Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pazerni i bezkarni

Ryszard Parka
Co jakiś czas na wzgórzu pojawiają się ludzie z łopatami. Przychodzą i kopią wokół zamku, szukają w ziemi jakiś monet, grotów strzał. Fot. Jakub Morkowski
Co jakiś czas na wzgórzu pojawiają się ludzie z łopatami. Przychodzą i kopią wokół zamku, szukają w ziemi jakiś monet, grotów strzał. Fot. Jakub Morkowski
Co jakiś czas na wzgórzu pojawiają się ludzie z łopatami – mówi Jerzy Kosielak ze wspólnoty gruntowej, do której należy zamek w Olsztynie. – Przychodzą i kopią wokół zamku, szukają w ziemi monet, grotów ...

Co jakiś czas na wzgórzu pojawiają się ludzie z łopatami – mówi Jerzy Kosielak ze wspólnoty gruntowej, do której należy zamek w Olsztynie. – Przychodzą i kopią wokół zamku, szukają w ziemi monet, grotów strzał. Podobno coś się tutaj da znaleźć.

Niewielkie dołki w ziemi na zamkowym wzgórzu w Olsztynie, to nie ślady działalności zwierząt.
Zostawili je po sobie poszukiwacze skarbów. Od lat krążą po Jurze i wykopują z ziemi stare monety, uzbrojenie i okucia. Ich łupem pada co roku kilkadziesiąt kilogramów zabytków.
– Poszukiwacze skarbów to jurajska plaga – mówi Jacek Koj, archeolog z częstochowskiej delegatury Służby Ochrony Zabytków. – Na ślady ich działania trafiamy niemal w każdym zamku. A prawo nie sprzyja ściganiu rabusiów.

Jest jednak szansa na poprawę sytuacji. Ministerstwo Kultury przygotowuje listę najbardziej zagrożonych zabytków. Zagrożonych właśnie przez poszukiwaczy. – My też przesłaliśmy listę stanowisk, które są najbardziej zagrożone – mówi Jacek Koj. – To przede wszystkim budowle obronne: zamki i grodziska. To tam najczęściej pojawiają się rabusie.
Archeolog wspomina, jak zdarza mu się obserwować poszukiwaczy krążących pod ruinami z wykrywaczami metalu. – Na dobrą sprawę nikomu nie można zabronić takich „spacerów”. Złodzieja trzeba złapać na gorącym uczynku, kiedy rozkopuje stanowisko, lub natychmiast po tym – tłumaczy.
Nawet znalezienie przy człowieku przedmiotów pochodzących z rabunku nie jest dowodem. Zawsze może mówić, że średniowieczny toporek czy groty strzał scytyjskich znalazł... u dziadka na strychu.

Trudno też liczyć na pomoc policji. Choć to właśnie dla policjantów przeznaczona jest ministerialna lista. – Dotychczas brakuje świadomości tego, że ktoś wykopujący w ruinach uzbrojenie czy monety, popełnia przestępstwo – tłumaczy Jacek Koj. – Również wśród policjantów świadomość popełniania tych przestępstw nie była najwyższa.
– Nie wydaje się, żeby to był problem na szerszą skalę – mówi Joanna Lazar z KMP w Częstochowie. – Wiemy, że poszukiwacze krążą po Jurze, ale nie mieliśmy sygnałów o rabunkach.
Tymczasem do rabunków dochodzi regularnie. Nie tylko w znanych ruinach Mirowa, czy pod wzgórzem zamkowym w Bobolicach. – Na całej Jurze, w czasie kolejnych wojen, przy skałach budowano doraźne fortyfikacje – mówi Jacek Pierzak, archeolog z katowickiego urzędu Konserwatora Ochrony Zabytków. – To prawdziwy raj dla poszukiwaczy. A oni świetnie o tym wiedzą. Ale trzymają w tajemnicy miejsca swoich poszukiwań.
Zgodnie z prawem w Polsce nie wolno prowadzić prywatnych poszukiwań na stanowiskach archeologicznych. Gdyby służby archeologiczne namierzyły eksplorerskie Eldorado – poszukiwacze musieliby się stamtąd wynieść.
– Co roku prowadzimy ze studentami badania archeologiczne na wzgórzu zamkowym w Ostrężniku – mówi Stanisław Kołodziejski, archeolog z Akademii Jana Długosza. – I co roku znajdujemy ślady po dzikich wykopaliskach. Możemy się tylko domyślać co stamtąd zabrało.
Ale nie tylko na Szlaku Orlich Gniazd dochodzi do rabunków. Jedno z najgłośniejszych odkryć archeologicznych ostatnich czasów było możliwe właśnie dzięki poszukiwaczom.
Penetrowali oni pobojowisko bitwy pod Mokrą z września 1939 roku. Przypadkiem natrafili na groby sprzed prawie 2 tys. lat. Wyrabowali z nich miecze, okucia tarcz, biżuterię. I przynieśli swój „skarb” do... muzeum w Częstochowie. Muzealnicy zawiadomili policję, a do Mokrej przez kolejne 10 kolejnych lat przyjeżdżali archeolodzy. Badali jedno z najciekawszych cmentarzysk w Europie. Jednak zawsze przed ich przybyciem ktoś rozkopywał kolejne groby. Zdaniem kierującego badaniami Marcina Biborskiego ostatnie rabunki były dziełem miejscowych, którzy zabytki wymieniali na tanie wino.

Przychodzą falami
Jerzy Kosielak, ze wspólnoty gruntowej, do której należy zamek w Olsztynie:
Co jakiś czas na wzgórzu pojawiają się ludzie z łopatami. Przychodzą i kopią wokół zamku, szukają w ziemi jakiś monet, grotów strzał. Podobno coś się tutaj da znaleźć. Ci poszukiwacze pojawiają się tutaj falami. Przez jakiś czas jest ich wielu, potem jest przerwa i znowu przyjeżdżają kopać. Kilka lat temu zamek badali archeolodzy. Po ich wyjeździe znowu pojawili się poszukiwacze, było ich wielu, to byli głównie młodzi ludzie, pewnie usłyszeli, że ci archeolodzy coś znaleźli i też chcieli spróbować.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czestochowa.naszemiasto.pl Nasze Miasto