Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kultowa Aleja Frytkowa z Częstochowy umiera. Znikają kolejne budki

Bartłomiej Romanek
Bartłomiej Romanek
Aleja Frytkowa w Częstochowie. Tak nazywa się od lat ulicę Piłsudskiego. Niestety budek z frytkami pozostało tam niewiele
Aleja Frytkowa w Częstochowie. Tak nazywa się od lat ulicę Piłsudskiego. Niestety budek z frytkami pozostało tam niewiele Bartłomiej Romanek
Aleja Frytkowa przechodzi do historii. Z kultowej ulicy Piłsudskiego, która słynęła w całej w Polsce z najtańszych frytek, znikają kolejne budki oferujące ten przysmak w cenie 2 zł za 100 gram. A przecież na przełomie wieków na frytki na Piłsudskiego przyjeżdżało się z całej Częstochowy, a miejsce było chętnie odwiedzane również przed podróżnych wysiadających na dworcu Częstochowa Osobowa.

Aleja Frytkowa w Częstochowie: kultowe miejsce przechodzi do historii

Aleja Frytkowa w Częstochowie. Kultowe miejsce z przełomu XX i XXI wieku dzisiaj jest już tylko cieniem, niewyraźnym wspomnieniem dawnej świetności. Przy ulicy Piłduskiego jeszcze kilka lat temu stało kilkanaście budek oferujących jedną z najpopularniejszych przekąsek na świecie – frytki. Te z Piłsudskiego były najtańsze w Polsce. I zapewne niska cena sprawiała, że wszystkim bardzo smakowały. Do frytek można było zamówić keczup oraz najróżniejsze sosy. Nikt nie reglamentował soli, ani słodkiej papryki, którą także dosypywano do frytek.

Nikt nie narzekał, że to niezdrowe, bo kupienie frytek na Piłsudskiego było w modzie. Mogłeś nie tylko tanio zjeść, ale i spotkać znajomych, bo Aleję Frytkową w czasach świetności codziennie odwiedzały setki, jeśli nie tysiące mieszkańców.

Jaka Aleja Frytkowa? Budki można policzyć na palcach jednej ręki

Odwiedziliśmy słynną Aleję Frytkową, ale obecnie to już nazwa zdecydowanie na wyrost, bo budki i punkty serwujące tanie frytki można policzyć na palcach jednej ręki. Dlaczego Aleja Frytkowa umiera? Zdaniem niektórych frytka przegrała z nowoczesnością i ze zmianą gustów kulinarnych, ale właściciele budek przekonują: budki zamykane są, bo z powodu budowy centrum przesiadkowego ruch na ulicy Piłsudskiego od wielu miesięcy jest niewielki ruch, a przez to brakuje klientów.

- Aleja Frytkowa? Jaka Aleja Frytkowa – śmieje się jeden ze sprzedawców, wskazując na puste miejsce, w których jeszcze niedawno stały budki z najsmaczniejszymi frytkami na świecie.

Sławomir Kurek prowadzi własną budkę na ulicy Piłsudskiego od 14 lat. - Kupiliśmy ją jeszcze od pierwszych właścicieli. To najstarsza budka na tej ulicy, ale nie pierwsza, która serwowała frytki, bo pod tym względem pierwszy był Gucio. W naszej budce dawno temu sprzedawano lane, ciemne piwo. Pamiętam, jak przychodziliśmy tutaj z ojcem na piwo przed meczem Włókniarza, a później szło się na stadion – mówi pan Sławomir, którego pytamy, czy prawdą jest tak, że powodem likwidacji większości budek jest windowany przez PKP czynsz.

- To nieprawda. Czynsz jest podnoszony co roku, ale głównym powodem jest trwający trzy lata remont ulicy Piłsudskiego. Dlatego nie ma klientów. Skończy się ten remont, to ma się rozpocząć przebudowa dworca i nie wiem, jak to dalej będzie. Łatwo nam nie jest, sam musiałem rozpocząć dodatkową pracę, żeby to wszystko utrzymać. Poza tym kiedyś budka była otwarta przez całą dobę, teraz otwieramy tylko do godz. 22 – mówi Sławomir Kurek.

