W 1944 roku szubienicę ustawiono na wzgórzu, a wokół niej niemieccy żandarmi zgromadzili mieszkańców Gnaszyna (dziś dzielnicy Częstochowy) i okolicznych wsi.
24 kwietnia 1944 roku powieszono dziesięciu Polaków, skazanych na śmierć, bo nikt nie ujawnił nazwisk tych, którzy udzielali pomocy partyzantom. Nikt z Polaków obecnych przy egzekucji nie znał tych mężczyzn.
Gestapowcy przywieźli 10 mężczyzn, pochodzących z powiatu zawierciańskiego, przetrzymywanych prawdopodobnie w więzieniu w Lublińcu. Żandarmeria niemiecka na miejsce egzekucji doprowadziła ok. 2 tys. mieszkańców Gnaszyna i okolicznych miejscowości. Zakładnicy mieli związane z tyłu ręce, z tłumu zostały wybrane osoby do zakładania skazańcom pętli na szyję. Jeden ze skazańców krzyknął przed egzekucją „Jeszcze Polska nie zginęła". Był to ksiądz katolicki. Gestapowcy byli niezwykle perfidni, zmuszali osoby wybrane z tłumu do zakładania skazańcom pętli na szyję.
Ciała wywieziono w nieznane miejsce. Egzekucją kierował szef mundurowej policji bezpieczeństwa w Blachowni – Mathias Christiansen. Przed egzekucją wygłosił przemówienie grożąc ludności, że każdy kto nie podporządkuje się zarządzeniom władz niemieckich, to wszyscy podzielą los skazańców. Zbrodniarz przeżył wojnę i nie doczekał się wyroku za swoje liczne zbrodnie.
Mieszkańcy Gnaszyna na zawsze zapamiętali to tragiczne wydarzenie i 10 niewinnych zakładników, którzy tu stracili swoje życie. W miejscu kaźni stanął krzyż z pamiątkową tablicą, a uliczce odbiegającej od krzyża na wschód, nadano imię 10 Zakładników.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?