Wieczorem nieprzytomnego mężczyznę, leżącego na ulicy zauważył jeden z przechodniów. Natychmiast powiadomił o tym policję. Patrol przyjechał już po 10 minutach. Policjanci ułożyli mężczyzę w pozycji bezpiecznej i wezwali pogotowie, ale usłyszeli, że nie ma wolnej karetki.
"Erka" przyjechała dopiero po kolejnym telefonie policjantów. Od momentu wezwania minęło 55 minut. Na reanimację było za późno, mężczyzna zmarł na ulicy.
Prokuratura umorzyła jednak dochodzenie, bo zdaniem biegłych fakt, że karetka jechała tak długo nie miał wpływu na śmierć mężczyzny.
- Zdaniem biegłych stężenie alkoholu we krwi było tak duże, że nawet natychmiastowa pomoc lekarska nie uratowałaby życia 38-latka - mówi Romuald Basiński, rzecznik prasowy częstochowskiej prokuratury.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?