Jego zdanie podziela sprzedawczyni z budki obok. - Nie ma ruchu z powodu remontu – mówi nam kobieta. Niektórzy z prowadzących działalność gospodarczą żartują nawet, że ruch spadł tak bardzo, iż z cieszącej się nienajlepszą reputacją ulicy Piłsudskiego zniknęli nawet żule. - Jedni wymarli, inni przenieśli się gdzie indziej – mówi jeden z mężczyzn.

Legendarny "Gucio" skrywa w sobie wspomnienia tysięcy częstochowian

Pusty stoi legendarny „Gucio”. To w tej budce wszystko się zaczęło. Ona jako pierwsza oferowała frytki z bardzo przystępnej cenie. W latach 90. i na początku obecnego stulecia była ona niezwykle popularna, wybierając się w Aleję Frytkową, mówiono, że idzie/jedzie się do Gucia. Później stali bywalcy ulicy Piłsudskiego zmieniali swoje upodobania i żywo dyskutowali, w której budce podawane są najlepsze frytki. „Gucio” stracił palmę pierwszeństwa, a obecnie jest w ogóle nieczynny.

Brak budek z frytkami starają się wykorzystać lokale świadczące inną działalność kulinarną. Od kwietnia działa tutaj lokal „Yem Tu”, oferujący kuchnie indyjską. Co ciekawe „Yem Tu” przeniosło się na ulicę Piłsudskiego ze Starego Rynku, gdzie problemem również była jego modernizacja i związane z tym utrudnienia. Czy kuchnia indyjska przyjmie się na ulicy Piłsudskiego? Na razie trudno prognozować, bo pół roku działalności w nowym miejscu w czasach pandemii nie jest miarodajne.

Kebab wypiera frytki. Będzie Kebab aleja?

Ale nie tylko kuchnia indyjska wypiera frytki. Jeszcze skuteczniej czynią to lokale z kebabem, które sukcesywnie opanowują polskie miasta, w tym Częstochowę. Aleksander Wierny, naczelnik Wydziału Kultury, Promocji i Sportu zauważa, że mniejsze zainteresowanie frytkami bierze się ze zmiany stylu życia częstochowian i Polaków.

- Na pewno nasze gusta i upodobania kulinarne się zmieniły. Wolimy usiąść w restauracji i wybrać inne potrawy – przekonuje Aleksander Wierny, którego wydział zasłynął organizacją alternatywnej Frytki Off. Na festiwal zapraszano najbardziej znanych artystów sceny niezależnej. Całość pierwotnie odbywała się na ulicy Piłsudskiego. Ta kultowa impreza przyciągała tysiące widzów i tak było do ubiegłego roku, nawet mimo tego, że przeniesiono ją do Parku Lisiniec. W tym roku nie odbyła się z powodu pandemii koronawirusa.

Miasto nie ma jednak planów, aby wrócić z Frytką na Piłsudskiego. - W przyszłości po wybudowaniu węzłów przesiadkowych jest to niemożliwe. Nie mamy obecnie opracowanego żadnego projektu związanego z ulicą Piłsudskiego, ale chcielibyśmy rewitalizować Stare Miasto podczas specjalnego cyklu projektów związanych ze Starym Rynkiem. Na razie nie mogę jednak zdradzać szczegółów – mówi Aleksander Wierny.

Bez festiwalu Frytka Off i bez planów kulturalnych wobec ulicy Piłsudskiego, przyszłość budek jest w Częstochowie zagrożona, nad czym ubolewa wielu mieszkańców miasta.

