Siedem osób utonęło od początku wakacji w akwenach regionu częstochowskiego. - To najtragiczniejszy rok w historii - mówią ratownicy WOPR.
Wszystkie tragedie rozegrały się na niestrzeżonych kąpieliskach, przede wszystkim w głębokich gliniankach.
- To bardzo zdradliwe akweny - ostrzega wiceprezes Zarządu Okręgu Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Częstochowie Kazimierz Żak. - Są tam zimne prądy, które powodują gwałtowne ochłodzenie mięśni, a także różne chaszcze oplatające nogi. Nie brakuje też na dnie starych urządzeń po kopalniach gliny, o które można uderzyć np. przy skokach do wody.
Ale nie tylko głębia i zalegający w niej złom są przyczynami utonięć. Równie często o życiu bądź śmierci kąpiących się decyduje brawura.
- Nie brakuje "kozaków", którzy najpierw wypiją z kolegami po kilka piw, a potem szukają ochłody w wodzie - mówi ratownik Jacek Nowak.
Ofiary wody
Czarna seria rozpoczęła się już 7 lipca. W Lelowie utonął wtedy 34-letni wędkarz z Zawiercia. Do tej pory nie wiadomo, czy wpadł do wody, bo chciał wyciągnąć rybę, czy może poślizgnął się na brzegu.
Trzy dni później życie straciła 28-letnia częstochowianka. Poszła popływać w starej gliniance przy ul. Zaciszańskiej i nie wróciła. Nurkowie wyłowili jej zwłoki jeszcze tego samego dnia.
Po niej, także w gliniance, tyle że o wdzięcznej nazwie "Adriatyk" utonął 52-letni częstochowianin. A potem z życiem rozstał się w wodzie 37-letni mieszkaniec Radomska (w miejscowości Łęg), 21-letni częstochowian (glinianka ?Bałtyk?, oraz 40-letnia kobieta, którą wyłowiono 28 lipca z zalewu w Poraju i 16-letni mieszkaniec Częstochowy, który utonął 2 sierpnia w Zaborzu.
- Jestem przerażony, bo jeszcze nigdy w historii w ciągu jednego miesiąca nie zginęło aż tylu ludzi - twierdzi prezes Żak. - W ubiegłym roku nie było ani jednego utonięcia, a dwa lata temu tylko dwa.
Winna pogoda i brak pieniędzy
Dlaczego w tym roku jest tak wielu topielców? Zdaniem ratowników pogoda sprawia, że więcej osób szuka ochłody nad wodą. Jedną z ważnych przyczyn jest także spadek liczby akwenów, nad którymi sprawują pieczę ratownicy. - Samorządom brakuje pieniędzy, więc większość akwenów pozostaje bez nadzoru - twierdzi prezes Żak. - Jeszcze parę lat temu np. na "Bałtyku-Adriatyku" był basen z siatką, w którym można było bezpiecznie pływać. Teraz panuje tam wolna amerykanka.
Wprawdzie WOPR i policja na mocy porozumienia podpisanego z miastem patrolują obecnie znacznie częściej oba akweny, to jednak nie są w stanie ani wyciągać ludzi siłą z wody, ani zabraniać wchodzenia do niej. - Możemy ukarać ludzi łamiących zakaz kąpieli grzywną w wysokości 250 zł, by nie łamali przepisów - mówi Katarzyna Staciwa, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji. - Trudno jednak utrzymywać w tym rejonie stałe patrole, które będą obchodziły zbiorniki i przekonywały ludzi, że nie wolno tu pływać.
Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?