Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak powstawały rynki w powiecie zawierciańskim?

Patryk Drabek
Rynek w Pilicy.
Rynek w Pilicy. Zbiory Z. Kluźniaka
Jak powstawały rynki w powiecie zawierciańskim?: W zasadzie w każdym mieście w powiecie pojawiają się te same problemy - dziury w drogach. W oczach mieszkańców sprowadza się to w tym przypadku do finansów.

Jak powstawały rynki w powiecie zawierciańskim?

Tymczasem, jak przekonuje historyk Zdzisław Kluźniak, nie powinniśmy patrzeć na to tylko przez pryzmat pieniędzy, ponieważ miasto to żywy organizm.

- Jeżeli spojrzymy na miejską architekturę, to z podziwem patrzę na to, co zrobili nasi przodkowie, tworząc podwaliny miast i miasteczek w średniowieczu. Robili to wówczas z głową. Od samego początku mieli pomysł na to w jaki sposób miasteczko ma funkcjonować. W przypadku miast, które powstały w XIX lub w XX wieku, to najpierw powstawały osady fabryczne, a dopiero później próbowano dostosować do nich nowoczesne formy infrastruktury - wskazuje Zdzisław Kluźniak.

Rynek powstawał w pierwszej kolejności
W średniowieczu na początek powstawał rynek, a więc centralna część miejskiego organizmu. Dopiero później zaczynano budować całą infrastrukturę miejską, a więc kamienice i miejsca dla warsztatów rzemieślniczych. W centrum lub na obrzeżach powstawały oberże, a zawsze w centralnej części lokalizowano ratusz oraz kościół. Takie rozwiązanie możemy zauważyć w Pilicy, w Ogrodzieńcu oraz we Włodowicach.

- Najważniejsze instytucje, niezbędne dla miejskiej społeczności, powstawały w centrum. W samym Ogrodzieńcu ten średniowieczny charakter zniknął z planu miasta ze względu na to, że część rynku została zabudowana. Warto zauważyć, że wszystkie miasteczka, o których mówimy, a więc Pilica, Włodowice, Ogrodzieniec i dawny Kromołów, były miasteczkami prywatnymi należącymi do większych lub mniejszych właścicieli ziemskich - podkreśla Zdzisław Kluźniak.

Ostała się tylko Pilica oraz dawny Kromołów
W przypadku obecnego powiatu większość miasteczek znajdowała się na uboczu dużych szlaków handlowych, o czym świadczy fakt, że nie rozwinęły się tak dynamicznie, jak choćby Częstochowa. Zdaniem naszego eksperta, lepiej rozwijały się już choćby Żarki czy Lelów. Podstawowe funkcje takich miasteczek były jasno określone. Miało to być miejsce do wymiany handlowej pomiędzy wsiami a miastami. Gdy właściciel ziemski chciał skorzystać z usług rzemieślnika, to miasteczko zapewniało znalezienie odpowiedniego specjalisty.

Sam rynek spełniał wiele funkcji. Przede wszystkim był to plac targowy, ale mogli się tam również zbierać mieszkańcy, którzy wracali z ratusza, kościoła czy oberży. Rynek jako plac centralny sprawdzał się przez wiele wieków.

Już w XX wieku - ze względu na rozwój komunikacji - większość rynków zaczęły jednak przecinać drogi. Do takiej sytuacji doszło w Ogrodzieńcu i Włodowicach. Ostała się Pilica i dawny Kromołów. Warto dodać, że koszty utrzymania miasteczek ciążyły nie tylko na mieszkańcach, którzy musieli płacić różnego rodzaju daniny na rzecz ratusza, ale co najmniej w połowie pokrywał je właściciel. Dopóki byli to wielcy właściciele ziemscy, nikomu to nie przeszkadzało.

Naprawa ulicy czy też zajmowanie się otoczeniem kościoła nie było wielkim wydatkiem, ponieważ bogacze wydawali więcej podczas zagranicznych podróży. W XIX wieku większość wielkich właścicieli ziemskich z okolic Zawiercia jednak zniknęło, a nowi właściciele nie dysponowali już taką potęgą finansową.

W związku z tym, że sami przeżywali kryzys, Piotr Gostkowski miał zamiar przekształcić miasteczko Kromołów w wieś i wystosował petycję do władz carskich. Sami mieszkańcy zbojkotowali jednak ten pomysł. Nie potrafili docenić faktu, że płaciliby niższe podatki, ponieważ obawiali się tego, że trafią w kamasze pańszczyźnianego chłopa. Dla kontrastu, Poręba jest jednym z miast, które powstało na przełomie XIX i XX wieku, a prawa miejskie uzyskała w latach 70. To przede wszystkim ulica o długości około 10 kilometrów, wzdłuż której powstała cała infrastruktura mieszkalna, chociaż nie tylko. Wybudowano też szkoły i sklepy. - Współczesne miasta powstawały na takiej zasadzie, że w jeden organizm wtłoczono kilka wsi z typową zabudową wiejską. To jest problem dla miejskich urbanistów oraz samorządów, ponieważ jak teraz myśleć o oszczędnościach skoro infrastruktura jest rozrzucona liniowo na dużej przestrzeni - zaznacza Zdzisław Kluźniak. Podobnie jest z Zawierciem, które nie ma rynku i jak widać, trudno będzie tę sytuację zmienić. Mieszkańcom pozostaje upadająca ulica Marszałkowska lub Plac św. Jana Pawła II w Zawierciu, w pobliżu dworca PKP.

od 12 lat
Wideo

Dobre i złe sąsiedztwo grochu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zawiercie.naszemiasto.pl Nasze Miasto