MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Proces o rentę dla Janusza Gniatkowskiego

VIOLETTA GRADEK
- Przed wypadkiem czekał nas kontrakt w USA. Mieliśmy jechać tam z nowym materiałem płytowym. Wypadek przekreślił wszystkie nasze plany - mówią Krystyna Maciejewska i Janusz Gniatkowski.
- Przed wypadkiem czekał nas kontrakt w USA. Mieliśmy jechać tam z nowym materiałem płytowym. Wypadek przekreślił wszystkie nasze plany - mówią Krystyna Maciejewska i Janusz Gniatkowski.
Śpiewanie było całym życiem męża, jego miłością, namiętnością, szczęściem. Wypadek wszystko zmienił - mówi Krystyna Maciejewska, żona Janusza Gniatkowskiego, piosenkarza popularnego w latach 50., 60.

Śpiewanie było całym życiem męża, jego miłością, namiętnością, szczęściem. Wypadek wszystko zmienił - mówi Krystyna Maciejewska, żona Janusza Gniatkowskiego, piosenkarza popularnego w latach 50., 60.

61-letniego artystę przed 11 laty potrącił na pasach maluch. Sąd uznał, że winę ponosi kierowca. Wypadek przerwał trwającą od ponad 30 lat karierę piosenkarza. Gniatkowski przez prawie dwa miesiące był nieprzytomny. Kiedy odzyskał świadomość, nie wiedział kim jest.

- Był w śpiączce mózgowej, z której budził się na kilka chwil - mówi żona artysty. - Siedziałam ciągle przy nim i łapałam te minuty jego gotowości mózgowej. Uporczywie przemawiałam do niego. Zawsze mówił barwnie, ciekawie. Po wypadku odzywał się monosylabami. Ulokowałam go w pięcioosobowej sali, żeby patrzył na ludzi i uczył się życia, przypominał sobie świat.

Lata trwało najpierw leczenie artysty, później jego rehabilitacja. Piosenkarz długo nie utożsamiał się ze sobą.

- Minęło dwa lata od wypadku, a Janusz mówi kiedyś do mnie: "Nie siedź tak przy mnie ciągle. Jesteś ładna, młoda. Ten Gniatkowski na pewno po ciebie wreszcie przyjedzie" - wspomina Krystyna Maciejewska. - Kiedyś na szpitalny oddział rehabilitacji przyniosłam kasetę z jego piosenkami. Włączyłam magnetofon. Janusz kręcił pedałami na rowerze i płakał, że kiedyś mógł tak śpiewać. Ten szloch to było przypominanie sobie samego siebie.

Poważne uszkodzenia mózgu uniemożliwiły Januszowi Gniatkowskiemu powrót na estradę. Doznane urazy, długi okres inkubacji, operacje spowodowały, że piosenkarz stracił piękną, głęboką barwę głosu. Ze swojej kariery estradowej zrezygnowała też Krystyna Maciejewska. Postanowiła opiekować się mężem, choć lekarze nie dawali nadziei na jego powrót do zdrowia.

- Dawano mi do zrozumienia, że może umrzeć. Teraz lekarze nie mogą uwierzyć, że u człowieka po tak poważnych obrażeniach mózgu mogła nastąpić taka poprawa - mówi żona artysty. - To był fascynujący człowiek. Jego inteligencja i błyskotliwość dawała mi nadzieję, że zacznie się uczyć.

Janusz Gniatkowski - jak mówią jego bliscy - urodził się na nowo. Zaczął mówić, chodzić, próbuje podśpiewywać. Wciąż jednak trwa żmudne odbudowanie jego życia, bogactwa przeżyć, doznań z mroków niepamięci.

Janusz Gniatkowski po 3 latach od wypadku otrzymał 20 tys. zł odszkodowania od PZU, w którym był ubezpieczony sprawca wypadku, a po kolejnych 3 1,6 tys. zł renty. Artysta i jego żona uważają jednak, że to suma niewspółmiernie niska w stosunku do rozmiaru doznanych krzywd. Piosenkarz nie wrócił w pełni do zdrowia. Wymaga specjalistycznej, kosztownej rehabilitacji. Postanowili zaskarżyć PZU. Domagają się renty powypadkowej. Proces o odszkodowanie toczy się od grudnia 1999 roku.

- Wcześniej piosenkarz próbował z PZU załatwić sprawę polubownie. Nie przyniosło to jednak rezultatów, dlatego postanowił wystąpić na drogę sądową - mówi Janusz Popiel, prezes Stowarzyszenia Poszkodowanym w Wypadkach i Kolizjach Drogowych Alter Ego, który w minionym tygodniu wystąpił w sądzie z wnioskiem o przystąpienie do toczącego się od dwóch lat procesu. - Domaga się renty z tytułu utraconych dochodów oraz na dodatkowe potrzeby: rehabilitację czy zakup leków, które musi stosować ze względu na schorzenia neurologiczne, jakie pojawiły się u niego wskutek wypadku.

Z roszczeniami artysty nie zgadza się PZU, które uważa, że nie udowodniono, że piosenkarz mógłby wciąż osiągać takie dochody. Tymczasem Janusz Gniatkowski i jego żona są przekonani, że gdyby nie wypadek oboje by koncertowali.

- Przed wypadkiem czekał nas kontrakt w USA. Wszystko było przygotowane, nagrany materiał płytowy. Wypadek przekreślił wszystkie nasze plany - mówi Krystyna Maciejewska. - Janusz występował nawet 300 razy rocznie. Choć już tak długo nie koncertuje, propozycje otrzymuje do dzisiaj, ponieważ znów wróciła moda na piosenki lat 60.

od 7 lat
Wideo

Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czestochowa.naszemiasto.pl Nasze Miasto