To dane, jakie śląskie Kuratorium Oświaty uzyskało dzięki ankietom skierowanym do szkół. Mogą przerażać, zwłaszcza że przyznanie się przez dyrektora, że w jego szkole uczniowie przyszli na zajęcia po dopalaczach wynika z konieczności potwierdzenia przypadków drastycznych, rejestrowanych przez policję. Powszechne jest udawanie, że problem środków psycho-aktywnych u uczniów nie istnieje. Co gorsza, zanim wprowadzono restrykcyjne przepisy dotyczące dopalaczy, aż 14 proc. dyrektorów twierdziło, że w pobliżu ich szkół są sklepy, które prowadzą sprzedaż takich środków.
- Informacje o sklepach sprzedających środki psychoaktywne były łatwo dostępne. Zdarzało się nawet, że próbowano umieszczać reklamy dopalaczy na ogrodzeniu szkoły - mówi Anna Wietrzyk, rzeczniczka kuratorium.
Aby zapewnić bezpieczeństwo uczniów, uznano, że same dyżury nauczycieli podczas przerw nie wystarczą. W wielu szkołach zatrudniano strażnika szkolnego, a nawet firmy ochroniarskie. Wprowadzono także rejestry wejść i wyjść.
Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?