Rewizor w teatrze

Na początku ubiegłego tygodnia do Teatru Miejskiego im. A. Mickiewicza wkroczyła kontrolerka Państwowej Inspekcji Pracy. Jej czynności wciąż napotykają na przeszkody, bo wielu pracowników przebywa na urlopach. Zakończenie kontroli spodziewane jest dopiero za kilka dni.

Od dawna krążyły wieści o kłopotach finansowych naszej sceny. Na początku roku dyrektor teatru Marek Perepeczko opóźnił termin wypłat aktorskich dodatków, czyli specjalnego wynagrodzenia za występy. Uzasadniał to trudną sytuacją instytucji. Jednak teraz się twierdzi, że kłopoty zaczęły się później i wyniknęły z błędu repertuarowego. Dyrekcja przyjęła do realizacji sztukę bliźniaczo podobną do niezagranej jeszcze komedii. Premiera była na dodatek bardzo kosztowna, a nie przyniosła dochodów. Remedium na kłopoty finansowe miała być zmiana w składzie dyrekcji. Zwolniona została ze stanowiska zastępcy dyrektora Małgorzata Wójcik, choć w jej kompetencjach nie leżały decyzje repertuarowe. Drugim posunięciem ratunkowym było wysłanie załogi na przymusowe pięciodniowe bezpłatne urlopy. Przyniosło to ponad 40 tysięcy ,oszczędności".

Oficjalnie mówi się o długu sceny w wysokości 200 tysięcy złotych, przyznając jednocześnie, że zadłużenie dotyczy nie tylko zewnętrznych dostawców energii i usług, ale także pracowników teatru.

Braki w kasie uzupełniano pieniędzmi pracowników. Na przykład wpłaty za rozmowy telefoniczne nie trafiały na konto Telekomunikacji Polskiej. Ta zaś odcinała mieszkańcom Domu Aktora połączenia telefoniczne. Odmówiono udzielenia pożyczek członkom prywatnej kasy zapomogowo-pożyczkowej, a także gwarantowanego przez regulamin kasy prawa wystąpienia z niej i zwrotu wkładów. Nie wypłacono w terminie nagród jubileuszowych.

Państwowa Inspekcja Pracy do czasu zakończenia kontroli odmawia udzielania bliższych informacji.