Częstochowa: Mieszkańcy Zawodzia będą protestować przeciwko faktycznej likwidacji internatu

- Nie po to w ostatnich latach pracowaliśmy na poprawę reputacji całej dzielnicy, żeby teraz dostać 120 takich prezentów od Urzędu Miasta – mówiła Krystyna Stefańska, przewodnicząca Rady Dzielnicy Zawodzie-Dąbie, mając na myśli 120 mieszkań tymczasowych, które mają powstać w internacie przy Legionów.
Miasto chce przekazać budynek internatu wydziałowi komunalnemu, a młodzież przenieść do budynku pogotowia opiekuńczego przy Legionów. Tego pomysłu nie przegłosowała jednak Rada Miejska, bo urząd sam zadecydował, że nie zlikwiduje internatu (na co potrzebna jest zgoda radnych), ale go jedynie przeniesie w inne miejsce.

- Nie ukrywajmy, że osiedlą się w nich rodziny po różnych przejściach i nie będą to ludzie łatwi – dodawała Stefańska.

Mirosław Soborak nie pozostawił jednak złudzeń, że internat faktycznie przestanie istnieć. – Na 99,9 procent będą w nich mieszkania tymczasowe – mówił wiceprezydent.

- A ja mogę panu powiedzieć, że na 99,9 procent na to nie pozwolimy – odpowiadała przewodnicząca Stefańska.

Deklaracja władz miasta rozsierdziła mieszkańców, tym bardziej, że retoryka stosowana przez urzędników nie była specjalnie wyszukana. – My nie zlikwidujemy tego internatu, tylko przeniesiemy go w inne miejsce – mówił Ryszard Stefaniak, naczelnik Wydziału Edukacji, czym wywołał skrajne emocje wśród mieszkańców. Jedni przyjęli jego słowa z uśmiechem, inni nie kryli wzburzenia.

Atmosfera była niezwykle napięta. Mieszkańcy byli wyraźnie niezadowoleni z tego, że nie ma prezydenta Krzysztofa Matyjaszczyka. – Czemu nie ma tutaj prezydenta – pytał jeden z mężczyzn.

- Bo miał ważny wyjazd do Warszawy – odpowiadał Soborak.

- Prezydent Matyjaszczyk sam wybrał termin spotkania, a teraz nie mógł na nie przyjechać – mówiła Stefańska.

Obydwie strony sięgały także po merytoryczne argumenty. Mieszkańcy dowodzili, że przeniesienie internatu spowoduje koszty przebudowy obydwu budynków. Poza tym uważają, że takie sąsiedztwo źle wpłynie na dzieci uczące się w Gimnazjum nr 17. – Zupełnie niezrozumiałe jest to, że w naszym internacie na 120 pokoi tylko 6 jest pustych i chce się go zlikwidować. We wszystkich internatach w mieście jest 120 wolnych miejsc, czyli średnio po 24 na jeden internat. Tymczasem władze miasta chcą zlikwidować ten, który sobie świetnie radzi i który chętnie wybiera młodzież – twierdzi Krystian Nowak z Rady Dzielnicy Zawodzie.
Mirosław Soborak tłumaczył, że miasto płaci rocznie 2 miliony złotych odszkodowań dla osób, które nie ma gdzie eksmitować, a które nie płacą czynszu administratorom. W internatach znajdą się miejsca dla wszystkich chętnych, a internat przy Legionów jako jedyny nie znajduje się przy szkole, dlatego najłatwiej będzie go przekształcić w budynek komunalny.

- Na pewno to wszystko się tak nie skończy. Dalej zamierzamy protestować, tym bardziej, że chcieliśmy, żeby przy internacie powstało boisko ze sztuczną nawierzchnią, którego na Zawodziu nie ma. Będziemy dalej walczyć o internat – mówi Krystian Nowak.

Protest przeciwko internatowi na Zawodziu nabiera na sile. Pod protestem podpisało się już 700 mieszkańców dzielnicy.