MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Domex Tytan - Resovia 1:3

Andrzej Zaguła
Gospodarze, siatkarze AZS-u chcieli zwycięstwem nad Resovią uświetnić dwudziesty jubileusz zdobycia pierwszego tytułu mistrza kraju. Czasy to odległe, ale wielu kibiców AZS-u dobrze pamięta te chwile. Pamięta też obecny dyrektor klubu, Ryszard Bosek. Chęci brutalnie zderzyły się jednak z rzeczywistością. Resovia była wyraźnie lepsza od częstochowian.

- Nie ma się co czarować. Tym razem rywale nas ograli. Wszystko ustawiła zagrywka. W tym elemencie przyjezdni radzili sobie lepiej od nas. Traciliśmy punkty seriami. W jednym ustawieniu nawet sześć - mówił szkoleniowiec miejscowych, Grzegorz Wagner.

Goście w premierowej odsłonie prowadzili 22:19, mieli też piłkę setową przy stanie 24:23, ale Oivanen trafił w antenkę. Chwilę później blok obił jednak Marcin Wika, który dał zwycięstwo ekipie z Podkarpacia.

W drugim secie początek należał do gospodarzy, którzy prowadzili 8:4 i 10:6. Kłopoty z przebiciem się przez częstochowski blok miał kluczowy gracz Resovii, Aleh Akrem. Ale przyjezdni błyskawicznie odrobili straty, a gdy na linii zagrywki stanął Marcin Wika wyszli na prowadzenie 15:12. W trzeciej odsłonie akademicy znów posiadali inicjatywę. Prowadzili 4:2, 8:6, lecz gdy Łukasz Wiśniewski zaatakował z krótkiej w aut rzeszowianie doprowadzili do wyrównania 9:9. Decydujące fragmenty tej części potyczki znów były horrorem. Ale to gospodarze zadali decydujący cios Resovii, a właściwie Fin Toni Kankaanpaa, którego atak przyniósł wygraną gospodarzy do 26.

Radość częstochowian trwała krótko. W czwartej partii mnożyły się pomyłki w szeregach gospodarzy. Resovia tymczasem punktowała AZS z wielką starannością. Najczęściej czynił to rekonwalescent Oivanen, słusznie wybrany najlepszym zawodnikiem spotkania.

- Graliśmy poniżej możliwości. Trzeba to sobie uczciwie powiedzieć. Szwankowało głównie przyjęcie zagrywki. Byliśmy jakoś dziwnie zdenerwowani. Gdy problemy z odbiorem dawały o sobie znać, nadziewaliśmy się na szczelny blok - ubolewał kapitan częstochowian, Piotr Łuka.

Z radości promieniał za to Krzysztof Gierczyński.

- Wzięliśmy rewanż za przegraną 2:3 w Rzeszowie. Rewanż z dobrym zespołem, który od początku jest w czołówce w tabeli. Trudno się nie radować - mówił "Gery", którego działacze spod Jasnej Góry chcą namówić do powrotu do Częstochowy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Piękny Probierz jak profesjonalny model

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czestochowa.naszemiasto.pl Nasze Miasto