Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Janusz Gniatkowski dostanie 676 tysięcy złotych odszkodowania

Violetta Gradek
Janusz Gniatkowski z żoną Krystyną Maciejewską, która troskliwie się nim opiekuje. Fot. Irena Bazan
Janusz Gniatkowski z żoną Krystyną Maciejewską, która troskliwie się nim opiekuje. Fot. Irena Bazan
Janusz Gniatkowski, jeden z najpopularniejszych polskich piosenkarzy połowy ubiegłego wieku, po latach walki w sądzie wygrał od PZU 676 tysięcy złotych odszkodowania.

Janusz Gniatkowski, jeden z najpopularniejszych polskich piosenkarzy połowy ubiegłego wieku, po latach walki w sądzie wygrał od PZU 676 tysięcy złotych odszkodowania. W 1991 roku artysta uległ w Częstochowie poważnemu wypadkowi, który przerwał jego wspaniałą karierę.

Żona piosenkarza Krystyna Maciejewska jest jednak ostrożna. - Obyśmy otrzymali te pieniądze. Przydałyby się na podstawowe leczenie i rehabilitację Janusza - mówi.

W 1991 roku Janusza Gniatkowskiego potrącił na przejściu dla pieszych w Częstochowie fiat 126p. Artysta miał wówczas 63 lata. Sąd uznał, że winę za spowodowanie wypadku ponosi kierowca malucha. To nieszczęśliwe zdarzenie przerwało trwającą od ponad 30 lat karierę piosenkarza.

Gniatkowski przez prawie dwa miesiące był nieprzytomny. Kiedy odzyskał świadomość, nie wiedział kim jest.

- Był w śpiączce mózgowej, z której budził się na kilka chwil - mówi żona artysty.

- Siedziałam ciągle przy nim i "łapałam" minuty jego gotowości mózgowej. Uporczywie przemawiałam do niego. Gdy był zdrowy zawsze mówił barwnie, ciekawie. Po wypadku odzywał się sylabami. Ulokowałam go w pięcioosobowej sali, żeby patrzył na ludzi i od nowa uczył się życia, przypominał sobie świat - dodaje.

Całe lata trwało najpierw leczenie artysty, później jego rehabilitacja. Piosenkarz długo nie utożsamiał się ze sobą.

- Minęły dwa lata od wypadku, a Janusz mówi kiedyś do mnie: "Nie siedź tak przy mnie ciągle. Jesteś ładna, młoda. Ten Gniatkowski na pewno po ciebie wreszcie przyjedzie" - wspomina Krystyna Maciejewska. - Kiedyś na szpitalny oddział rehabilitacji przyniosłam kasetę z jego piosenkami. Włączyłam magnetofon. Janusz kręcił pedałami na rowerze i płakał na wspomnienie, że kiedyś mógł tak śpiewać. Ten szloch to było przypominanie sobie samego siebie.

Poważne uszkodzenia mózgu uniemożliwiły Januszowi Gniatkowskiemu powrót na estradę. Doznane urazy, długi okres inkubacji, operacje spowodowały, że piosenkarz stracił piękną, głęboką barwę głosu. Ze swojej kariery estradowej zrezygnowała też Krystyna Maciejewska. Postanowiła opiekować się mężem, choć lekarze nie dawali nadziei na jego powrót do zdrowia.

- Dawano mi do zrozumienia, że może umrzeć. Teraz lekarze nie mogą uwierzyć, że u człowieka po tak poważnych obrażeniach mogła nastąpić taka poprawa - mówi żona artysty. - To fascynujący człowiek. Jego inteligencja i błyskotliwość dawała mi nadzieję, że zacznie się uczyć - dodaje.

Janusz Gniatkowski - jak mówią jego bliscy - urodził się na nowo. Zaczął mówić i chodzić. Śpiewa nawet podczas kameralnych imprez.

Krystyna Maciejewska w imieniu męża wytoczyła PZU proces o rentę. Jej zdaniem ubezpieczyciel lekceważył potrzeby ofiary, a także szkody, jakie poniósł artysta w wyniku wypadku. Pierwsze odszkodowanie - 20 tys. zł - jako zadośćuczynienie "za ból i cierpienia" PZU wypłacił artyście dopiero po trzech latach. Po kolejnych trzech przyznano rentę - 1.600 zł miesięcznie. Gniatkowski i Maciejewska uważali, że to za mało. Domagali się podwyższenia świadczeń z uwzględnieniem utraconych dochodów. Twierdzą, że gdyby nie wypadek, artysta dalej koncertowałby, dając rocznie co najmniej 100 koncertów. Miał wciąż swoją publiczność, mimo zmieniających się upodobań muzycznych.

Częstochowski sąd przed dwoma laty przyznał artyście 190 tys. zł odszkodowania, ale od tego wyroku PZU odwołał się . Sąd Apelacyjny uznał jednak, że pieniądze należą się artyście i to znacznie większe niż orzekł to sąd pierwszej instancji.

- Łączna kwota orzeczonego odszkodowania to ponad 676 tys. zł. Zasądzono także rentę wyrównawczą - mówi Waldemar Szmidt, rzecznik Sądu Apelacyjnego w Katowicach. Wyrok jest prawomocny. Strony mogą złożyć skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego.

Miał festiwal

Janusz Gniadkowski mieszka z żoną Krystyną Maciejewską w podczęstochowskim Poraju.
Latem ubiegłego roku dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury Renata Surowiec zorganizowała festiwal piosenek artysty.
Impreza odbyła się w amfiteatrze, w Żarkach Letnisku, koło Poraja. Wzięły w niej udział gwiazdy lat 50., 60. i 70. ubiegłego wieku. Festiwal prowadził znany dziennikarz muzyczny Marek Gaszyński. Publiczność była zachwycona.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czestochowa.naszemiasto.pl Nasze Miasto