Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dom niespokojnej starości

Violetta Gradek
Niemożliwe rzeczy tu się dzieją – mówi Roberta Kowalska.
Niemożliwe rzeczy tu się dzieją – mówi Roberta Kowalska.
W domu opieki w Żarkach Letnisku podopiecznych przywiązywano nocą do łóżek i zamykano w pokojach. Gdyby nie sąsiadka pensjonariuszy, która mieszka w tym samym budynku, nikt nie dowiedziałby się o tych praktykach.

W domu opieki w Żarkach Letnisku podopiecznych przywiązywano nocą do łóżek i zamykano w pokojach. Gdyby nie sąsiadka pensjonariuszy, która mieszka w tym samym budynku, nikt nie dowiedziałby się o tych praktykach. Sprawą zajęła się prokuratura. Sprawdza, czy personel ośrodka znęcał się nad starszymi ludźmi.

- Jedna ze staruszek całowała szefa domu opieki po rękach. "Nie pozwól mnie związać" - płakała. A ten tylko spojrzał i wyszedł - opowiada Roberta Kowalska, której mama mieszka po sąsiedzku z pensjonariuszami ośrodka.

Cicho i spojoknie

Żarki Letnisko to nieduża miejscowość położona w powiecie myszkowskim. Cicho tu i spokojnie. Dom opieki Stowarzyszenia Pomocy Ludziom Starszym powstał w 2004 roku z inicjatywy Lecha Mesjasza, byłego wójta Poraja. Zajmuje parter i piętro budynku, w którym mieszka też 82-letnia Irena Kowalska. To właśnie ona zwróciła uwagę na to, co dzieje się z pensjonariuszami ośrodka. Nie raz widziała, jak podopiecznych domu opieki pielęgniarki przywiązują do łóżek i zamykają pokoje na klucz. Opowiedziała o tym swoim dzieciom.

Wiązały po kolacji

- Przyglądałam się, jak ośrodek działa. Często przyjeżdżam do mamy. Przez pół roku nie było większych zastrzeżeń oprócz tego, że ludzi kąpano w zimnej wodzie - mówi Alina Kowalska, córka pani Ireny, doktor nauk medycznych, adiunkt Akademii Medycznej w Łodzi. - Ale prawdziwe problemy pojawiły się po około pół roku, kiedy chorych zaczęło tu przybywać. Najpierw pielęgniarki wiązały pensjonariuszy za pomocą bandaży i podartych prześcieradeł mocując ręce i nogi do krawędzi łóżka. Robiły tak codziennie po kolacji, około 17. zimą i o 18. latem. Człowiek musiał leżeć plackiem do rana. Ludzie nie mogli znieść takiej pozycji, poruszać się - opowiada. Niektórzy z krępowanych pensjonariuszy byli silni i często dochodziło między nimi i pielęgniarkami do walki. Potem Mesjaszowie kupili pasy profesjonalne - takie, których używa się na oddziałach psychiatrycznych, gdy pacjenci są w stanie pobudzenia. Ale tu nie było chorych, którzy wymagali wiązania.

Tylko jedna pielęgniarka

Jak mówi Alina Kowalska, część pensjonariuszy wymagała szerszego nadzoru, na przykład wyprowadzenia do toalety. To ludzie z demencją starczą, schorowani. Latem przebywało ich tu 35, a zajmowała się nimi tylko jedna pielęgniarka. - Jedna na cały budynek: parter, piętro i skrzydło - trzy różne miejsca, w których przebywają pensjonariusze. Wiązano ich, żeby mieć spokój. Krępowanie pasami było stosowane zamiast opiekunki - komentuje dr Kowalska.

- Jakie tu rzeczy niemożliwe się działy - mówi jej matka. - "Nie ma Boga!" - krzyczeli ludzie i prosili o szybką śmierć. A idąc korytarzem często widziałam przez otwarte drzwi, co dzieje się w salach. Widziałam, jak pielęgniarka biła pacjenta Stefana po nogach i głowie, bo nie dawał się związać. "Jestem zdrowy! Dlaczego mnie wiążecie?!" - krzyczał. 31 marca zapukał do moich drzwi i podał mi kartkę. Napisał na niej, że pielęgniarka Dorota bije go po głowie i nogach. Prosił, żeby dostarczyć wiadomość jego synowi - opowiada pani Irena.

No, wezwijcie policję

Jej córka pamięta, jak pan Stefan chciał iść do toalety, a pielęgniarka mu na to nie pozwoliła. - Powiedziała: "Co by to było, jakby mi tak 35 osób zaczęło chodzić do ubikacji" - opowiada pani Alina. - On całą noc nie spał. Krzyczał, bo nie chciał być związany i nie chciał pampersa. Rano pielęgniarka wezwała karetkę, żeby zawiozła go na oddział psychiatryczny. Roberta Kowalska, która też często odwiedza mamę, opowiada o 90-letniej staruszce z Myszkowa, która mimo podeszłego wieku była pełnosprawna. I też walczyła, i krzyczała, kiedy chciano ją skrępować. - Pielęgniarka powiedziała do niej: "Zamknij się! Jak nie zamkniesz mordy, to ci ją zakleję" - wspomina. - "Proszę pani, nie zaklejaj, bo ja się uduszę" - błagała pani Julia. Jak pielęgniarka zobaczyła, że stoimy z mamą na korytarzu, powiedziała drwiąco: "No, wezwijcie policję".

