W przeciwieństwie do pierwszego pojedynku Pamapolu z Jastrzębskim Węglem, drugi przyniósł wiele emocji. Zdaniem trenera Edwarda Skorka było to wspaniałe i pełne dramaturgii widowisko.
— Przestrzegałem zawodników przed meczem rewanżowym, przypominając potyczki Jastrzębia ze Skrą Bełchatów. Wygrali tam drugi mecz. Zaczęliśmy spotkanie bardzo źle. Nie kończyliśmy ataków, bo wszystko bronili, albo łapali nas na wybloku i wyprowadzali udane kontry. Nie mieliśmy pomysłu na grę — powiedział trener Skorek.
— Wszystko zaczęło się poprawiać dopiero w trzecim secie, kiedy mieliśmy nóż na gardle. Zaczęliśmy go także nie najlepiej. Jastrzębie prowadziło i wszystko wskazywało, że spotkanie może się zakończyć 3:0.
Od trzeciego seta w podstawowej szóstce grali — oprócz Michała Winiarskiego, Grzegorza Szymańskiego, Wojciecha Jurkiewicza i Piotra Gacka — Jakub Oczko, Bartosz Gawryszewski i Marcin Kocik. Z tego typu ustawienia trener Skorek dotychczas nie korzystał na początku żadnego seta. Znakomity mecz rozegrał przede wszystkim Kocik, który był nie do zatrzymania w ataku. Na zagrywce radził sobie z różnym skutkiem, ale i w tym elemencie gry napsuł przeciwnikowi krwi.
— Nie było wyjścia. Trzeba było szukać rozwiązań. Stara szóstka nie miała koncepcji na grę. Zdawałem sobie sprawę, że Jastrzębie bardzo dokładnie nas rozpracowało; jak atakuje Gierczyński, Winiarski. Widać to było po ustawieniu w obronie. Trzeba było pójść na wyższy blok. Bartek Gawryszewski złapał kilka ważnych piłek. Marcin jest trochę nietypowy. Co prawda Jastrzębie ma leworęcznego zawodnika, więc umieją w ten sposób grać. Okazuje się jednak, że leworęczni są bardzo nietypowi i trudno znaleźć na nich sposób.
Piąty set przysporzył widzom wielu emocji. Wydawało się, że przy prowadzeniu Pamapolu 12:8 nic złego nie może się zdarzyć. Udane akcje w obronie zakończone skutecznymi atakami, błąd przejścia linii i zagrywka w siatkę spowodowały jednak, że doszło do remisu (14:14). Na szczęście impas przełamał bohater tego meczu Marcin Kocik, który po raz kolejny skutecznie zaatakował. Kropkę nad „i” postawił Winiarski, zatrzymując na bloku Przemysława Michalczyka.
— Oba zespoły grały bardzo dobrze zagrywką. Sporo roboty mieli więc wystawiacze. Trochę niebezpiecznie było w tie-breaku, w którym prowadziliśmy czterema punktami i roztrwoniliśmy przewagę, przy bardzo dobrej postawie zawodników Jastrzębia. Całe szczęście, że końcówka należała do nas. To świadczy, że zespół ma charakter.
Kolejne mecze w piątek i sobotę.
Ważna zmiana na Euro 2024! Ukłon w stronę sędziów?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?