Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rudnik Wielki: Jak weterynarz dał radę społecznikom

Beata Marciniak
Zwierzęta nie są głodne i nie cierpią, ale zadbane też nie są
Zwierzęta nie są głodne i nie cierpią, ale zadbane też nie są Fot. Marek Barczyński
Przedstawiciele dwóch fundacji zajmujących się ochroną zwierząt, S.O.S. i Elpis, odwiedzili wczoraj gospodarstwo 76-letniej Alicji Teter. Chcieli odebrać jej krowę, byki i owce, bo - ich zdaniem - gospodyni głodzi zwierzęta. Dobytku kobiety bronił powiatowy lekarz weterynarii Jerzy Smogorzewski.

- Ludzie są bez serca. Dbam o zwierzęta, tylko jak była powódź, to przez dwa dni ich nie poiłam, bo woda w rzece była zanieczyszczona - żali się drobna kobieta. Stoi w środku rozkrzyczanego tłumu. Trzyma na rękach czarnego kota. - Proszę spojrzeć czy mój kot wygląda na zagłodzonego? Mam jeszcze trzy inne i dwa psy, hoduję także kury. Sama nie pojem, a zwierzętom dam.

Obie fundacje zamierzają donieść na lekarza weterynarii do prokuratury. Zarzucają mu niedopełnienie obowiązków.

- Byliśmy tu już wcześniej, w kwietniu i w czerwcu. Zwierzęta stały w gnoju, były wygłodzone. Wokół nich roiły się muchy. Dziś mają siano, bo to zapowiedziana wizyta, ale są bez kolczyków, a to łamanie prawa - stwierdził Jarosław Motak z chorzowskiego S.O.S-u.

Tymczasem Jerzy Smogorzewski utrzymuje, że zwierzęta Alicji Teter nie mają źle. - Dostałem już sześć telefonów, że odetną mi głowę jak nie zrobię porządku z tymi krowami. Oddam sprawę do prokuratury, bo tym zwierzętom żadna krzywda się nie dzieje, tylko dwie fundacje twierdzą inaczej. Zapłaćcie tej biednej kobiecie po tysiąc złotych za każde zwierzę i będzie po sprawie. To niedużo, bo byk kosztuje 1500 złotych - mówił weterynarz.

Fundacje napisały wniosek do wójta o odebranie zwierząt Teterowej. - Nie odkupimy tych zwierząt, bo za chwilę inni rolnicy łamiący prawo będą chcieli od nas pieniądze, niech gmina zapłaci - argumentował Motak.

Alicji Teter towarzyszyła na podwórku córka. - Tu nie chodzi o krowy. To krewni chcą pozbyć się mojej matki, mieszkają na tym samym podwórku i wymyślili tę sprawę - denerwowała się pani Jolanta. - Fundacja robi z mamy przestępczynię, bo krowy nie mają kolczyków, są tu nielegalnie.

Krewna starszej kobiety ripostowała. - Nikt nie chce stąd wyrzucić ciotki, ale zwierzęta cierpią, a my nie chcemy brudu i smrodu - wyjaśnia Renata Chwist. - Ciotka rady sobie nie daje i nie chce naszej pomocy.

Po dwugodzinnej awanturze zwierzęta pozostały w oborze. - Będę wnioskował do wójta, żeby pomógł pani Alicji sprzedać zwierzęta, gdyż nie potrafi utrzymać ich w czystości - zapewniał Smogorzewski. - Zwierzęta nie są głodne i nie cierpią, a kolczyki będą lada dzień.

Urzędnicy nie zamierzają zabierać kobiecie zwierząt ani ich kupować. - Czekamy teraz na zakolczykowanie i decyzję lekarza weterynarii - powiedział Adam Tajber z Urzędu Gminy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czestochowa.naszemiasto.pl Nasze Miasto