- A pamiętasz, mamo, panią Czesię? - pyta Roberta Kowalska. - Chciała obejrzeć telewizję i uparła się, że jeszcze za wcześnie, żeby pójść do pokoju. To pielęgniarka z opiekunką wzięły ją za ręce i tak na leżąco wlokły po ziemi, bo się opierała. - Kiedyś jedna pielęgniarka powiedziała do drugiej o pensjonariuszu: "Wpier... mu podwójne relanium, to będzie spokojny" - opowiada pani Irena. - Tu nie można spać, wiedząc, co dzieje się za ścianą.

Nikt nie pytał, dlaczego umierali

Alina Kowalska najpierw prosiła pielęgniarki, żeby nie wiązały pensjonariuszy. Rozmawiała z nimi wielokrotnie. - To błędy pielęgnacyjne - tłumaczyłam im. - Wiem, bo zanim zrobiłam studia, skończyłam szkołę pielęgniarską - mówi. - Człowiek przywiązany nie może przewrócić się na bok, zmienić pozycji. Dochodzi do opadowego zapalenia płuc. Są problemy z krążeniem.

Stan pensjonariuszy pogarszał się. Umierali, a nikt nie dociekał dlaczego, bo byli to starzy ludzie. Jak tłumaczyłam pielęgniarkom, żeby ludzi nie wiązać, to pan Mesjasz mówił im: "Ja tu rządzę, a nie ona. Powiedziałem, że macie wiązać!"

Kowalskie poinformowały miejscową policję, ale nie doczekały się jej interwencji. Jak mówią, funkcjonariusze nawet nie weszli na posesję, tylko stali przy ogrodzeniu. Zaalarmowały Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, które nakazało kontrolę Śląskiemu Urzędowi Wojewódzkiemu w domach opieki prowadzonych przez Stowarzyszenie Pomocy Ludziom Starszym. Kontrolerzy w czerwcu tego roku weszli wieczorem do ośrodka w Żarkach Letnisku.

Kontrola w ośrodku

- Zastaliśmy 11 skrępowanych osób, których tułów i ręce były przywiązane do łóżka. Nie mogły się ruszać - mówi Grzegorz Baranowski z wydziału polityki społecznej Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach. - Byli pozamykani w pokojach na klucz albo na zasuwę. Pracownicy ośrodka tłumaczyli, że pensjonariusze są niebezpieczni dla samych siebie. Ale jak dziewięćdziesięcioletnia staruszka może zrobić sobie czy innym krzywdę? Pielęgniarka powinna być tam po to, żeby opiekować się ludźmi, a nie zamykać ich w pokojach i przywiązywać do łóżek - dodaje.

Kontrola wykazała też, że domy opieki w Żarkach Letnisku i Poraju działają nielegalnie, bez zezwolenia wojewody śląskiego. Grzegorz Baranowski dodaje, że oba budynki nie nadają się na domy opieki. Na stowarzyszenie nałożono 20 tys. zł kary. Lech Mesjasz zapewnia, że w żareckim ośrodku nie dochodziło do przemocy nad pensjonariuszami. - Były pewne nieprawidłowości, ale już zostały naprawione - mówi. - Zmieniliśmy nawet lekarza - tłumaczy. Razem ze swoim synem, który zarządza domem w Żarkach Letnisku oraz pielęgniarką oskarżył Alinę Kowalską o naruszenie dóbr osobistych.

Dobrze nam tu

W domu opieki w Żarkach Letnisku przebywa obecnie 28 osób: 17 kobiet i 11 mężczyzn. Czy pensjonariuszy nadal się tu wiąże? Pielęgniarka Ziuta, która pracuje tu od października, zapewnia, że nie. - Mają dostać jeść, pić, być czyści i zadbani - mówi. - Ja bym ich nie przywiązywała. Jak wysmarują się kałem, to wolę umyć i przebrać w czyste rzeczy. Ich starość jest trudna. Nieraz rozbierają się, brudzą. Trzeba to widzieć, żeby zrozumieć, jak wygląda praca z nimi. Gdyby rodziny dawały sobie z nimi radę, toby ich nie oddawały - dodaje.

W świetlicy na wersalce i fotelach siedzi kilka staruszek. Przed nimi świeci wielki ekran telewizora. Ale nikt go nie ogląda. Jedne patrzą tępo. Inne jakby zapadły się w siebie, swoje myśli. Niektóre drzemią. - Dobrze tu paniom? - pytam. - Dobrze - odpowiadają nieśmiało. - A co było wczoraj na obiad? - A żebyśmy to pamiętały - mówią.

Sprawą żareckiego domu opieki zajęła się prokuratura, która sprawdza, czy doszło tam do znęcania się fizycznego i psychicznego na pensjonariuszami. - Psycholog uznał, że nie można przesłuchać podopiecznych ośrodka. To budzi jednak wątpliwości prokuratury. Wyjaśnienia części pensjonariuszy są dorzeczne. Dlatego zwróciliśmy się o uzupełniającą opinię biegłych psychologów - mówi Romuald Basiński, rzecznik częstochowskiej prokuratury. - Wystąpiliśmy też do sądu o rozwiązanie Stowarzyszenia Pomocy Ludziom Starszym, bo nie realizuje ono swoich celów statutowych.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czestochowa.naszemiasto.pl Nasze Miasto