Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Chętnych do pracy jest coraz mniej, dlatego w sklepach dają podwyżki

Nicole Makarewicz
Paweł Nowak
Jeszcze kilka lat temu praca w sieciach handlowych kojarzyła się z niską płacą i nadgodzinami. Mimo to chętnych nie brakowało. Teraz jest zupełnie inaczej. Nikt nie powie pracownikowi „mam na twoje stanowisko dziesięciu innych”, bo rąk do pracy w sklepach brakuje.

Wg Głównego Urzędu Statystycznego zatrudnienie w przedsiębiorstwach wzrosło o 4,5 proc. To najwyższy wynik od 2008 r.

- Przedsiębiorstwa na początku roku zwykle nie szukały nowych pracowników. Jednak teraz sytuacja wygląda znacznie lepiej - mówi Anna Wicha, dyrektor generalny Adecco Poland. Jej zdaniem, „dziura” na rynku pracowniczym jest spowodowana m.in. świadczeniami socjalnymi rządu.

- Pracodawcy odczuli skutki programu 500+; część młodych rodziców zrezygnowała z pracy lub zmniejszyła wymiar zatrudnienia ze względu na świadczenia otrzymywane w ramach programu - zauważa Anna Mikulska, ekspert ds. marki pracodawcy i partner w agencji MJCC. Wielokrotnie słyszała o osobach, które chciały nawet zmniejszenia pensji do poziomu gwarantującego świadczenie na pierwsze dziecko.

Poszukiwany sprzedawca

W konsekwencji to pracodawca szuka pracownika, a nie odwrotnie. Kampanie reklamowe coraz częściej skupiają się na rekrutacji. Firmy próbują przyciągać ludzi, gwarantując im wyższe wynagrodzenie, lepsze warunki pracy i dodatki. W sieci Kaufland w 2015 roku kasjer-sprzedawca zarabiał 1900-2100 zł brutto, a od 1 marca br. od 2600-2900 (w małym mieście) do 3100-3400 zł brutto (w Warszawie). W Biedronce w minionym roku były dwie podwyżki. Po drugiej pensja dla rozpoczynających pracę na stanowisku sprzedawca-kasjer wynosi 2300 zł brutto. Od marca br. lepiej zarabiają też pracownicy Lidla: na początku kariery w firmie mogą liczyć na 2550-3300 zł brutto. W Tesco osoby z półrocznym stażem zarabiają 2295 zł brutto.

Sieci handlowe oferują też pracownikom dodatki.

- Na przykład wyprawki szkolne dla ich dzieci czy ubezpieczenia i opiekę medyczną. Uelastyczniają się też warunki zatrudnienia; pracodawcy, którzy do niedawna zatrudniali wyłącznie na pełne etaty, umożliwiają obecnie pracę w niepełnym wymiarze czasu pracy - zauważa Mikulska.

To jednak wciąż nie wystarcza, by zapełnić wszystkie braki na rynku pracy, dlatego firmy coraz częściej szukają pracowników wśród młodych matek i osób 50+. Zatrudniają też obcokrajowców, najczęściej Ukraińców.

- To proces podobny do tego, który przeszliśmy, gdy Polacy masowo emigrowali w celach zarobkowych: płace nieatrakcyjne dla naszych rodaków okazują się wysokie dla osób zza wschodniej granicy - wyjaśnia Mikulska.

Mali też podnoszą pensje

Właściciele mniejszych sklepów z Małopolski zapewniają, że u nich i tak pracuje się lepiej niż w wielkich sieciach handlowych. - U nas już od prawie roku każdy pracownik zaczynający pracę może liczyć na minimum 2000 zł na rękę. To, co teraz dały pracownikom sieci supermarketów, to zwykłe ochłapy przy dochodach tych przedsiębiorstw, które są liczone w miliardach złotych - twierdzi Adam Rajski, właściciel Marketów Rajski, największej sieci handlowej na Podhalu.

Pensje wzrosły też u Józefa Pyzika, który w dziewięciu sklepach na Sądecczyźnie zatrudnia ok. 150 osób. Żaden z pracowników nie otrzymuje wynagrodzenia w wysokości najniższej płacy krajowej. W porównaniu do 2016 r. zarobki w sieci sklepów „Pyzik” wzrosły średnio o 20 proc.

WSPÓŁPRACA: TM, SŚ

ZOBACZ TAKŻE: Zmiana czasu z zimowego na letni

źródło: naszemiasto.pl

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto