Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Samolot z częstochowskiego Aeroklubu rozbił się w Bieszczadach

andrzej zaguła
Pięć osób zginęło w tragicznym wypadku samolotu Piper 32, za którego sterami siedział pilot i członek zarządu Aeroklubu Częstochowskiego Piotr Sikorski, na co dzień prezes prężnie rozwijającej się firmy Unimot.

Pięć osób zginęło w tragicznym wypadku samolotu Piper 32, za którego sterami siedział pilot i członek zarządu Aeroklubu Częstochowskiego Piotr Sikorski, na co dzień prezes prężnie rozwijającej się firmy Unimot.
Wraz z nim śmierć poniosła jego żona, lekarz okulista Aleksandra Sikorska i 7-letni syn Mikołaj oraz dwójka pasażerów.

Awionetka dotarła do Częstochowy z Konstancina pod Warszawą (tam znajdowała się jej stała baza) przez brata Piotra Sikorskiego, Adama.

Kilka miesięcy wcześniej Sikorscy kupili jeszcze jeden samolot, czeskiego, dwumiejscowego Zlina.

W krótkim czasie stali się bowiem wielkimi sympatykami latania. Znacząco włączyli się również w działalność Aeroklubu Częstochowskiego.

- Rzeczywiście pokochali lotnictwo. Piotrek bez trudu wkomponował się w życie naszej społeczności lotniczej. Kilka dni przed tragedią rozmawialiśmy podczas zebrania zarządu. Nie spodziewałem się, że będzie to nasza ostatnia wymiana zdań - mówi zasmucony dyrektor Aeroklubu Częstochowskiego Roman Mucha.

W niedzielę Piotr Sikorski postanowił wykonać Piperem 32 lot nad bieszczadzką Solinę.

Na pokład zabrał rodzinę za wyjątkiem najmłodszej 18-miesięcznej latorośli. Podczas międzylądowania na katowickim Muchowcu do maszyny wsiedli jeszcze znajomi Sikorskich.

Maszyna skierowała się w stronę południowo-wschodnich krańców kraju.

W okolicach Weremienia, gdzie w zimie działa stacja narciarska, a latem można polatać szybowcami albo na paralotniach, Piper 32 miał wylądować.

Niestety, na trudnym, górskim lądowisku usytuowanym na zboczu wzniesienia, posadzenie maszyny okazało się manewrem zbyt ryzykownym i pilot w ostatniej chwili zrezygnował z tego pomysłu.

Jednak wiejący z dużą siłą wiatr spowodował, że chwilę po nieudanym przyziemieniu Piotr Sikorskił stracił panowanie nad maszyną i uderzył w czubki drzew. Samolot momentalnie stanął w płomieniach.

- To nie pierwszy wypadek na tym lotnisku. Rok temu wypadek we Wremieniu miała Cesna 152, ale pilot i pasażer się uratowali, bo mimo że samolot kapotował na szczęście się nie zapalił - wyjaśnia Mucha.

Tragicznym wypadkiem we Wremieniu zajęli się już przedstawiciele Komisji ds. Badania Wypadków Lotniczy. Wszystko wskazuje na to, że potwierdzą oni hipotezę, że winę za dramat ponosi sam pilot. Na Piperze 32 Piotr Sikorski do momentu wypadku zaliczył tylko kilka godzin lotu.

- To zdecydowanie za mało - przyznaje zgodnie częstochowscy lotnicy.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czestochowa.naszemiasto.pl Nasze Miasto