W związku z nieprawdziwymi doniesieniami medialnymi, sugerującymi że na polskim komisariacie doszło do kolejnej śmierci oraz rzekomo nieetycznego zachowania policjantów w obliczu ludzkiego dramatu, informujemy o przebiegu interwencji, do której doszło na jednym z częstochowskich komisariatów policji - czytamy na stronie częstochowskiej policji. Poniżej treść wyjaśnień.
"27 maja 2017 roku tuż przed 21.00 otrzymaliśmy zgłoszenie od firmy zajmującej się ochroną imprezy masowej na Palcu Biegańskiego w Częstochowie, że w jej trakcie została naruszona nietykalność cielesna jednego z pracowników ochrony.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że pomiędzy pracownikiem ochrony a mężczyzną, który chciał wejść na teren imprezy masowej wraz z towarzyszącą mu kobietą, doszło do nieporozumienia i szarpaniny. Pracownik ochrony oświadczył, że został zaatakowany przez mężczyznę, którym okazał się 63-letni obywatel Austrii. Pokrzywdzony został uderzony w twarz i w związku z tym złożył zawiadomienie o naruszeniu swojej nietykalności cielesnej.
Policjanci z Komisariatu I Policji w Częstochowie podjęli decyzję o doprowadzeniu obywatela Austrii, któremu towarzyszyła żona, do jednostki policji. Doprowadzenie miało na celu wyjaśnienie okoliczności zdarzenia i wykonania stosownych czynności procesowych, w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa.
Zarówno kobieta, jak i mężczyzna, wyrazili chęć wyjaśnienia sprawy w jednostce policji i zgodzili się na przewiezienie ich radiowozem do komisariatu.
W obecności policjantów zachowywali się spokojnie i współpracowali z policjantami, wykonując ich polecenia. Żona ujętego mężczyzny, znająca dobrze język polski, na bieżąco tłumaczyła pytania i polecenia mundurowych.
Wobec małżeństwa nie zastosowano żadnych środków przymusu bezpośredniego. W trakcie wykonywania czynności mężczyzna nie uskarżał się na żadne dolegliwości zdrowotne. Kobieta poinformowała jedynie, że jej mąż leczy się kardiologicznie i przyjmuje leki.
Na komisariacie policjanci przystąpili do wykonywania czynności służbowych. W pierwszej kolejności parę poddano badaniom na zawartość alkoholu w organizmie. Wyniki badań potwierdziły, że oboje znajdują się pod wpływem alkoholu.
Po zbadaniu stanu trzeźwości mężczyzny policjant zauważył, że 63-latek źle się poczuł. W związku z tym policjant natychmiast podjął decyzję o wezwaniu karetki. Po kilku minutach na miejsce przyjechali ratownicy medyczni, którzy natychmiast podjęli czynności ratownicze wobec 63-letniego obywatela Austrii.
Pomimo wysiłków policjantów i służb medycznych, mężczyzny nie udało się uratować. Należy podkreślić, że wszystkie wskazane wyżej czynności były prowadzone w obecności małżonki obywatela Austrii.
O całym zdarzeniu powiadomiono prokuraturę, która zleciła wykonanie dalszych czynności. Policjanci zaproponowali żonie zmarłego mężczyzny pomoc psychologa policyjnego, jednak kobieta nie chciała z niej skorzystać.
Po zaistniałym zdarzenia pełniący obowiązki Komendanta Miejskiego Policji w Częstochowie mł. insp. Dariusz Atłasik polecił natychmiast wdrożyć czynności wyjaśniające, mające na celu wszechstronne wyjaśnienie okoliczności tej interwencji. Niezależnie od czynności policji, sprawę również wyjaśnia Prokuratura Rejonowa w Lublińcu".
ŚMIERĆ AUSTRIAKA NA KOMISARIACIE W CZĘSTOCHOWIE: POLICJANCI WINNI?
Inny przebieg zdarzenia przedstawił Fakt24. Herbert Moravec miał przyjechać do Polski wraz z żoną na pogrzeb jej ojca. Już po uroczystościach pogrzebowych przechodzili w pobliżu miejsca koncertu plenerowego. Jak twierdzą austriackie media, które szeroko relacjonują śmierć Austriaka, własnie w pobliżu koncertu zatrzymany został Herbert Moravec.
Zatrzymanie miało przebieg nagły. Według słów Marii Heiderer, żony zmarłego, w pewnej chwili podszedł do niej ochroniarz i zażądał pokazania zawartości torebki. Jako że ochroniarz był natarczywy, spotkał się z wyraźną odmową ze strony interweniującego męża. Po chwili na Austriaka rzucili się inni ochroniarze i skuli go kajdankami.
Policjanci, którzy przybyli na miejsce, zatrzymali małżeństwo i przewieźli je na komendę. W drodze do komisariatu, policjanci zostali poinformowani przez mówiącą po polsku Marię Heiderer, że jej mąż jest po zawale, lecz w ogóle się tym nie przejęli i zbagatelizowali informację.
Fakt24 cytuje kurier.at, który pisze, że, kiedy siny mężczyzna walczył o życie, policjanci mieli wykpiwać prośby o pomoc. Ze słów Marii Haiderer wynika, że policjanci zdążyli zbadać ją na obecność alkoholu w organizmie (miała mieć 0,2 mg, czyli ok 0,4 promila), a także poinformować małżonków, że jeżeli mąż symuluje, to para będzie musiała ponieść koszty akcji ratowniczej.
Ostatecznie do umierającego Austriaka został wezwany lekarz. Jednak za późno - stwierdził zgon mężczyzny.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?