Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polska - Estonia 4:0

Andrzej Grygierczyk
Hiszpania. Jerez de la Frontera. Zgrupowanie reprezentacji Polski w piłce nożnej. Mecz Polska - Estonia. Nz Leo Beenhakker, Wojciech Łobodziński. Fot. Piotr Nowak/ Fotorzepa
Hiszpania. Jerez de la Frontera. Zgrupowanie reprezentacji Polski w piłce nożnej. Mecz Polska - Estonia. Nz Leo Beenhakker, Wojciech Łobodziński. Fot. Piotr Nowak/ Fotorzepa
Pierwszy mecz piłkarskiej kadry w tym roku, piąte z rzędu zwycięstwo pod wodzą Leo Beenhakkera, w sumie bardzo dobre wrażenie - to w telegraficznym skrócie najważniejsze spostrzeżenia po rozegranym w sobotnim wieczór w ...

Pierwszy mecz piłkarskiej kadry w tym roku, piąte z rzędu zwycięstwo pod wodzą Leo Beenhakkera, w sumie bardzo dobre wrażenie - to w telegraficznym skrócie najważniejsze spostrzeżenia po rozegranym w sobotnim wieczór w Jerez meczu Polska - Estonia. Zwycięstwo 4:0 (2:0) ma swoją wymowę. Nie tylko dlatego, że wysokie, także dlatego, że w trakcie tego meczu ani przez moment polski zespół nie oddał swojej dominacji na boisku.

Mało tego, gdyby padły dla nas jeszcze 2-3 bramki nikt nie mógłby mówić o przypadku czy nadmiarze szczęścia. To, po prostu, była różnica klas. Tym bardziej to cenne, że w sensie potencjału składy obu zespołów były porównywalne. U nas zabrakło kilku zawodników, którzy na co dzień występują w klubach zagranicznych, Estończycy też nie mogli skorzystać z wszystkich najlepszych graczy, więc pod tym względem wyszło na remis. I oczywiście tylko pod tym względem, bo cała reszta przypominała rywalizację doświadczonego nauczyciela z początkującym uczniakiem.

Leo Beenhakker jest konsekwentny we wdrażaniu swojej filozofii futbolu. W największym skrócie polega ona na tym, że dopóty rządzimy na boisku, dopóki mamy piłkę. Czasu, w którym polscy piłkarze mieli ją w sobotni wieczór przy nodze, nie liczyliśmy, tak bardziej zatem intuicyjnie można założyć, że było to jak 60 procent do 40. Może nawet więcej. Stąd nasza przewaga w polu, stąd okazje, stąd wreszcie wrażenie gry do jednej bramki.

A warunki nie były najlepsze. Krótko przed meczem nad Jerez przeszła potężna ulewa, choć boisko i bez niej było mocno nasiąknięte za sprawą deszczów, które na południu Hiszpanii padały niemal bez przerwy. Można było w związku z tym obawiać się o płynność gry i realizację zadań, które na piłkarzy nałożył trener Beenhakker. Obawy te były bezpodstawne. Od pierwszej do 90 minuty, z niewielką przerwą w drugiej połowie, kiedy to jednocześnie nasi trenerzy wpuścili na boisku kilku graczy i zrobił się mały bałagan, wszystkie wydarzenia były pod kontrolą. To obrona estońska musiała uwijać się jak w ukropie, podczas gdy nasi bramkarze - najpierw Łukasz Fabiański, następnie Mariusz Pawełek - musieli głównie dbać o to, by nie zmarznąć (temperatura powietrza ok. 6 stopni Celsjusza).

Pierwszą okazję nasi piłkarze wypracowali w 15 min, kiedy to Radosław Matusiak został w bezpośrednim sąsiedztwie bramki zablokowany przez bramkarza Estonii. Druga już została wykorzystana. W 25 min Łukasz Garguła egzekwował rzut rożny, piłkę przejął na głowę Dariusz Dudka i po jego uderzeniu było 1:0. Siedem minut później sytuacja była zbliżona. Znów z rzutu rożnego uderzył Garguła, a po krótkim zamieszaniu piłki dopadł Adam Kokoszka i podwyższył na 2:0. W 32 min min mogło być 3:0, ale "główka" Jakuba Wawrzyniaka po dośrodkowaniu Wojciecha Łobodzińskiego minimalnie minęła bramkę. Niedługo później idealną okazję miał Maciej Murawski, ale jego strzał z ok. 12 metrów był minimalnie niecelny.

Dość niespodziewanie na drugą połowę wyszła ta sama polska jedenastka, ale pewnie był w tym zamysł, sprowadzający się do tego, by podtrzymać ten sam styl gry, co w pierwszej połowie zmiennicy mieli łagodnie wejść w już rozkręconą machinę. Operacja się powiodła, choć na chwilę straciliśmy inicjatywę, a nawet bramkę w 63 min, tyle że spalonego. Potem sytuacja wróciła do normy, a Maciej Iwański w 70 min i Paweł Golański w 76 z rzutu wolnego ustalili ostateczny wynik spotkania. Ten drugi spełnił swoje marzenia, którym podzielił się z widzami TVP w przerwie meczu.

W sumie najbardziej optymistyczne jest, że zawodnicy z ligi polskiej, czy to w zestawieniu z pierwszej połowy, czy w przebudowanym z drugiej - grają w zbliżonym stylu, konsekwentnie i agresywnie.

7 lutego mecz ze Słowacją (oby doszedł do skutku). Sprawdzian niewątpliwie będzie trudniejszy, ale i skład polskiej ekipy zostanie wzmocniony o zawodników występujących w klubach zagranicznych. Tym będzie on ciekawszy i wiele mówiący.

Polska - Estonia 4:0 (2:0)

1:0 - Dariusz Dudka, 25 min (głową), 2:0 - Adam Kokoszka, 32 min, 3:0 - Maciej Iwański, 70 min, 4:0 - Paweł Golański, 76 min (wolny).

Polska: Fabiański (61. Pawełek) - Golański, Kokoszka, Dudka, Bronowicki - Łobodziński, Murawski, Sobolewski (67. Piechniak), Garguła (61. Iwański), Wawrzyniak (61. Piszczek) - Matusiak (61. Grzelak).

Estonia: Poom - Allas, Dmitrijev, Blrengrub, Jaeaeger (24. Roops) - Kams (66. Konsa), Leetma, Anniste (80. Reim), Terehhov (46. Purje), Sidorenkov (46. Sisov) - Neemelo.

Żółte kartki: Kokoszka, Łobodziński, Dudka - Allas. Czerwona: Allas (86., za drugą żółtą).

Sędziował: Daniel Bancalero Ruiz-Herrera (Hiszpania).

Widzów: około 100.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto