Wakacje już na półmetku, a tymczasem w pierwszej ich połowie ratownicy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego mieli pełne ręce roboty. Interweniowali w tym czasie na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej ponad... 250 razy.
To wynik, który daje Jurze pierwszeństwo wśród niebezpiecznych miejsc wypoczynku turystów.
Ratownicy z Jurajskiej Grupy GOPR podkreślają, że w wielu sytuacjach przyczyną poważnych wypadków jest brak rozsądku turystów, którzy zbyt często bagatelizują i lekceważą niebezpieczeństwo.
- Ludzie wiedzą, że wypadki w górach się zdarzają, ale nie biorą w ogóle pod uwagę tego, że mogą zdarzyć się właśnie im. Często kiedy zwracam komuś uwagę, to słyszę, że histeryzuję, że Jura to przecież nie Tatry. Tymczasem wystarczy spaść na plecy z wysokości 5 metrów, żeby się zabić, albo poważnie uszkodzić kręgosłup. Takie przypadki wcale nie są rzadkością - mówi Piotr van der Coghen, szef grupy jurajskich ratowników.
Tylko w lipcu w okolicy skałek mirowskich kręgosłup poważnie uszkodziło dwóch wspinaczy. Kłopoty często są wynikiem braku doświadczenia. Kilka dni temu w jednej z jaskiń na Jurze uwięziony został grotołaz, bo miał... za krótką linę.
- Mężczyzna zszedł do pionowej jaskini. Linę miał bardzo rozciągliwą, więc z zejściem na dno sobie poradził, ale kiedy odpiął się od liny, to o wyjściu nie mogło być już mowy, bo zwisała mu 4 metry nad głową - opowiada Piotr van der Coghen.
Na tych, którzy zdecydują się na czynny odpoczynek na jurajskich szlakach, czyhają też inne pułapki. Poważnym zagrożeniem mogą być nawet... owady.
- Jednego z turystów zainteresował czarny worek na szlaku. Z ciekawości wbił w niego patyk. Okazało się, że to nie worek, a gniazdo os. Od tak ogromnej ilości ukąszeń człowiek dostał zapaści i walczyliśmy o jego życie - przyznaje szef jurajskich ratowników.
Niestety, wciąż zdarzają się sytuacje, kiedy osoby po wypiciu alkoholu wyruszają na szlaki albo decydują się zejść do jaskiń - mówi Marek Jeremicz, dyrektor Rejonowego Pogotowia Ratunkowego w Sosnowcu.
Wielu nietrzeźwych uniknęło nieszczęścia także dlatego, że GOPR-owcy patrolują akweny wodne, a prawie w każdej jurajskiej gminie jest jakiś zalew (Kostkowice, Siamoszyce, Przyłubsko itp.). Aby szybciej dotrzeć do potrzebujących pomocy, wykorzystuje się też helikopter, a władze pogotowia zadecydowały, by dla dwóch stacji (Kroczyce i Pilica) kupić specjalne karetki.
- Te karetki mogą dojechać znacznie bliżej miejsca zdarzenia niż tradycyjne - podkreśla Marek Jeremicz.
Pismak przeciwko oszustom - fałszywe strony lotniska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?