Piraci na kredyt

Pierwsze dwa dni obowiązywania nowego taryfikatora przyniosły częstochowskiej policji ponad 60 wydanych mandatów kredytowych na prawie 14 tysięcy złotych. - Kierowcy byli zszokowani ceną wypisywanych mandatów za ich przewinienia drogowe.

Z niedowierzaniem pytali policjantów: ile? - mówi Marek Struski z Wydziału Ruchu Drogowego częstochowskiej Komendy Miejskiej Policji.

Od początku listopada przewinienia drogowe są wyceniane według nowego taryfikatora, który szczegółowo określa wysokość kary za każde przekroczenie przepisów. Najsurowsze kary przewidziano dla kierowców, którzy nie przestrzegają zasady ustępowania pierwszeństwa pieszym. Za wyminięcie pojazdu, który zatrzymał się aby przepuścić przechodnia, kierowca musi zapłacić 500 zł. Równie dużo kosztuje przekroczenie prędkości o ponad 50 km na godzinę niż pozwalają na to przepisy. Wyprzedzanie na przejściu dla pieszych i w jego pobliżu uszczupli portfel pirata drogowego o 400 zł. W ciągu zaledwie dwóch dni obowiązywania nowego taryfikatora częstochowska drogówka nałożyła 63 mandaty na kwotę 13.660 złotych.

- Do tej pory za taką liczbę mandatów pobieraliśmy połowę tej sumy - mówi nadkom. Struski. - W ciągu tych dwóch dni kierowcy najczęściej byli karani za przejazd na czerwonym świetle, a także za niestosowanie się do znaków drogowych np. przekroczenie podwójnej linii ciągłej, za co otrzymują 200-złotowy mandat.

Jak mówią policjanci z drogówki, kierowcy są zszokowani wysokością kar nakładanych za wykroczenia.

- Stają osłupiali i po kilka razy pytają z niedowierzaniem: ile? - mówi nadkom. Struski. - Niektórzy - mimo obowiązywania nowych przepisów - wciąż jednak czują się bezkarni. Kierowca prowadził rozmowę przez telefon komórkowy stojąc autem przy policyjnym radiowozie. Zakończył rozmowę dopiero wtedy, gdy zwróciłem mu uwagę.

Kierowcy narzekają na sztywny cennik w nowym taryfikatorze, który uniemożliwia negocjacje z policjantami.

- Dawniej policjant dał się czasami przekonać do obniżenia kary. Pytał o pracę, liczbę dzieci. A teraz? - zastanawia się Wojciech Pytel, kierowca z 16-letnim stażem. - 200 zł mandatu dla kogoś, kto jeździ nowym mercedesem to żadna kara, ale 50 zł dla człowieka, który oszczędza na benzynę na przejazd do kościoła w niedzielę to spora suma.

Policjanci przestali być kasjerami. Nie przyjmują pieniędzy za mandaty, a wydają kredytowe. Mandaty gotówkowe mogą wystawiać tylko cudzoziemcom. Kierowcy śmieją się, że pewnie zacznie się polowanie na ,zagraniczniaków".

- Pozostanie tak jak było do tej pory. Skoro dotąd można było załatwić sprawę z drogówką, to i teraz będzie można - przekonuje 54-letni częstochowianin. - Powstała alternatywa: wypisywać mandat czy w zamian za jakąś część kwoty, którą przewiduje taryfikator, w ogóle go nie wydawać.

Autorzy rozporządzenia liczą, że uda się powstrzymać łapówkarstwo wśród policjantów z drogówki. Chcą wprowadzić do regulaminu służby zapis, aby funkcjonariusz kontrolujący samochody nie mógł mieć ze sobą żadnych pieniędzy. Ma to być konsultowane z policyjnymi związkami zawodowymi, ale już teraz wywołuje powszechne oburzenie wśród policjantów z drogówki.

- To tak jakby nas wszystkich uznano za złodziei i łapówkarzy - mówi funkcjonariusz z 9-letnim stażem pracy. - Pracuję w soboty i niedziele, i muszę coś zjeść podczas 8-godzinnej służby. Mam głodować, bo nie będę mógł wziąć ze sobą pieniędzy na obiad?

Sporo wątpliwości budzi także skuteczność ściągalności kar nałożonych mandatami kredytowymi. Rozliczają je wydziały finansowe urzędów wojewódzkich. Powinno się je uregulować w ciągu 7 dni płacąc należność w banku czy na poczcie. Tymczasem praktyka pokazuje, że kierowcy zwlekają z tym i po kilka miesięcy.

- Mam już kilka takich mandatów - śmieje się 43-letni kierowca z Częstochowy. - Na razie nie zamierzam ich płacić.