Jak dojechać do Gródka? - mężczyzna na rynku w Lelowie zastanawia się jak najprościej wytłumaczyć dojazd do wioski. - To najpierw trzeba skręcić z drogi na Szczekociny do Białej. A w Białej, za kapliczką w lewo i potem już lasem.
Jeszcze sprawdzamy na mapie. Jedziemy wskazanym szlakiem. Przejeżdżamy przez Białą i jesteśmy na leśnym dukcie. Chyba pomyliliśmy drogę. Na mapie jest oznaczona jako powiatowa. A tu piach.
- Nie ma do Gródka innej drogi - zapewnia nas jeden z gospodarzy w Białej. - Chyba że przez Nakło. Ale i tam od szosy trzeba jechać taką leśną ścieżką jak ta.
Kilka kilometrów wolnej jazdy i docieramy do Gródka. Wioska na skraju lasu. Pośrodku kaplica. Zamknięta. Kilka domów.
- We wsi mieszka chyba mniej niż pięćdziesięciu ludzi - mówi Emilia Kurek.
- Nie licząc letników - dodaje jej mąż Władysław, najstarszy, liczący 76 lat mieszkaniec Gródka.\
Najlepiej mają się ci, którzy dostają renty, emerytury. Z rolnictwa nie sposób tu wyżyć.
- Mamy słabe ziemie, piąta, szósta klasa - twierdzi Emilia Kurek. - Tylko żytko i kartofle się na polu rodzą.
Kiedy w Koniecpolu prosperowały zakłady płyt pilśniowych i remontowe także mieszkańcy Gródka mieli w nich pracę. Do Koniecpola jest kilkanaście kilometrów. Dojeżdżali rowerami do przystanków autobusowych i na czas byli w robocie. Kto zdążył przed kryzysem koniecpolskich firm wyrobić emeryturę, ma teraz z czego żyć.
Rytm we wsi toczy się według "dni sklepowych". A są takie dwa: wtorek i piątek. Dwa razy w tygodniu do Gródka zajeżdża sklep objazdowy. Można kupić prawie wszystko - żywność, artykuły przemysłowe, proszki do prania itp. Mieszkańcy bardzo chwalą właściciela sklepu. Jeszcze nigdy nie zawiódł. Nawet w najcięższą zimę. Codziennie, inny objazdowy sprzedawca rozwozi świeży chleb. Ale on więcej zarabia na letnikach.
Msze w kaplicy odprawiane są okazjonalnie. To znaczy wówczas, gdy ktoś ze wsi zamówi u księdza w Nakle intencję. Bo do parafii Nakło należy Gródek. Kilka kilometrów przez las.
Letnicy dzielą się na dwie kategorie. Pierwsza to ci, którzy mieszkają w starej wsi. Rodzina miejscowych przyjeżdżająca na wakacje. Tak jak Kamil Kuzera. Chłopak przyjechał z Częstochowy do babci.
- Jest super - chwali sobie wakacje w Gródku Kamil. - Łowię ryby w Pilicy, jeżdżę na rowerze.
Miejscowych rówieśników do zabawy wielu nie ma. We wsi jest kilkoro dzieci w wieku szkolnym. Uczą się w Lelowie.
- Za naszej młodości do szkoły w Białej trzeba było chodzić przez las - starsi jakby trochę zazdrościli młodym. - A teraz autobus szkolny przyjeżdża.
Druga grupa letników to mieszkańcy nowej wsi. Tej pobudowanej na działkach w lesie. Tych domów jest już około dwustu. I z roku na rok przybywa nowych. Do Gródka uciekają mieszkańcy Śląska, Zagłębia. Mirosław Luboń przyjeżdża na weekendy i urlopy z Sosnowca. Jego córka z babcią jest tu przez kilka miesięcy. Dom jest murowany, praktycznie całoroczny. Takich jest jeszcze niewiele. Większość to domy letniskowe, różnej wielkości, klasy.
Obie części wsi żyją w symbiozie. Miejscowi trochę zarabiają na sprzedaży jajek, mleka, warzyw, przy budowie domów. Przybysze cieszą się z ciszy, świeżego powietrza. Mają światło, wodę czerpią, jak gospodarze w starej wsi ze studni. Pewne problemy mogą być z toaletami. Od czego jednak są sławojki.
Gródek to maleńki punkt na bardzo szczegółowych mapach. To miejsce na ziemi, które znaleźli ludzie z miasta i dom rodzinny tych żyjących tu od pokoleń.
Kalendarz siewu kwiatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?