Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Furiatowi z Boguszowic grozi nawet dożywocie

Barbara Kubica, wsp. Barbara Musiałek
Krzysztof W. został wczoraj doprowadzony na przesłuchanie
Krzysztof W. został wczoraj doprowadzony na przesłuchanie Fot. Bartek Syta
Cztery zarzuty: usiłowania zabójstwa przy użyciu broni palnej członków swojej rodziny, policjanta, nielegalne posiadanie broni i spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa osób postronnych usłyszał wczoraj rano 39-letni Krzysztof W., sprawca sobotniej strzelaniny w Rybniku-Boguszowicach.

Mężczyzna przyznał się do wszystkich zarzutów, ale nie chciał składać bliższych wyjaśnień.

- Zatrzymany nie odpowiedział na ani jedno pytanie zadane mu przez prokuratora. Oficjalnie nie znamy więc motywów działania tego mężczyzny ani jego wersji wydarzeń - mówi Jacek Sławik, szef Prokuratury Rejonowej w Rybniku.

Przed siedzibę rybnickiej prokuratury 39-letni górnik, który w sobotnie popołudnie urządził w swoim domu krwawą rzeź, został przewieziony wczoraj kilka minut przed godziną 10. W czasie przesłuchania był bardzo spokojny. - Nie wykluczył, że zdecyduje się na złożenie wyjaśnień przed sądem. My natomiast wystąpiliśmy od razu do Sądu Rejonowego w Rybniku z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie na okres 3 miesięcy - mówi prokurator Sławik. Decyzja ma zapaść najpóźniej dzisiaj rano. Podejrzanemu grozi dożywocie.

Od soboty w domu furiata, przy ulicy Braci Nalazków w dzielnicy Boguszowice nieprzerwanie pracują prokuratorzy i policjanci. - Na miejscu oddano kilkadziesiąt strzałów. Ilość śladów już zabezpieczonych na miejscu, jak i tych, które jeszcze trzeba zabezpieczyć, jest więc bardzo duża - mówi prokurator Jacek Sławik. W domu Krzysztofa W. policjanci zabezpieczyli co najmniej 5 sztuk broni. - Kiedy weszliśmy do domu, broń była porozrzucana po całym mieszkaniu. Karabin automatyczny, z którego sprawca strzelał przez okno, leżał na podjeździe - mówią policjanci.

Ponieważ antyterroryści znaleźli także materiały wybuchowe i sporą ilość zapalników kopalnianych, śledczy badają też, skąd desperat je miał. Nie wykluczają, że sprawca strzelaniny ukradł je z kopalni Jankowice, w której od 20 lat pracował.

- W tym kierunku także prowadzimy czynności śledcze, przesłuchujemy świadków. Nie zamykamy też listy zarzutów. Być może sprawca zostanie oskarżony także o nielegalne przechowywanie amunicji i środków wybuchowych - mówi Sławik.

Na dalsze ruchu prokuratury czeka dyrekcja kopalni Jankowice. - Nie wszczęliśmy żadnej kontroli wewnętrznej, bo mężczyzna zatrudniony był jako operator kolejki i na tym stanowisku nie miał dostępu do materiałów wybuchowych. Ale jeśli prokuratura zwróci się do nas z prośbą o jakąkolwiek pomoc, to jej udzielimy - zapewnia Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej w Katowicach, do której należy kopalnia Jankowice.

Tymczasem mieszkańcy dzielnicy, w której doszło do tragedii, wciąż są w szoku. - Takie sceny ogląda się tylko w kinie. Na pierwszy rzut oka to była normalna rodzina. Strach pomyśleć, co by się działo, gdyby furiat wyszedł z domu i zaczął strzelać do ludzi na ulicy - mówi nam jeden z sąsiadów Krzysztofa W.

Tragiczna sobota

Tragedia w Rybniku rozegrała się w sobotę, około godziny 14.30.

W. wszedł do domu pijany i zapowiedział, że chce urządzić grilla, ale pomysł nie spodobał się domownikom. 39-latek wpadł w furię, sięgnął po broń i zaczął strzelać do bliskich. Ranił żonę, teścia, teściową, szwagra i sąsiadkę. Strzelił także do policjanta. Później zabarykadował się w pokoju razem z synami. Jednego z nich także postrzelił. Antyterroryści obezwładnili go, gdy wyszedł z domu do negocjatora.

Ranni w szpitalu

W trzech śląskich szpitalach powoli dochodzą do siebie ofiary 39-letniego desperata.

W najgorszym stanie nadal jest 36-letnia Iwona W., (żona górnika) i jego szwagier. Kobieta przebywa w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym numer 3 w Rybniku. - Jej stan jest stabilny i życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Przebywa na oddziale intensywnej opieki medycznej - mówi Ryszard Michalik, szef bloku operacyjnego w WSS nr 3. W tej samej lecznicy przebywają także teść i teściowa W. oraz postrzelony przez niego policjant i sąsiadka, która została postrzelona w głowę i plecy. Ich stan lekarze określają jako dobry. W szpitalu w sąsiednim Jastrzębiu-Zdroju leży z kolei 39-letni szwagier sprawcy. - Jego stan jest nadal poważny, ale stabilny - mówi Alicja Brocka, rzeczniczka jastrzębskiej lecznicy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto