MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Nie doczekał na karetkę

Irena Bazan
Ks. Marcin, wikary parafii w Lelowie. Zdjęcia: Mariusz Pietrzyk
Ks. Marcin, wikary parafii w Lelowie. Zdjęcia: Mariusz Pietrzyk
69-letni Tadeusz Błaszczyk wybrał się w poniedziałek na pogrzeb znajomego. W lelowskim kościele chorujący na serce emerytowany nauczyciel poczuł się słabo. Upadł na ławkę i zmarł.

69-letni Tadeusz Błaszczyk wybrał się w poniedziałek na pogrzeb znajomego. W lelowskim kościele chorujący na serce emerytowany nauczyciel poczuł się słabo. Upadł na ławkę i zmarł. Mężczyznę usiłował reanimować ksiądz, a także lekarz wezwany z pobliskiego ośrodka zdrowia. Jak twierdzą świadkowie tragedii karetka, którą wezwano do lelowianina, przyjechała na miejsce dopiero po blisko godzinie. Zespół ratowniczy jechał do chorego z leżącej prawie 50 kilometrów dalej Częstochowy zamiast z pobliskiego, położonego w odległości 20 kilometrów Koniecpola. Lekarz pogotowia po przybyciu na miejsce tragedii nic już nie mógł zrobić, pozostało mu jedynie stwierdzić zgon mężczyzny.


Ksiądz próbował ratować

– Nie wiem, czy tego człowieka udałoby się uratować, tego już nie da się stwierdzić. Jedno wiem na pewno, jeszcze w grudniu, gdy otwierano w Częstochowie Centrum Powiadamiania Ratunkowego słyszałem wyraźnie zapewnienia, że teraz w nagłych wypadkach karetka dojedzie do chorego najpóźniej za 20 minut – mówi oburzony wójt Lelowa Jerzy Szydłowski. – Coś tutaj chyba nie jest w porządku. Ludzie są oburzeni, i słusznie.

Z relacji księdza Marcina, wikarego z lelowskiej parafii, który próbował reanimować Tadeusza Błaszczyka wynika, że pogotowie zawiadomił ksiądz proboszcz.


Było już za późno

Jak opowiadają świadkowie, nie mogąc się doczekać pojawienia się pogotowia, jeden z żałobników przybyłych na pogrzeb wsiadł do swojego samochodu i pojechał po lekarza do lelowskiej przychodni.

– Niestety, kiedy przyjechałam do kościoła, ten człowiek już nie żył – opowiada lekarka Wanda Olejniczak. – Pozostało mi jedynie stwierdzić zgon, aby można było wynieść z kościoła ciało. Kiedy wracałam samochodem do domu, minęłam po drodze pogotowie. Wydaje mi się, że była wtedy jakaś 15.20, może 15.15.

Dzisiaj ma się odbyć pogrzeb Tadeusza Błaszczyka. Rodzina zmarłego jest pogrążona w żałobie. Danuta Błaszczyk, żona tragicznie zmarłego lelowianina, nie może wyjść z szoku.
– Cały czas byłam przy mężu i patrzyłam jak umiera – mówi łamiącym się głosem. – Nie wiem, dlaczego tak długo trwało, zanim przyjechała karetka. Wydaje mi się, że czekałam na nią całe wieki

– Rozumiem zdenerwowanie rodziny, to tragedia – powiedział nam Mirosław Reterski, dyrektor pogotowia ratunkowego w Częstochowie. – W takich sytuacjach istotnie czas się straszliwie dłuży, ale my naprawdę zrobiliśmy wszystko, co było można. Na miejsce karetka dojechała tak szybko, jak to tylko było możliwe.

Z odnotowywanych w komputerze zgłoszeń w Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Częstochowie, do którego automatycznie są kierowane wszystkie telefony wykonywane w regionie na numer ratunkowy pogotowia wynika, że informacja o zasłabnięciu w Lelowie przekazana została o godzinie 14.39, a pogotowie było na miejscu w kościele o 15.16.
– Niestety karetka musiała jechać z Częstochowy, ponieważ oba zespoły ratownicze z pobliskiego Koniecpola i Dąbrowy Zielonej były w tym czasie z pacjentami w Częstochowie – informuje Tomasz Czech kierownik biura wezwań pogotowia. – Pech chciał, że nie były bliżej, w swoich stacjach. Natychmiast po telefonie z Lelowa wysłaliśmy tam koniecpolską karetkę. Nie zbagatelizowaliśmy tego zgłoszenia i zespół jechał na sygnale. No cóż, droga z Częstochowy jest niestety znacznie dłuższa niż z Koniecpola.


A w przyszłym roku...

Kierownik Czech nie wyklucza, że do tragedii mogłoby nie dojść, gdyby w okolicy działał już przewidywany przez system ratowniczy zespół ratunkowy w Janowie. Taki punkt wyjazdowy zacznie jednak funkcjonować najprawdopodobniej dopiero w przyszłym roku.

– Mamy do dyspozycji określoną liczbę karetek w terenie, po jednej w każdej terenowej stacji – informuje kierownik Czech. – Jeżeli są zajęte, pozostaje tylko wysyłanie pogotowia z Częstochowy, innego wyjścia nie ma.


Ks. Marcin, wikary parafii w Lelowie:

To było jakieś pół godziny przed planowanym na godzinę 15 pogrzebem. Usłyszałem, że ktoś zasłabł w kościele i trzeba wzywać pogotowie. Natychmiast tam pobiegłem. Pan Tadeusz leżał na ławce, nie wiem, czy go tam ktoś położył, czy też sam upadł w tym miejscu. Zacząłem go reanimować, robiłem masaż serca. Gdy pojawiłem się na miejscu wyczułem tętno i słaby puls. Mimo reanimacji zacząłem go jednak tracić. Po masażu serca na chwilę odzyskał oddech, ale niestety nie udało się go uratować. Razem z księdzem proboszczem udzieliliśmy mu ostatniej posługi.

Podpis: Dzisiaj ma się odbyć pogrzeb Tadeusza Błaszczyka, który zmarł w kościele, na pogrzebie znajomego. Zdjęcia: Mariusz Pietrzyk

od 7 lat
Wideo

Potężne ulewy i gradobicia. Strażacy walczyli żywiołem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czestochowa.naszemiasto.pl Nasze Miasto