Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mieszkaniec podczęstochowskiego Konina wyrusza na rowerową wyprawę... dookoła świata! Planuje wrócić za dwa lata

Redakcja
Sześć kontynentów, około pięćdziesiąt krajów, cztery i pół tysiąca kilometrów i na to wszystko dwa lata - tak w największym skrócie można opowiedzieć o marzeniu, które zamierza zrealizować Konrad Chądzyński
Sześć kontynentów, około pięćdziesiąt krajów, cztery i pół tysiąca kilometrów i na to wszystko dwa lata - tak w największym skrócie można opowiedzieć o marzeniu, które zamierza zrealizować Konrad Chądzyński Konrad Chądzyński
Sześć kontynentów, około pięćdziesiąt krajów, czterdzieści pięć tysięcy kilometrów i na to wszystko dwa lata - tak w największym skrócie można opowiedzieć o marzeniu, które zamierza zrealizować Konrad Chądzyński. Mieszkaniec niewielkiej miejscowości Konin, leżącej koło Częstochowy, wybrał się w podróż dookoła świata. Całą trasę chce przemierzyć... na rowerze.

Wyruszył w podróż dookoła świata... rowerem

Start i meta zlokalizowane są w niewielkiej miejscowości pod Częstochową - przed domem Konrada w Koninie.

- Do przejechania mam sześć kontynentów, około pięćdziesiąt krajów, czterdzieści pieć tysięcy kilometrów. Cała podróż zajmie mi dwa lata. Biorąc pod uwagę, że moje istnienie trwałoby 80 lat to czas, jaki poświęcę, to tylko 2,5% w skali życia - mówi Konrad. - Kraje, które odwiedzę to oczywiście Polska, Słowacja, Węgry, Rumunia, Bułgaria, Turcja, Iran, Pakistan, Indie, Bangladesz, Birma, Tajlandia, Malezja, Indonezja, Australia, Nowa Zelandia, Chile, Peru, Ekwador, Kolumbia, Panama, Kostaryka, Nikaragua, Honduras, Gwatemala, Meksyk, Stany Zjednoczone, Kanada, Republika Południowej Afryki, Namibia, Angola, Kongo, Gabon, Kamerun, Nigeria, Benin, Togo, Ghana, Wybrzeże Kości Słoniowej, Gwinea, Senegal, Gambia, Mauretania, Sahara Zachodnia, Maroko, Hiszpania, Francja, Niemcy i Czechy. Jest to najkrótsza trasa, ale plan może ulec zmianie - podkreśla.

Skąd pomysł na tego typu podróż?

- Przez ostatnie 7 lat podróżowania rowerem (i bez niego) po świecie, chłonąłem oczami piękne miejsca, ale cały czas kłębiły mi się myśli o wielkiej wyprawie rowerowej. Właściwie od początku mojej przygody rowerowej marzyłem, aby rzucić wszystko i wyjechać… nie w Bieszczady, które zresztą są magiczne, a właśnie w świat! - tłumaczy. - Patrząc na otaczającą nas rzeczywistość mam wrażenie, że większość osób jest smutna. Stwierdziłem, że nie chcę w ten sposób żyć. Chciałem zrobić coś szalonego, coś co będę mógł wspominać całe życie, coś o czym będę mógł opowiedzieć dzieciom, a później wnukom... Wezmę najlepszą książkę podróżniczą, jaką jest paszport i przypomnę sobie te chwile - wyjaśnia miłośników dwóch kółek.

Od lat podróżował po świecie

Miłośnik rowerowych wypraw przez wiele lat zdobywał doświadczenie.

- Jeździłem w różnym klimacie, sypiałem w różnych miejscach. Byłem i na północy Norwegii, i po pustyni w Omanie. Wiem mniej więcej, na co być przygotowanym. Faktem jest jednak, że momentami będę jechał po dzikim terenie i tak naprawdę muszę liczyć się ze wszystkim - przyznaje Konrad.

Aby zrealizować swój plan rowerzysta przez dwa lata intensywnie pracował, by móc odłożyć pieniądze na wielką wyprawę.

- Próbowałem też znaleźć sponsorów, ale taki mam charakter, że nie lubię się o nic prosić. Właściwie to odezwała się do mnie jedna firma Crosso, która podarowała mi sakwy. Stwierdziłem jednak, że wyprawa, tak czy siak, się odbędzie. Pracowałem tyle, ile się dało i odkładałem zarobione pieniądze. Wyprawa ma jednak charakter mocno budżetowy i mam świadomość, że muszę oszczędzać - opowiada.

Bohater naszego tekstu miał oczywiście pewne obawy przed porzuceniem dotychczasowego życia.

- To nie jest tak, że się nie boję i nic mnie nie przeraża. Z doświadczenia jednak wiem, że im będzie dalej i im dłużej będę w trasie, tym bardziej się w to wkręcę i nie będzie źle. Mam, gdzie wracać... W każdej chwili mogę przecież zrezygnować z tego pomysłu, ale póki, co jestem bardzo pozytywnie nakręcony i żyję tymi emocjami - przyznaje podróżnik.

Rowerzysta założenia dziennego, co do liczby przejechanych kilometrów nie ma.

- Znam jednak siebie i wiem, że zrobienie 50 kilometrów dziennie mi nie wystarczy. Staram się, więc dobić do stówki, bo lubię się trochę zmęczyć. Nigdzie się jednak nie spieszę, czas mnie nie goni. Biorąc pod uwagę, że chciałbym mój plan zrealizować w ciągu dwóch lat, mam spory zapas dni na odpoczynek. Co siedem-dziesięć dni chciałbym robić sobie dni luzu na regenerację sił. Najbliższy dłuższy przystanek planuję w Bułgarii - opowiada.

Noclegi będą organizowane spontanicznie.

- Tam, gdzie się będzie działo spać na dziko, będę chciał to wykorzystać. Kwestie finansowe mimo wszystko tutaj biorą górę - dodaje Konrad.

Porzucenie dotychczasowego - poukładanego - życia i wyruszenie na dwuletni podbój świata wydaje się dość szalonym pomysłem.

- Nie wyjeżdżałem z domu z myślą: wracam za dwa lata. Takie postawienie sprawy sprawiłoby, że chyba bym zwariował. Strefa komfortu runęłaby w gruzach. Nie można myśleć o tym, że najbliższe dwa lata spędzi się na rowerze, i będzie się zdanym tylko na siebie. Przecież różne rzeczy w tym czasie mogą się wydarzyć. Staram się, więc podróż podzielić na pewne etapy i miejsca, gdzie sobie odpocznę. Teraz moim głównym celem jest Turcja - tam przyleci moja partnerka i się z nią spotkam. Taka świadomość daje dużo otuchy. Gdyby nie spróbował, to plułbym sobie w brodę, że bałem się i nawet nie spróbowałem... Wierzę w siebie, i wiem, że mi się uda... - podsumowuje Konrad.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czestochowa.naszemiasto.pl Nasze Miasto