikomu się nie stanie - dodaje.

Pracownicy administracji argumentują, że na postawienie urządzenia nie dawali zgody, a ono samo nie ma odpowiednich "papierów". - Odpowiadamy za bezpieczeństwo lokatorów - wyjaśnia Zbigniew Muchalski, dyrektor ds. technicznych ZGM. - Gdyby się coś stało jakiemuś dziecku, to groziłby nam prokurator. Idea jest fajna, ale wszystko musi być zgodne z prawem.

Mieszkańcy stoją murem za Sikorą i mówią, że od lat nie mogli doprosić się placu zabaw dla dzieci. Twierdzą, że administracja nic nie robi, o czym świadczyć mają sypiące się tynki grzyb w mieszkaniach i zapuszczone podwórko, a po podwórku biegają szczury.

- Kiedy zrobiłem piaskownicę dla dzieci i poprosiliśmy administrację o piach, to się go nie doczekałem do dziś - mówi Sikora. - Nikt tutaj nie myśli ani o dzieciach ani o dorosłych. Jesteśmy skazani sami na siebie, a teraz straszą mnie Strażą Miejską za huśtawkę.

Mieszkańcy narzekają, że ZGM podnosi im tylko czynsze. Od lat chcą budowy śmietnika, remontu klatek schodowych. - Ostatni remont był tu w 1969 r. - mówi pani Jadwiga, jedna z lokatorek. - Mówią, że nie mają pieniędzy, bo za czynsze nie płacimy. A my płacimy, tylko ciągle podwyższają nam stawki. Sami sobie jakoś radzimy. Zrobiliśmy dzieciom huśtawkę bez proszenia, a kłódki już nie ma.

W ZGM mówią, że można się porozumieć i że huśtawka będzie na podwórku. - W budynku będą wykonane bieżące naprawy - zapewnia Muchalski. - Mamy problemy z lokatorami, którzy nie płacą czynszów, a właśnie z tych pieniędzy robimy remonty. Dlatego stać nas tylko na drobne roboty.