- To byłaby wielka szkoda, gdyby Aleja Frytkowa zniknęła – mówi Hubert Wąsek, prezes Stowarzyszenia Architektów Polskich SARP w Częstochowie. - W przypadku tych budek na pierwszym miejscu nie powinna być estetyka, a ich funkcjonalność. A to prawdziwa „krew miasta”, bo budki powstały w tym miejscu tylko dlatego, że na Piłsudskiego był ruch, było tutaj dużo ludzi. To przykład drobnej przedsiębiorczości, która dla miasta jest bardzo ważna, a która nie zawsze jest dostrzegana.

Zdaniem Huberta Wąska nie warto więc zastanawiać się nad ujednoliceniem wyglądu budek. - Myślę, że jeśli ktoś odnowiłby budkę, a inni zobaczyli, że przyciąga to klientów, to inni poszliby ich śladem i też odnowiliby swoje budki – dodaje Hubert Wąsek.
Inne spojrzenie na budki ma Grupa Elanex, która zaprosiła estetyk miejską i PKP SA do współpracy przy ujednoliceniu budek.

Częstochowianie ciepło wspominają Aleję Frytkową

W ostatnich latach w Częstochowie doszło także do ważnych zmian w życiu nocnym miasta. Dawniej największy ruch w weekend generowało Biznes Centrum (knajpy w centrum miasta niedaleko Wałów Dwernickiego), w pobliżu był również klub Depo. To sprawiało, że w nocy ulicę Piłsudskiego chętnie odwiedzali imprezowicze, którzy chcieli się posilić po nocy pełnej dobrej zabawy. Obecnie nocne życie w Częstochowie koncentruje się bliżej Jasnej Góry. Częstochowianie chętniej spotykają się na kolacji w III alei NMP, bawią się w klubach w bramach w II alei NMP.

Co dzisiaj częstochowianie sądzą o Alei Frytkowej? Część z nich nadal ją odwiedza, inni mówią o niej z nutką nostalgii i podkreślają, że to już nie to samo co kiedyś.

Pan Adam, lat 41, informatyk programista:

- Pamiętam, że kiedy studiowałem z kolegami na Politechnice Częstochowskiej, to przychodziliśmy tutaj na frytki podczas przerwy w zajęciach. W pobliżu uczelni były inne lokale gastronomiczne, ale na Piłsudskiego było tanio i dużo, a to dla studentów było ważne – mówi nam pan Adam.

- Wtedy nikt z nas nie zastanawiał się, czy to co jemy jest zdrowe. Frytki były pewnie smażone wiele razy na tym samym oleju. Widziałem kiedyś, jak jedna z pań ekspedientek mieszała je przedmiotem przypominającym nogę od starego taboretu – wspomina pan Adam. - Nikomu to jednak nie przeszkadzało, bo na tym polegał cały urok jedzenia na Piłsudskiego. Później w większości budek przestano samemu obierać ziemniaki i robić z nich frytki, a sięgnięto po gotowe zmrożone produkty. Zadbano również o lepszy olej, który regularnie wymieniano, pojawiły się nowe sosy i ekologiczne torby. I paradoksalnie to zaszkodziło Alei Frytkowej. Nie ma tego dawnego czaru, zapachu, który unosił się na Piłsudskiego, dlatego nie jadłem tutaj frytek od wielu lat.

Nieco inne zdanie mają młodzi mieszkańcy Częstochowy, których spotkaliśmy w poniedziałek na Piłsudskiego. - Chętnie odwiedzam to miejsce razem z moim chłopakiem. Często kupujemy tutaj różne rzeczy w drodze do szkoły. Uważam, że to miejsce jest bardzo potrzebne – mówi nam Paulina.

Na koniec naszej wędrówki raz jeszcze podchodzimy do „Gucia”. Zabita budka działa przygnębiająco. Przecież to w niej kryją się wspomnienia tysięcy częstochowian, zwłaszcza tych w średnim wieku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czestochowa.naszemiasto.pl Nasze Miasto