To od czadu zginęli dwaj mężczyźni w pożarze dawnej brykieciarni w Nowej Szarlejce w powiecie kłobuckim - orzekł biegły sądowy. Do tragedii doszło w środowe popołudnie. W pustym budynku, w którym przed laty mieścił się kurnik, a później wytwarzano brykiety z trocin, wybuchł pożar.
Wielką halę o długości 90 metrów sprzątali dwaj mężczyźni: 75-letni Władysław K. i jego zięć 45-letni Andrzej S. Palnikiem acetylenowym na wysokości 2,5 metra cięli metalowe konstrukcje na kawałki, by odzyskać z nich złom. To właśnie od palnika padła iskra i zajęła drewniany dach pokryty papą.
- Przez małe okienka do środka dostawało się niewiele światła. A przez szum gazu, ciemne okulary spawalnicze nie zauważyli, że strop zaczął się palić - tłumaczy Karol Pieśniak, biegły sądowy z zakresu pożarnictwa.
Sąsiad widział, jak mężczyźni najpierw wybiegli z budynku, a później wpadli tam z powrotem. Młodszy z nich był strażakiem. Obaj próbowali gasić pożar wodą w wiadrach. I to ich zgubiło.
- Pracowali obaj na dużej wysokości, gdzie ścielał się dym. I głowami znajdowali się w strefie tego dymu - mówi biegły.
Zaczadzili się. Próbowali się wydostać z budynku. Zanim dotarli do wyjścia, prawdopodobnie nagle stracili przytomność. Wskazuje na to ułożenie ciał w pobliżu drzwi. Strażacy po ugaszeniu pożaru znaleźli ich zwęglone ciała.
Jak podkreśla Pieśniak, choć do tragedii doszło wskutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności, prace cięcia gazowego złomu w hali były jednak niewłaściwie zabezpieczone.
Bezpieczeństwo na drogach podczas weekendu i w Boże Ciało
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?