Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Paraolimpiada Tokio 2020. Janusz Rokicki stracił obie nogi, ale nie hart ducha. Niezwykła historia kulomiota z Cieszyna

Tomasz Kuczyński
Tomasz Kuczyński
Wrzesień 2020. Janusz Rokicki z synem Michałem na memoriale Kamili Skolimowskiej na Stadionie Śląskim.
Wrzesień 2020. Janusz Rokicki z synem Michałem na memoriale Kamili Skolimowskiej na Stadionie Śląskim. Facebook/Janusz Rokicki/Adrian Stykowski
Janusz Rokicki w wieku 18 lat w 1992 roku został napadnięty, pobity, a następnie sprawcy zostawili go nieprzytomnego na torach kolejowych. Maszynista nie zdążył wyhamować i pociąg obciął mu obie nogi… Dziś Rokicki jest potrójnym wicemistrzem paraolimpijskim w pchnięciu kulą, w Tokio zaliczy swoje piąte igrzyska paraolimpijskie. 47-latek z Cieszyna nie wyobraża sobie życia bez aktywności, nie tylko sportowej, a w tym, co robi ma wielkie wsparcie rodziny.

O tej historii Janusz Rokicki opowiadał już wiele razy, jednak zawsze brzmi ona jak horror, bo przecież mógł nawet stracić życie. Jako 18-latek pracował na budowie jako pomocnik murarza. Latem 1992 roku odebrał pierwszą wypłatę i w drodze do domu wpadł jeszcze do baru…

Jadący pociąg zmienił całe życie

- I do dziś tego żałuję… może moje życie byłoby inne gdybym szedł prosto do domu - przyznał cytowany przez stronę pzsnstart.eu. - Teraz wiem, że musiano mnie obserwować. Ktoś zauważył, że mam dużą sumę pieniędzy przy sobie. Wracałem torami. Nagle z tyłu dostałem potężne uderzenie w tył głowy, po którym straciłem przytomność. Zabrali mi portfel z dokumentami wraz z ciężko zarobioną wypłatą i zostawili na torach na pewną śmierć! Jadący pociąg o czwartej rano zmienił całe moje życie. Maszynista zobaczył mnie leżącego między szynami, ale było już za późno… trzy wagony przejechały mnie obcinając obie nogi - wspomina.

Od więźnia we własnym domu do wicemistrza olimpijskiego

Trafił do szpitala w Cieszynie. Konieczne były trzy reamputacje prawej nogi. Potem, jak sam mawia, „stał się więźniem we własnym domu”. Przez osiem lat nie uprawiał sportu, bo nie wiedział, że są takie możliwości oraz kluby dla niepełnoprawnych. Za sprawą zmarłego w 2021 roku Czesław Banota trafił do pływania. Został nawet mistrzem Polski na 100 m stylem klasycznym w swojej kategorii. Później było podnoszenie ciężarów, no i lekkoatletyka - rzut dyskiem i pchnięcie kulą. W kuli jest trzykrotnym wicemistrzem olimpijskim z Aten 2004, Londynu 2012 i Rio de Janeiro 2016. W Pekinie 2008 był czwarty. Ma swojej kolekcji złote medale mistrzostw świata i Europy.

Paraolimpijczyk z misją

47-letni Rokicki będąc przecież osobą poruszająca się na wózku imponuje aktywnością. Pracuje w STS-ie, na „Orliku” przy SP nr 5 w Cieszynie, prowadzi własny klub Integracyjny Klub Sportowy Cieszyn założony 4 listopada 2016 roku. W tym klubie instruktorką jest jego żona Marta.

- Ja jestem nauczony być ciągle w ruchu, coś robić przyznaje Rokicki, którego misją jest zachęcanie młodych ludzi do sportu. Z tego też powodu założył IKS Cieszyn.

- Młodzi niepełnosprawni ludzie widzą, że są kluby i możliwości trenowania, bo każdy może o tym przeczytać w internecie, ale im się nie chce, albo się im wydaje, że się nie nadają. Ja jednak robię zawsze wszystko żeby każdego uszczęśliwić tym sportem (śmiech). Naprawdę niepełnosprawni po wypadkach czasami są załamani, wydaje się im, że całe życie zamknęło. To zamknął się jeden rozdział, a teraz może się otworzyć drugi rozdział, w którym też można się realizować - przekonuje paraolimpijczyk

Rodzina to jest siła

Janusz Rokicki na paraolimpiadzie w Rio de Janeiro na 10 dni przed startem wywrócił się na mokrej podłodze w łazience. Naderwał mięsień nadgrzebieniowy, zerwał podłopatkowy. Rehabilitanci jakiś cudem doprowadzili jego bark do używalności, ale w zawodach towarzyszył mu ogromny ból. Bardzo ważne okazało się wsparcie rodziny. Przed startem mobilizowały go rozmowy z synami przez Facebooka, na dodatek w torbie znalazł czekoladę od jednego z nich z kartką z napisem: „Wierzę, że dasz radę”.

- Najstarszy syn Bartosz we wrześniu będzie miał 20 lat, potem jest 13-letni Michał oraz Kubuś, który ma 12 lat. Michałek już startował w śląskich zawodach, był drugi w rzucie dyskiem. Kubuś coś „kombinuje” z kulą (śmiech). Nie nakłaniam ich, tylko zachęcam, aby coś robili dla siebie, dla zdrowia. Żonie Marcie mogę tylko podziękować za cierpliwość związaną z moimi wyjazdami - podkreśla kulomiot.

Po Tokio przyjdzie czas na „kapitalny remont”

Janusz Rokicki od 18 lat uprawia sport, który jak w świecie sportowców pełnosprawnych, również wiąże się z kontuzjami.

- Gdy byłem kiedyś na rezonansie, mój lekarz, który potem to wszystko oglądał, zapytał: Panie Januszu, jak pan tymi rękami w ogóle jeszcze coś robi - śmieje się cieszynianin, który po Tokio planuje „kapitalny remont” swoich barków, ale zamierza też dalej trenować. Sport jest jego pasją.

Janusz Rokicki w Tokio wystąpi w konkurencji pchnięcia kulą kategorii F57. Start ma zaplanowany na 3 września.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

echodnia Jacek Podgórski o meczu Korony Kielce z Pogonią Szczecin

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Paraolimpiada Tokio 2020. Janusz Rokicki stracił obie nogi, ale nie hart ducha. Niezwykła historia kulomiota z Cieszyna - Dziennik Zachodni

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto