Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MM Trendy. #Rozmowa miesiąca. Pascal Brodnicki: Bardzo smakowity kawałek kuchni

MM Trendy
Co lubi jeść, a czego woli nie brać do ust. Którą kuchnię kocha, a którą omija podczas swoich telewizyjnych programów. W trakcie wizyty w Szczecinie Pascal Brodnicki opowiedział nam, ile potraw udało mu się dotąd przygotować przed kamerami, a także zdradził czy próbuje dania Karola Okrasy i co z tego wynika.

Rozmawiała: Bogna Skarul / Foto: Andrzej Szkocki

- Z jakim daniem kojarzy się Panu Szczecin?
- Hm... z żadnym. NO może z flądra z surówką, ale to typowe danie dla całego wybrzeża.

- Jak to! A paprykarz szczeciński?
- O... paprykarz. Pewnie, że znam. Ale ja go nie nazywam potrawą. Nigdy nie przyrządzałem paprykarza. Nie znam przepisu.

- Jakie potrawy lubi Pan przygotowywać?
- Takie, które po pierwsze mi smakują, po drugie - są różnorodne. Lubię każdą kuchnię. Lubię gotować dania, które są ciekawe smakowo.

- Każdy z nas ma jakąś potrawę, którą ceni bardziej niż inne. Słyszałam, że kiedyś jadał Pan przede wszystkim naleśniki.
- Ale to było, kiedy miałem sześć lat. Teraz mam prawie 40. Już mi z tymi naleśnikami przeszło. To totalne źródło glutenu. Są zrobione na pszenicy. Poza tym są tam jajka, a do tego są smażone na oleju. A to nie jest fit, nie jest zdrowe. A ja teraz kieruję się na zdrową kuchnię. Preferuję kuchnię opartą na przyprawach, świeżych ziołach, kaszach. Nie interesuje mnie też kuchnia, w której jest przerost formy nad treścią, a kelner mi mówi, że mam jeść od lewej do prawej. Wolę kuchnię charakterystyczną dla wsi w Malezji czy we Włoszech lub Polską, opartą na grzybach czy polskich ziołach.

- Jaką kuchnię zaproponowałby Pan Polakom, by jej spróbowali?
- Już dwanaście lat pracuję z telewizją i dla samej telewizji zrobiłem już ze dwa tysiące potraw. Wszystkie bym polecił. Jednak najlepiej niech każdy gotuje potrawy, które mu smakują. Ale radzę przynajmniej raz spróbować curry z kolendrą i bazylią. Może być do tego pasta curry - czerwona albo żółta. A do tego wszystkiego mięso kacze albo z indyka.

- Zawsze mnie ciekawiło, kiedy Pan tak gotuje na ekranie, to kto później zjada te dania?
- Od razu zaznaczę, że kiedy gotuję dla telewizji, to nic nie jest oszukane. Jak mi wyjdzie, tak jest. Nic nie „podbijam”, żeby ładnie wyglądało. A kto później to zjada? Najczęściej ludzie z ekipy - kamerzyści, cała technika.

- Trochę im zazdroszczę.
- (śmiech) Dla mnie to są tacy testerzy. Gdy widzę bandę ludzi nad talerzami z moimi daniami i widzę, jak im się uszy trzęsą, to wiem, że to jest smaczne.

- Ma Pan korzenie francuskie. Kuchnia francuska, szczególnie w Polsce, uchodzi za wyrafinowaną, wykwintną, a jednak gotuje Pan domowo. Dlaczego?
- Pracowałem w kilku restauracjach z gwiazdkami Michelina, ale kiedy rozpocząłem współpracę z telewizją, nie mogłem przecież widzom pokazywać, jak gotować dla „francuskiego pieska”. Musiałem pokazywać fajne jedzenie, ale też takie, które nie wymaga dużo składników i długiego czasu przygotowania. Chodziło mi raczej o to, by zachęcić ludzi, którzy myślą, że nie mają talentu do gotowania, żeby jednak zaczęli gotować i dobrze się odżywiać.

- Jak to jest pracować w restauracji z gwiazdkami Michelina?
- To praca bardziej laboratoryjna. Każda potrawa jest bardzo dopieszczana. W takich restauracjach serwuje się dania, które wymagają dłuższego czasu przygotowania. Poza tym składniki nie są tanie, a żeby przyrządzić dobre danie, trzeba się napracować. Są osoby, które lubią bardzo wyrafinowane dania. A ja dziś wolę kuchnię prostszą. Przyjdzie jednak czas, że wrócę do tej bardziej wyszukanej.

