Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak dobrze mieć sąsiada...

Piotr Piesik
Pirotechnicy wynoszą materiały wybuchowe, znalezione w mieszkaniu przy 
ul. Ruckemanna. Sąsiedzi nie mieli o tym pojęcia.  Fot: JAKUB MORKOWSKI
Pirotechnicy wynoszą materiały wybuchowe, znalezione w mieszkaniu przy ul. Ruckemanna. Sąsiedzi nie mieli o tym pojęcia. Fot: JAKUB MORKOWSKI
Słowa starego przeboju nie do końca ilustrują gehennę - to akurat odpowiednie określenie - jaką przechodzi wielu z nas, kiedy zdarzy nam się kiepski sąsiad.

Słowa starego przeboju nie do końca ilustrują gehennę - to akurat odpowiednie określenie - jaką przechodzi wielu z nas, kiedy zdarzy nam się kiepski sąsiad.
Pół biedy, jeżeli będzie urządzał nocne imprezy do białego rana, nie sprzątał wspólnego korytarza według ustalonego grafiku, wyprowadzał psa pod nasze okna lub borował dziury wiertarką udarową całymi godzinami. To wszystko skończy się naszym zdenerwowaniem. Sąsiedzkie nieporozumienia doprowadzić jednak mogą nawet do zagrożenia życia.

- Na szczęście rzadko dochodzi do takich przypadków, ale sąsiedzkie awantury kończą się czasem ciężkim pobiciem z użyciem niebezpiecznych narzędzi. Bywa, że ludzie tracą życie z rąk sąsiadów lub z powodu ich działania. Przecież tragiczne w skutkach podpalenie przy ul. Kosmicznej, gdzie życie straciła czteroosobowa rodzina, było dziełem sąsiada - mówi nadkom. Joanna Lazar, rzecznik prasowy komendanta miejskiego policji w Częstochowie.


Narkomańskie meliny

Policja nie prowadzi statystyki, w której wyszczególnione byłyby przestępstwa czy wykroczenia, popełnione przez sprawców na ludziach, żyjących obok nich, nieraz praktycznie przez ścianę.
Z doświadczenia dzielnicowych i policji kryminalnej wynika, że bardzo często u podłoża takich zdarzeń leży alkohol i narkotyki. Do butelki zaprasza się sąsiadów, a kiedy wódki czy wina zabraknie, wystarczy błahy powód, by doszło do zwady. Wtedy fruwają krzesła, w ruch idą noże i "tulipany".
W melinach narkomanów znajdowane są ciała tych, których organizm już nie wytrzymał ćpania oraz tych, którzy za wszelką cenę chcieli zdobyć kolejną "działkę".

Niedawny pożar mieszkania w III Alei, również zakończony tragicznie, wybuchł właśnie w lokalu, gdzie produkowano narkotyki.


Strzeżcie się!

Uciążliwy sąsiad najbardziej może zatruć życie szczególnie w bloku wielorodzinnym. Jeżeli spowoduje pożar, zagrożone będą inne mieszkania. Zaniedba instalację wodociągową - zaleje tych, którzy mieszkają poniżej. Znane są przypadki "zbieraczy śmietnikowych", gromadzących rozmaite przedmioty. W takich mieszkaniach lęgnie się robactwo, gryzonie, w całym bloku śmierdzi jak na wysypisku.

- Na interwencję mieszkańca wyjeżdża nasz patrol i dokonuje kontroli sytuacji na miejscu. Najczęściej stwierdza głośną muzykę lub domową awanturę. Bywa, że interwencja strażników, perswazja lub pouczenie o ewentualnych sankcjach wystarcza do uspokojenia nastrojów. Kiedy nikt nam nie otwiera, a z wnętrza dochodzą odgłosy bójki czy krzyki, prosimy o pomoc policję - wyjaśnia Jarosław Jaworski z częstochowskiej Straży Miejskiej.
Strażnicy najlepiej znają "poszukiwaczy skarbów" ze śmietników. Byli tacy na Warszawskiej, Krakowskiej, są na każdym praktycznie blokowisku. Jeżeli nie pomagają interwencje - takie nagromadzenie szpargałów grozi pożarem i rozplenieniem robactwa. W skrajnych przypadkach kierowany jest wniosek do sądu o wywiezienie śmieci z miejsc ogólnodostępnych na wysypisko. Z mieszkań już nie - tu musi interweniować straż pożarna. Zdarza się, że już jest za późno. Mieszkańcy ul. Kopernika do dziś opowiadają, jak strażacy wyrzucali z I piętra na ulicę płonące szmaty z kompletnie zagraconego mieszkania zbieracza.


Pozostaje szpital?

Z sąsiedzkimi nieporozumieniami walczą też administracje domów i spółdzielnie mieszkaniowe. Skutek jest podobny.
- Nasza spółdzielnia jest duża, działają więc dwie rady osiedla, a przy nich komisje porządku domowego. Próbują załagodzić sytuację, ale nie zawsze jest to możliwe. Mieliśmy przypadek ludzi chorych na schizofrenię, których na nasz wniosek hospitalizowano. Bywają tak zapiekłe konflikty o naprawdę błahe sprawy, że kończy je tylko wyprowadzenie się lub zgon jednej ze stron, oczywiście z przyczyn naturalnych - mówi Teresa Palka, zastępca prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej Północ.

Statuty spółdzielni przewidują takie sytuacje, gdy jeden lokator zagraża wręcz innym, np. przechowując materiały niebezpieczne w piwnicy czy odkręca gaz. Można go wykluczyć z członkostwa, potem wnieść wniosek o eksmisję. W Północy istnieje już precedens - wykluczono człowieka, odkręcającego wodę, zalewającego cały pion i wychodzącego na spacer.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja podsumowała majówkę na polskich drogach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czestochowa.naszemiasto.pl Nasze Miasto