Pojedynek w Jarosławiu mógł być dla częstochowskiego zespołu przełomowy. Podopieczni Arkadiusza Urbańczyka chcieli udowodnić, że wcześniejsze niezbyt udane pojedynki były jedynie wypadkiem przy pracy. Okazało się jednakże po raz trzeci w tym sezonie nasz zespół nie stanął na wysokości zadania.
TYTAN rozpoczął obiecująco. Miał przewagę we wszystkich elementach i po dwóch kwartach prowadził różnicą 10 oczek 41:31.
Wydawało się, że po długiej przerwie częstochowianie nadal dominować będą na parkiecie. Tymczasem oddali inicjatywę gospodarzom.
- W trzeciej kwarcie zespół znów zapomniał, jak się gra w koszykówkę. Rywale zagęścili obronę i zaczęli utrudniać nam życie. Moi zawodnicy nie wyciągnęli z tego żadnych wniosków. Zamiast uprościć grę, zaczęli kombinować.
Pogorszyła się do tego skuteczność, no i zabrakło odrobiny szczęścia - komentuje trener Urbańczyk.
W 36 minucie gospodarzom udało się odrobić dystans. Od stanu 53:53 żadna z ekip nie była w stanie uzyskać zdecydowanej przewagi. Na minutę przed końcowym gwizdkiem arbitra TYTAN prowadził 61:58 i zwycięstwo było bliskie.
Niestety, częstochowianie najpierw stracili piłkę, a potem przy wyprowadzeniu kontry nie potrafili ulokować jej w koszu.
Kłopotów z tym nie mieli za to gospodarze.
- Mecz miał dwa oblicza. Dwie pierwsze kwarty były w naszym wykonaniu poprawne. Właściwie zawodnicy nie popełnili w nich błędów. W kolejnych dwóch coś się zacięło. Jakby w momencie zabrakło nam paliwa - podsumował częstochowski szkoleniowiec.
ZNICZ JAROSŁAW - TYTAN CZĘSTOCHOWA 63:61
(16:20, 15:21, 18:12, 14:8)
Punkty: Saran 6, Sośniak 4, Trepka 4, Surówka 7, Nogalski 15, Szynkiel 5, Migała 6, Milewski 12, Motyl 2.
Świątek w finale turnieju w Rzymie!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?