Urodził się 23 lipca 1915 roku we wsi Łobodno w powiecie częstochowskim. Zanim w 1939 roku trafił do wojska, pracował na roli. - Najpierw został przydzielony do 77. Pułku Legionów w Lidzie. Dopiero stamtąd 31 lipca 1939 roku skierowano go na Westerplatte - wspomina prezes Klubu Obrońców Westerplatte w kraju i za granicą, Stanisława Górnikiewicz-Kurowska z Gdańska, autorka książki "Lwy z Westerplatte".
W czasie walk o Westerplatte Kowalik obsługiwał działko przeciwpancerne. Został ranny. - Dostał się do niewoli niemieckiej. Gdy w niej przebywał pracował na gospodarstwie rolnym w Prusach Wschodnich. Tam po ponad roku odezwała się stara rana, z której usunięto kulę. Kiedy wyzdrowiał, został odesłany do pracy przymusowej na terenie Luksemburga, gdzie pracował do końca II wojny światowej.
- To był bardzo skromy człowiek, gdy był w pełni sił chętnie odwiedzał szkoły i opowiadał o walkach na Westerplatte - wspomina Marek Kowalik, mieszkaniec Blachowni.
- Mówił, jak działkiem, które obsługiwał, wysadził cysternę z benzolem, którą Niemcy wysłali w ich stronę, żeby ich wypalić - dodaje Jadwiga Bucz, najmłodsza z czterech córek Kowalika. - Miał świetny wzrok i celne oko. Nawet kiedy skończył 80 lat, zawsze trafiał w dziesiątkę.
Aleksy Kowalik wrócił do Polski na początku 1947 roku. Po trzech latach ożenił się i zamieszkał w Blachowni. Nominację na stopień ppor. w stanie spoczynku otrzymał w 1989 roku. Został odznaczony m.in. Krzyżem Walecznych i Krzyżem Kawalerski OOP. Obecnie żyje jeszcze tylko dwóch westerplattczyków. BM/PAP
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?