Plagą niemal wszystkich polskich spółdzielni mieszkaniowych są zadłużenia czynszowe lokatorów. Prezes częstochowskiej Śródmiejskiej Spółdzielni Mieszkaniowej Bogusław Puch przyznaje, że i w jego spółdzielni nie wszyscy mieszkańcy płacą za swoje "M".
- Nasz dług jest na poziomie 250 tys. zł - informuje prezes. Jest to poważny dla nas problem, ale nie na tyle odczuwalny, abyśmy myśleli o plajcie.
Śródmiejska Spółdzielnia Mieszkaniowa dysponuje bardzo bogatą paletą lokali użytkowych. I z tego tytułu czerpie niemałe korzyści finansowe.
- Wszystkie właściwie lokale dzierżawimy. Wyjątek stanowi lokal, który pewnie znany dobrze jest dziennikarzom. Mam na myśli budynek przy ulicy Kilińskiego 38, na który nie ma po prostu chętnych - mówi Puch.
Była siedziba lokalnych redakcji prasowych najpierw była przedmiotem kilku przetargów. Chętni na jej zajęcie jednak się nie znaleźli. Teraz prezes Puch daje do zrozumienia, że gotowy jest na daleko posunięte negocjacje i znacznie obniżenie czynszu dla przyszłych klientów.
Użytkownicy lokali należących do spółdzielni z reguły należycie wywiązują się z zobowiązań czynszowych.
- Mieliśmy małe kłopoty z tymi osobami, które wynajmowały od nas lokal po dawnej kawiarni Prasowa. Teraz te kłopoty są już jednak za nami. Gdy mamy kogoś, kto zalega z czynszem za dwa miesiące, rozwiązujemy z nim umowę i kierujemy sprawę na drogę sądową - podkreśla Puch. Takie rygorystyczne traktowanie dłużników to droga wyznaczona przez rady nadzorcze wszystkich częstochowskich spółdzielni, które liczą dziś grosz do grosza.
Strefa Biznesu: Praca sezonowa. Jaką umowę podpisać?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
