Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zostali bez dachu nad głową

grażyna folaron
Drabiny wozów strażackich służyły jako maszty gaśnicze.  /  JAKUB MORKOWSKI
Drabiny wozów strażackich służyły jako maszty gaśnicze. / JAKUB MORKOWSKI
Z przerażeniem i niedowierzaniem patrzyli mieszkańcy kamienicy przy ul. Kordeckiego 10 na ogień, który niszczył ich dobytek. Niektórzy, uciekając przed pożarem, nie zdążyli nawet założyć butów.

Z przerażeniem i niedowierzaniem patrzyli mieszkańcy kamienicy przy ul. Kordeckiego 10 na ogień, który niszczył ich dobytek. Niektórzy, uciekając przed pożarem, nie zdążyli nawet założyć butów. Tylko w kapciach przez kilka godzin stali w sobotni wieczór na ulicy przyglądając się akcji gaśniczej. Tej nocy nikt z nich nie położył się do własnego łóżka. Strażacy odjechali z Kordeckiego dopiero rano, kilkanaście minut przed godz. 8.

Zgłoszenie o pożarze strażacy odebrali w sobotę o godz. 18.57. Na ul. Kordeckiego pojechało 10 jednostek gaśniczych, czyli 10 samochodów i około 35 strażaków. Wezwano również pogotowie ratunkowe, energetyczne i gazowe. Z małych okienek strychu w trzykondygnacyjnej kamienicy buchał ogień i wydobywały się kłęby dymu. Konieczna była ewakuacja 50 rodzin - 24 mieszkających w ogarniętej pożarem kamienicy oraz lokatorów przylegających do niej budynków. Część opuściła swoje mieszkania samodzielnie, kilka osób z wyższych kondygnacji sprowadzili strażacy.

- Byłem w domu z teściową i 6-letnią córeczką - opowiada Robert Dusza mieszkający pod ,10" na drugim piętrze. - Nagle zobaczyłem w mieszkaniu mnóstwo dymu. Najpierw pomyślałem, że to z pieca, ale ktoś zaczął walić w drzwi i krzyczeć, że mam brać dziecko i uciekać. Szybko włożyłem córce czapeczkę i kurtkę, dałem ją teściowej i kazałem biec na dół. Na chwilę wróciłem jeszcze do mieszkania. Poodłączałem wszystko od sieci, poprzykrywałem workami foliowymi i wybiegłem na schody. Dymu było tyle że nie dało się oddychać. Biegłem na oślep, nie patrzyłem na nic, a i tak na pierwszym piętrze o mało nie padłem. Dopiero na podwórku spojrzałem do góry i zobaczyłem, jak tymi okienkami wali już nie dym, ale ogień.

Na drugim piętrze, tuż pod palącym się strychem, mieszkała także pięcioosobowa rodzina Krawczyków. Andrzej Krawczyk, ojciec trojga dzieci, w sobotę kończył remont mieszkania. Z pomocą swego kuzyna kładł ostatnie bryty tapety w przedpokoju, gdy wybuchł pożar. - Wyskoczyłem tak, jak stałem, w kapciach, umazany farbą. Nawet mieszkania nie zamknąłem, bo nie miałem czasu szukać kluczy. Żona doznała szoku, zasłabła i zabrali ją do szpitala. Nie wiem, gdzie będziemy mieszkać. Córka w tym roku kończy liceum, niedługo będzie zdawać maturę. Syn kończy gimnazjum... Wysłałem ich do znajomych, ale co będzie dalej, nie wiem. Mamy tylko to, co na sobie. Przed chwilą byłem w naszym mieszkaniu. Wszystko czarne i zalane. W wodzie brodzi się po kostki, a z sufitu kapie tak, jakby deszcz padał. Tragedia.

Na miejsce pożaru przyjechali obaj zastępcy komendanta miejskiego Państwowej Straży Pożarnej: Zbigniew Hibner i Andrzej Szymczyk. Pojawił się także starosta powiatowy Ireneusz Skubis. Około 22.00 przyjechał prezydent miasta Tadeusz Wrona. Dla pogorzelców przygotowano nocleg w Domu Pielgrzyma. Nikt jednak nie skorzystał z tej oferty. Ludzie woleli przenocować u znajomych i rodziny. Dopiero dziś będzie wiadomo, które mieszkania przy Kordeckiego będą nadawały się do zamieszkania.

Spalił się niemal cały dach, więc na pewno nie będą mogli wrócić do siebie lokatorzy drugiego piętra. Władze miasta zapowiadają, że będą im przydzielone mieszkania zastępcze. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej przygotowuje się do wypłat zasiłków pogorzelcom. Jeśli będzie taka potrzeba, otrzymają też posiłki i ubrania.

Na razie nie jest znana przyczyna pożaru. Lokatorzy snują różne domysły: od zwarcia instalacji począwszy, na zaprószeniu ognia przez bezdomnych pijących alkohol na strychu skończywszy. Ale jak było naprawdę, ustalają policjanci z Komendy Miejskiej Policji oraz biegli z zakresu pożarnictwa.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czestochowa.naszemiasto.pl Nasze Miasto