MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Stocznia huty nie zatopi

TOMASZ ZABOROWICZ
Brama główna huty - to jeszcze nie jest zdjęcie historyczne. Fot. TOMASZ ZABOROWICZ
Brama główna huty - to jeszcze nie jest zdjęcie historyczne. Fot. TOMASZ ZABOROWICZ
Rób pan zdjęcie - mówi pracownik Huty Częstochowa wskazując na bramę wjazdową. - Za tydzień to już może być historia. Kłopoty największej częstochowskiej firmy to żadna nowość.

Rób pan zdjęcie - mówi pracownik Huty Częstochowa wskazując na bramę wjazdową. - Za tydzień to już może być historia.
Kłopoty największej częstochowskiej firmy to żadna nowość. Ostatnio jednak pojawił się nowy ból głowy. Walcownia blach grubych w HCz budowana była pod kątem polskiego przemysłu stoczniowego. Jej moce produkcyjne sięgały miliona ton takich blach rocznie. Plany produkcyjne okazały się nierealne, a zakład musiał szukać innych, kosztownych inwestycji, żeby nadążyć za zmieniającym się rynkiem.
Oczywiście od dawna już produkcja walcowni była wielokrotnie niższa, jednak ostatnie kłopoty Stoczni Szczecińskiej sprawiły, że produkcja blach jeszcze spadła.

- Jeszcze w 2000 roku sprzedaliśmy do stoczni w Szczecinie i Gdyni, o ile dobrze pamiętam, 167 tys. ton blach - mówi Andrzej Dreksler, dyrektor handlowy huty. - W 2001 roku była już znacznie mniejsza sprzedaż, a w tym do Szczecina nie sprzedaliśmy już nic. Nie dlatego, że oni nie chcieli tej blachy, była nawet podpisana umowa, ale stocznia nie potrafiła udokumentować tego, że za tę blachę nam zapłaci. Do transakcji więc nie doszło. Oczywiście ze szkodą dla obrotów huty.

A zatem nawet całkowity upadek szczecińskiej firmy nie pogrąży Huty Częstochowa, co nie znaczy, że nie ma ona, w związku z kłopotami okrętowego giganta, kłopotów. Upadek tej firmy pociąga za sobą problemy finansowe jego kooperantów, takich jak zakłady im. Cegielskiego w Poznaniu, czy pomniejsi kooperanci. Firmy te nie mają teraz pieniędzy, za które mogliby kupować częstochowską stal.

- Jest kiepsko, ale mało co wiemy o tym, jaka jest faktyczna sytuacja firmy - narzekają hutnicy. - Upadek stoczni na pewno nie pomoże hucie. Może jednak stocznia znów ruszy i zacznie kupować u nas blachę.

- Eee, tam ruszy - powątpiewa inny. - Będą produkować jeden statek rocznie, a kasa pójdzie do prywatnej kieszeni. Stocznię rozłożyło kierownictwo, bo brali pieniądze do własnej kieszeni. Ciekawe, kto zarobił na fatalnej sytuacji huty. A poza tym skąd pewność, że jakaś stocznia kupi blachę u nas, jak taniej jest sprowadzić z zagranicy.
Tę ostatnią tezę potwierdza częściowo dyrektor Dreksler.

- Stocznia nie kupowała w tym roku u nas, ale to nie znaczy, że nie miała blach w ogóle. O ile wiem, stoczniowcy poszli na tani import z Czech, huty w Vitkovicach, która daje blachę o gorszych parametrach i gwarancjach, ale za to z odroczoną płatnością nawet powyżej 90 dni, na co my nie możemy sobie pozwolić - mówi dyrektor.

Wiele wskazuje na to, że upadająca stocznia szczecińska nie pociągnie za sobą Huty Częstochowa. Przynajmniej nie bezpośrednio. Może się jednak okazać, że kolejny spadek produkcji, którego nie uda się łatwo zrównoważyć sprzedażą w innych działach lub innym kontrahentom, może pogorszyć jeszcze i tak fatalną sytuację częstochowskiej firmy.

Jacek Kasprzyk, poseł:

- Swego czasu był popierany przeze mnie projekt, żeby połączyć Hutę Częstochowa, zakłady im. Cegielskiego i stocznię w jeden holding, który współpracowałby i produkował statki. Rząd wybrał jednak wtedy inną drogę i teraz wszystkie trzy zakłady mają kłopoty.

od 7 lat
Wideo

Młodzi często pracują latem. Głównie bez umowy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czestochowa.naszemiasto.pl Nasze Miasto