Edukować trzeba mądrze!
Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Bo edukacja ekologiczna to nie jest jednorazowa akcja - nawet najlepiej przeprowadzona nie przyniesie efektów. Edukacja ekologiczna to proces, to wiele lat pracy z dziećmi, młodzieżą, także dorosłymi. Wiedzą o tym doskonale tacy ludzie, jak Wojciech Owczarz, szef Fundacji Ekologicznej ARKA, czy Jacek Bożek, twórca Klubu Gaja i prawie „ikona” niepokornych ekologów. Dlatego wymyślane i prowadzone przez ARKĘ czy Gaję kampanie - np. „Nie truj dzieci, nie pal śmieci”, „Rower pomaga”, „Święto drzewa”, „Zbieraj makulaturę, ratuj konie” czy „Jeszcze żywy karp” są pomyślane tak, aby zainteresować i „zatrzymać” na dłużej. Muszą też być pewną formą aktywności, często zabawy. Bo nie ma nic gorszego niż „ględzenie”, nuda „dobije” każdy dobry pomysł!
Gdzie się nie obejrzysz, tam rosną „zielone pracownie”
Jest ich w województwie śląskim już kilkadziesiąt i z każdym rokiem będzie więcej. „Zielone pracownie” to projekt Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach - prosty jak przysłowiowa „konstrukcja cepa”, a jednocześnie wyjątkowy jak palmy na katowickim rynku - superatrakcja minionego lata. Co w nim właściwie takiego szczególnego jest?
Prostota właśnie, postawienie na samodzielną kreację, zachęta do twórczego myślenia i pieniądze na realizację projektów. Fundusz jest wprawdzie instytucją finansującą, ale to, że inwestuje także w edukację ekologiczną to nie administracyjny przymus, ale wola i „konik” prezesa Andrzeja Pilota, który wielokrotnie podkreśla, że żaden wielki program typu „Likwidacja niskiej emisji w Konurbacji Śląsko-Dąbrowskiej” czy rewitalizacja zdegradowanych terenów poprzemysłowych nie uda się bez zaangażowania ludzi, którzy wiedzą, w co się angażują.
Czym skorupka za młodu…
„Zielone pracownie” to właśnie odzwierciedlenie tej starej prawdy, że „czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”. To budowanie wiedzy ekologicznej poprzez szkoły i - co nie jest bez znaczenia - materialna, wymierna inwestycja w oświatę.
Bytom, Będzin, Radziechowy, Zabrze, Tworóg, Tarnowskie Góry, Jankowice, Świerklany, Katowice… Miast, miasteczek i szkół, gdzie działają już „zielone pracownie”, jest tak dużo, że trudno wszystkie wymienić. - Niech będzie jak najwięcej, bo to cieszy i na tym przecież nam zależy, żeby w każdej szkole była „zielona pracownia” - mówi prezes Pilot, dodając: „Wszystkiego nie da się zrobić w jednej czy dwóch edycjach projektu. Dlatego w tym roku rozpisaliśmy kolejny konkurs. I zapewniam - nie ostatni”.
Na pytanie, czy „zielone pracownie” się sprawdzają, Andrzej Pilot odpowiada tak: „Jestem na wielu otwarciach „zielonych pracowni” i to, co widziałem, jest fantastyczne. Idea, która przyświecała temu konkursowi, została właściwie odebrana zarówno przez uczniów, pedagogów, jak i samorządy. Pięknie te pracownie wyglądają, samo ich wykonanie okazało się doskonałą formą edukacji ekologicznej - pracowali razem uczniowie, rodzice, nauczyciele. A samorząd? Na początku słyszeliśmy głosy - fajnie, że będzie pracownia i nie musimy dokładać z budżetu. Później okazywało się, że dlaczego nie? Bo jak będzie ładnie przebudowana pracownia, a zostanie brzydka podłoga, to jakoś tak wstyd. Wiele samorządów chciało więc dołożyć choć małą cegiełkę. Efekt jest nieprawdopodobny. Widziałem ciekawość, radość i dumę w oczach dzieci oraz nauczycieli. To warte więcej od pieniędzy”.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?