Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Eltrox Włókniarz Częstochowa przegrał z Motorem Lublin, ale nadal pozostaje kandydatem do medali PGE Ekstraligi

Bartłomiej Romanek
Bartłomiej Romanek
Eltrox Włókniarz Częstochowa przegrał na własnym stadionie z Motorem Lublin 43:47 i spadł na czwarte miejsce w tabeli
Eltrox Włókniarz Częstochowa przegrał na własnym stadionie z Motorem Lublin 43:47 i spadł na czwarte miejsce w tabeli Ireneusz Romanek
Niedziela nie była udanym dniem dla Eltrox Włókniarza Częstochowa. Uznawana za faworyta drużyna Marka Cieślaka przegrała z Motorem Lublin 43:47. Gospodarze mocno rozczarowali w tym meczu, ale jedna wpadka nie skreśla ich z grona kandydatów do medali, bo Motor to drużyna silna, choć niedoceniana, a częstochowian wciąż stać na walkę o finał.

Po pierwszych trzech meczach kibice w ciemno obstawiali, że drużyna Eltrox Włókniarz Częstochowa w finale PGE Ekstraligi zmierzy się z obrońcami tytułu, Fogo Unia Leszno. Rzeczywiście drużyna Marka Cieślaka prezentowała się na początku sezonu wyśmienicie i nikt nie spodziewał się, że przegra u siebie z Motorem Lublin.

O skali niespodzianki najlepiej mówi fakt, że goście w Częstochowie wygrali po raz ostatni 28 lat temu, a był to sezon, w którym ówczesny Yawal zawstydził sportową Częstochowę, wygrywając tylko raz w 18 meczach, a w niektórych z nich miał problemy ze zdobyciem 20 punktów u siebie.

Ale to już historia, a obecny Motor to drużyna silna i nieobliczalna, ale Włókniarz ze składem naszpikowanym gwiazdami nie powinien z nią u siebie przegrać. Jak doszło do niespodzianki?

Przyczyn jest kilka. Pierwsza to tor, który nie był taki atutem dla gospodarzy jak zawsze, a na który wpływ miały na pewno intensywne opady deszczu w sobotę. Druga to nieobecność kontuzjowanego Jakuba Miśkowiaka. Młodzieżowy mistrz Polski może nie wywalczyłby w meczu 10 punktów, ale stać go było na występ na poziomie Mateusza Świdnickiego (5+1), a to mogło przechylić szalę zwycięstwa na korzyść Włókniarza.

Głównym powodem była jednak postawa Jasona Doyle'a i Rune Holty, który razem zdobyli zaledwie cztery punkty. To najgorszy występ Australijczyka od pięciu lat, a chyba najstarsi kibice nie pamiętają meczu, w którym Holta zdobyłby w Częstochowie jeden punkt.

Z jednej porażki nie można jednak wyciągać daleko idących wniosków. Bo ani Motor nie jest taki mocny, ani Włókniarz taki słaby. Niewykluczone, że w rewanżu w Lublinie, to "Lwy" okażą się lepsze. W obronie swoich zawodników stanął na Facebooku prezes Włókniarza, Michał Świącik.

"Gwarantuję Państwu, że zawodnicy zrobili wszystko żeby wygrać niedzielne zawody. To jest jednak sport i słabsze dni zdarzają się. Szczególnie teraz stanę murem za Jasonem Doylem i Rune Holtą. To był naprawdę trudny dla nich dzień. Wiem jak czują się zawodnicy po przegranej swojego zespołu. Jesteśmy jedną biało-zieloną rodziną i teraz szczególnie będę wspierał chłopaków. Z doświadczenia wiem, że polowanie na winnych nic nie daje drużynie, a tylko osłabia ją. Publiczne wskazywanie winnych w drużynie po pierwszym przegranym meczu uważam za niedopuszczalne. Dla tego wczoraj po meczu usiedliśmy z trenerem analizując całe zawody, ale też tydzień treningowy przed zawodami. Cieszę się, że wspólnie doszliśmy do tych samych wniosków i że trener podziela moje stanowisko w wielu kwestiach. Wiemy co trzeba zmienić, aby wróciła forma z początku sezonu" - napisał na Facebooku Michał Świącik.

Poprzez klubowe media przyczyny porażki Włókniarza tłumaczyli dwaj zawodnicy, którzy akurat nie zawiedli, czyli Mateusz Świdnicki i Leon Madsen.

- Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, a Motor Lublin to naprawdę mocny zespól, który nie przyjechał do Częstochowy, żeby przegrać. Wiadomo, że bardzo ważny w żużlu jest sprzęt, jeśli z nim nie trafisz, to możesz przegrać. Być może to dziwnie zabrzmi, ale takie mecze jak dzisiaj, są bardzo potrzebne, bo trzeba z nich wyciągnąć wnioski. Po słabszym meczu z Wrocławiem i Gorzowem udało mi się zrehabilitować. Szkoda biegu z Matejem Zagarem. Czułem go cały czas z tyłu, przez cztery okrążenia się broniłem, ale wyszedł u mnie brak doświadczenia i przegrałem - mówi Mateusz Świdnicki.

- Każde spotkanie w PGE Ekstralidze jest ciężkie. Motor Lublin to bardzo dobra drużyna, silna na wyjazdach. Dzisiaj brakowało nam Jakuba Miśkowiaka, część zawodników miała gorszy dzień. Przegrywamy jako drużyna, musimy teraz wrócić do tego, co prezentowaliśmy na początku sezonu. Teraz przed nami mecz w Rybniku, oni potrzebują punktów, więc to nie będzie łatwy mecz. Musimy być skupieni i postarać się wygrać. Kolejny pojedynek na naszym domowym torze to mecz z bardzo silną Unią Leszno. Mam nadzieję, że Jakub Miśkowiak będzie u nas już jechał, pozostali zawodnicy zapunktują i powalczymy z nimi - dodawał Leon Madsen.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czestochowa.naszemiasto.pl Nasze Miasto