- Jesteśmy jednym z najczęściej odwiedznych muzeów na Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego- mówi Eugeniusz Kałamarz.
Częstochowski zakład i Muzeum Zapałek bardzo się podobają Szwajcarom
Chcieli nawet kupić automat do produkcji zapałek i zrobić unikatową ekspozycję u siebie.
Częstochowskie Muzeum Zapałek mieści się w halach produkcyjnych zapałczarni. To też jest atut Muzeum Zapałek. Nie ma tu sal wystawowych. Wszystko jest tak jak w zakładzie przemysłowym.
Wystarczy włączyć maszyny, które są sprawne i ruszy produkcja zapałek
Przedsiębiorstwo założyli w latach 1880-1882 Niemcy Karol von Gehlig i Julian Huch. W 1913 roku zakład zniszczył pożar. To dramatyczne wydarzenie zostało utrwalone na pierwszym, nakręconym na ziemiach polskich filmie. We wrześniu br. odbędzie się w Częstochowie, zorganizowana z inicjatywy muzeum sesja naukowa poświącona temu wydarzeniu. W latach 20. ubiegłego wieku zakład wydzierżawiła spółka akcyjna Polskiego Towarzystwa Przemysłu Zapałczanego. Umowa miała obowiązywać do 1965 roku. Zainstalowano nowe maszyny, na których produkcja trwa do dzisiaj. Modernizację fabryki zakończono w 1930 roku. Po II wojnie światowej zakład upaństwowiono. W 1997 r. firmę sprywatyzowano. Do zapałczarni drewno trafiało prosto z lasu. Kilkunastometrowe bale cięto na kawałki długości 65 cm i korowano. Zapałki wytwarzano z drewna osikowego, które łatwo się zapala, jest jasne i plastyczne - nie trzeba go obrabiać przed położeniem na taśmę produkcyjną. Kawałki drewna trafiały do łuszczarki, która ścina klocek na taśmę jak rolkę papieru, o grubości 2,2 milimetra. Z taśmy wycinano patyczki o długości 43 mm. W ciągu godziny można było wyprodukować około 10 milionów patyczków. Później patyczki impregnowano. Kolejny etap produkcji to kąpiel patyczków w gorącąej parafinie, która jest nośnikiem płomienia . Następnie formowane są główki patyczków z masy zapałczanej. Jest w niej 15 różnych składników, w tym najważniejszy - chloran potasu. Ostatni etap produkcji to nanoszenie na boki pudełek specjalnej masy, której głównym składnikiem jest fosfor czerwony.
Wizytówką częstochowskiego przedsiębiorstwa są zapałki w pudełku z etykietą, na której jest czarny kot. To znak zastrzeżony przez częstochowską zapałczarnię. Jeszcze przed wojną były próby podrabiania tego znaku handlowego. W latach 90. Anglicy stylizowali swoje etykiety na wzór częstochowskich. Ich kot był jednak bardziej kanciasty, ale przypominał częstochowskiego. Konieczna była interwencja Urzędu Patentowego i Anglicy przestali wykorzystywać znak kota.
- Nasza linia technologiczna to rarytas na skalę europejską. Nigdzie w Europie nie można tego zobaczyć - podkreśla Eugeniusz Kałamarz. - Najważniejszy jest jednak zespół ludzi, którzy potrafią obsługiwać te zabytkowe maszyny z początku XX wieku. Trzeba o tym pamiętać. Nie wolno dopuścić, aby nasze muzeum przestało istnieć.
============11 (pp) Zdjęcie Autor(35643823)============
Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?