Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Park na Parkitce wrócił w prywatne ręce

Mariusz Pietrzyk
Pracownicy zieleni miejskiej musieli kilkakrotnie poprawiać alejki i chodniki uszkadzane przez walczącego o swoje tereny Tadeusza Grzesiaka. Fot. Mariusz Pietrzyk
Pracownicy zieleni miejskiej musieli kilkakrotnie poprawiać alejki i chodniki uszkadzane przez walczącego o swoje tereny Tadeusza Grzesiaka. Fot. Mariusz Pietrzyk
Po kilkunastu latach walki z urzędnikami właściciel działki, na której miasto urządziło park wypoczynkowy, osiągnął wreszcie sukces. Władze Częstochowy będą musiały mu zapłacić za bezprawne wywłaszczenie.

Po kilkunastu latach walki z urzędnikami właściciel działki, na której miasto urządziło park wypoczynkowy, osiągnął wreszcie sukces. Władze Częstochowy będą musiały mu zapłacić za bezprawne wywłaszczenie.

Koparką i blokadą

Tadeusz Grzesiak próbował od 1987 roku udowodnić, że władza niezgodnie z prawem pozbawiła go kilku działek. Niestety, mimo stosu korespondencji wysyłanej do władz lokalnych, wojewódzkich, a nawet państwowych, nigdzie nie znalazł posłuchu. Załamany brakiem odzewu i zrozumienia postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.

Gdy na terenie parku, do którego rościł sobie prawo własności, rozpoczęły się prace porządkowe i budowlane, kilkakrotnie przerywał je za pomocą własnej koparki. Raz nawet usunął spory kawałek ułożonego już przez miejskie służby chodnika z kostki brukowej. By zwrócić na siebie uwagę miejskich władz, blokował razem z synami dwupasmową jezdnię. Mimo tak spektakularnych akcji długo nie udawało mu się niczego wskórać.

- Chcieli ze mnie zrobić wariata, bo miałem czelność upominać się o swoją ziemię - twierdzi dzisiaj Tadeusz Grzesiak. - Na badania mnie wysyłali, żeby udowodnić, że mam nie po kolei w głowie. Ale ja cierpliwie pisałem do władz kolejne monity.

Papierowa wojna

Ponieważ korespondencja z magistratem nie przynosiła efektu, Grzesiak odwołał się do wojewody. Ten unieważnił pozwolenie na budowę parku i prace zostały wstrzymane. Po tej decyzji na wniosek miejskich władz sprawa trafiła do Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego, który z kolei uchylił postanowienie wojewody. Wreszcie problemem spornej działki zajął się Naczelny Sąd Administracyjny, który przyznał rację w sporze miastu. Dlatego samorządowcy mogli dokończyć budowę parku.

Tymczasem Grzesiak nie dawał za wygraną. Przestał wprawdzie czynić szkody na terenie parku, ale zwrócił się do prezesa Urzędu Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast w Warszawie. Ten zaś unieważnił decyzję geodetów wojewódzkiego i miejskiego z 1987 roku o wywłaszczeniu Grzesiaka z jego terenów.

Czas na ugodę

- Będziemy teraz negocjować z panem Grzesiakiem warunki zapłaty na zajęte pod budowę parku tereny - powiedział nam rzecznik prasowy magistratu Jacek Mróz. - Właściciel deklaruje bowiem gotowość sprzedaży miastu tych działek.

Sam zainteresowany jest bardzo zadowolony z rozstrzygnięcia sporu. - Przecież nie musiało to tak długo trwać i mogło się obejść bez niepotrzebnych ekscesów - przekonuje Tadeusz Grzesiak. - Od początku wiedziałem, że mam rację i tylko władza nie chciała mnie słuchać. Teraz nareszcie sprawiedliwości stało się zadość.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czestochowa.naszemiasto.pl Nasze Miasto