Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zagłębie Sosnowiec i Raków Częstochowa wygrywają. Piłkarze nie zawiedli kibiców

Patryk Trybulec
Na boisku w Nowym Tomyślu bywało ostro, ale sosnowiczanie przywieźli komplet punktów
Na boisku w Nowym Tomyślu bywało ostro, ale sosnowiczanie przywieźli komplet punktów polonia-redos.pl
Zagłębie Sosnowiec wygrało z Polonią Nowy Tomyśl 4:1, natomiast Raków Częstochowa pokonał Elanę Toruń 4:1.

Żony i dziewczyny kibiców piłkarskich dziwią się, po co ich panowie jeżdżą za swoimi drużynami po całej Polsce.

Tymczasem na mecz Rakowa Częstochowa z Elaną pojechało do Torunia prawie 300 kibiców. I dobrze, bo gdyby postanowili jednak zostać w domach, to nie zobaczyliby pięknego gola Macieja Gajosa. Pomocnik częstochowskiej ekipy w 30. minucie spotkania wykonywał rzut wolny w okolicach linii bocznej boiska. Wszyscy spodziewali się dośrodkowania w pole karne, ale w głowie popularnego "Gajowego" zrodził się zupełnie inny pomysł... Mimo trudnej pozycji do bezpośredniego strzału, to właśnie na takie rozwiązanie zdecydował się podopieczny trenera Jerzego Brzęczka. Chwilę później piłka zatrzepotała w siatce gospodarzy, a wpadła tam przez "okienko", czyli tuż przy spojeniu słupka z poprzeczką. Gajos wpadł w objęcia kolegów z drużyny, a fani Rakowa po raz kolejny przekonali się, że za drużyną warto jeździć. Tym bardziej, że jak się okazało, był do gol na wagę 3. punktów.

Dużo powodów do radości mieli także fani z Sosnowca, którzy w ponad stuosobowej grupie udali się do Nowego Tomyśla, gdzie Zagłębie zmierzyło się z przedostatnią w ligowej stawce Polonią. Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego losy meczu rozstrzygnęli już w pierwszej połowie, a kibice, którzy za swoją ulubioną drużyną pojechali do Wielkopolski, przed przerwą mieli aż trzykrotnie powody do radości. Piłkarze Zagłębia pierwszego gola zdobyli w 11. minucie, chociaż to zawodnik gospodarzy zapisał się w protokole. Wszystko za sprawą uderzenia Marcina Lachowskiego z rzutu wolnego po którym piłka najpierw trafiła w poprzeczkę, a następnie odbiła się od bramkarza Polonii i wpadła do bramki. Kolejne dwa gole padły po podaniach Lachowskiego i strzałach Michała Filipowicza. W trakcie przerwy w szatni gospodarzy musiały paść ostre słowa, bo na drugą połowę wyszli mocno zmotywowani. Spotkanie zamieniło się w klasyczny mecz walki, a z każdą minutą pogarszający się stan murawy nie wpływał dobrze na poziom widowiska. Wszak druga, to przecież trzecia liga i na tym poziomie podgrzewana murawa to wciąż rzadkość.

Z tego właśnie powodu nie odbyło się już drugie w tej rundzie spotkanie GKS-u Tychy, bo w Turku boisko nie nadawało się do gry. Podopieczni trenera Adama Noconia zagrali więc kolejny sparing. Tym razem pokonali Pniówek Pawłowice 2:1.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czestochowa.naszemiasto.pl Nasze Miasto