Mieszkańców częstochowskiego Rakowa późnym popołudniem postawił na nogi ogromny huk, który rozległ się na Placu Orląt Lwowskich. Samochód osobowy, jadąc od strony Kucelina, wjechał z impetem na skrzyżowanie, staranował kosze na śmieci i dwie ławki. Tuż obok siedzieli młodzi ludzie. Ławki zostały całkowicie zniszczone.
- Przejechał bardzo blisko nas. Zdążyliśmy tylko podnieść nogi. Nie zatrzymał się i pojechał dalej za kościół - mówił jeden z chłopców, którzy przebywali w momencie zdarzenia na placu.
Sprawca zdarzenia czekał grzecznie na policję
Sprawca zdarzenia nie odjechał daleko - przejechał przez niedostępny dla samochodów odcinek chodnika i zatrzymał się na ulicy Ossowskiego (obok bloku przy ulicy Iłłakowiczówny 4). Żeby nie zbiegł, zagadywali go świadkowie, mężczyzna jednak nie do końca wiedział, co się z nim dzieje.
- Kierowca ledwo trzymał się na nogach. Bełkotał. Twierdził, że tylko przyszedł popatrzeć, co się stało. Do przyjazdu policji czekał niewzruszony kilka metrów od samochodu. Nie uciekał - relacjonował jeden z obserwatorów.
Gdy dwa policyjne radiowozy zjawiły się na miejscu, mężczyzna został skuty i wsadzony do radiowozu. Funkcjonariuszom mówił, że ma zakaz prowadzenia pojazdów, a samochód należy do narzeczonej. Twierdził, że nie może jechać z mundurowymi, bo musi odstawić pojazd, gdyż nie chce płacić 500 zł za holowanie. Policjanci zabrali go na badanie zawartości alkoholu w organizmie i substancji psychoaktywnych.
Na szczęście w tym zdarzeniu nikt nie ucierpiał, ale było o włos od tragedii.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?