- Lubi Pan uczyć Polaków gotowania?
- Nie tylko Polaków. W ogóle lubię pokazywać, jak przyrządzać dania. Sam dużo czerpię od ludzi. To nie jest tak, że urodziłem się z drewnianą łyżeczką. Musiałem sam gotować, czytałem dużo książek na ten temat. Gotowałem, próbowałem. Czasami się nie udawało, ale że jestem dość uparty i lubię perfekcyjność, to później powtarzałem te przepisy, aż się udało. Zawsze mi zależało, by był najlepszy smak, najlepsza konsystencja, najlepszy wygląd. Lubię edukować ludzi, bo gdy sami coś sobie później ugotują i im smakuje, to są radośni. Dla mnie największy sukces jest wtedy, kiedy na przystanku tramwajowym spotykam starszą panią, a ona mi mówi, że dziadek od pewnego czasu co czwartek je spaghetti carbonara, bo mu bardzo zasmakowało po moim programie.

- Często zaczepiają Pana na ulicy?
- Oj często. Ale bardzo to lubię. Dostaję sporo maili, bardzo sympatycznych, że potrawy, które pokazuję na ekranie, smakują. Moje gotowanie na ekranie pokazywane jest nie tylko w Polsce, ale także w Chinach, Hong Kongu. Stamtąd dostaję maile, na przykład typu, że nikt tam do tej pory nie znał tzatzików. Dla nas to banalne, a tam robi karierę. Od kilku lat coraz intensywniej pracuję, żeby edukować też dzieci. Chodzi o to, aby dzieci, kiedy odejdą z domu, potrafiły same coś sobie przygotować i żeby to nie były dania z półproduktów i żeby były zdrowe.

- Jaką kuchnię najbardziej Pan lubi?
- To za ciężkie pytanie. Jem mięso, ryby, owoce morza, kasze i warzywa. Kilka lat temu powiedziałbym, że jestem przede wszystkim mięsożerny, ale teraz zmieniło się moje menu. Jestem teraz bardziej za kuchnią słoneczną - dużo warzyw, kasz, dużo pestek, owoców. Taka kuchnia mnie teraz kręci.

- Co to znaczy dobry kucharz?
- Taki, który potrafi wszystko uratować. To także kucharz, który lubi swoją pracę i nie liczy jej godzin. Ale myślę, że to dotyczy każdego zawodu. Dobry kucharz, to też taki, który lubi gotować i jeść, ale to nie oznacza od razu, ze dobry kucharz musi być gruby. Wcale nie. Poza tym kucharz w swoich daniach musi potrafić przekazać swoje emocje. Bardzo w to wierzę. Dobry kucharz powinien być profesjonalistą, powinien cały czas się szkolić, powinien być otwarty na nowe rzeczy, powinien przyglądać się temu, jak wygląda kuchnia gdzieś dalej, w innych krajach.

- Jak to jest, że nagradzanymi kucharzami z liczących się na świecie restauracji są mężczyźni. Natomiast na co dzień, w kuchni w domu gotują kobiety?
- Ci, którzy nigdy nie pracowali w kuchni zawodowej myślą, że to jest miękka praca. A to jest ciężki kawałek chleba. Trzeba tam spędzać mnóstwo czasu. To nieustanna harówa - gorąco, ciśnienie. To pewnie dlatego w większości kuchni pracują faceci. Zaś kobiety, które pracują w kuchni, i które poznałem, gotują bardziej finezyjnie, mniej chaotycznie.

- Z Pańskich obserwacji - jakie polskie dania miałyby szanse na podbój świata?
- Na pewno dania z owoców. W końcu jesteśmy słynni na całym świecie z dorodnych i smacznych jabłek. Mamy też świetne warzywa i grzyby. Niesamowite mamy mięso - dziczyznę. Świetny mamy żurek czy chłodnik. Jak przyjeżdża do mnie Francuz, który wcześniej nigdy nie był w Polsce, zawsze podaję mu chłodnik. Mamy też wspaniałe pierogi, które można podawać z różnym farszem. Ja jednak nie podejmuję się tego, by uczyć Polaków, jak gotować po polsku. To przez mój akcent. Byłbym niewiarygodny. Na szczęście jest Karol (Okrasa - przyp. red.), który specjalizuje się w pokazywaniu starych polskich przepisów. Ja natomiast specjalizuję się w przekazywaniu przepisów spoza Polski.

- No właśnie, a jak się Panu współpracuje z Karolem Okrasą?
- Dobrze.

- Kłócicie się w kuchni?
- Czasami.

- A próbujecie nawzajem swoich dań?
- Gdy następnego dnia nie mam nic do roboty i mogę zaryzykować, że będę chory, to wtedy spróbuję.

- ???
- Oczywiście to był żart. To właśnie przykład naszego komunikowania się ze sobą. Takie gry między nami. Pewnie, że jem, co on robi i on je to, co ja zrobię.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Chmieleńskie Babki Wielkanocne 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto