Wywiad z Markiem Papszunem, trenerem Rakowa Częstochowa: Nie spodziewałem się, że rozwój sportowy będzie następował tak szybko [ROZMOWA]
W trakcie Pana pobytu w Częstochowie, Raków przeszedł już praktycznie drogę z drugiej ligi do Ekstraklasy. Wiem, że cały czas podkreśla Pan, że ten stempel na awansie trzeba jeszcze przypieczętować. Niemniej, Raków jest krok od gry w piłkarskiej elicie. Czy spodziewał się Pan, że tak szybko uda się zrealizować te wielkie marzenia? - Nie spodziewałem się, że rozwój sportowy będzie tak szybko postępował, bo na wszystko potrzeba czasu. Podkreślam, to zawsze niczym mantrę. Gdy coś dzieje się zbyt szybko, to nie jest to trwałe i może szybko runąć. W sporcie trzeba jednak wykorzystywać każdą nadarzającą się szansę. W tym roku dokonaliśmy praktycznie rzeczy nieprawdopodobnej, żeby punktować na takim poziomie i zyskać taką przewagę nad konkurencją. Co roku praktycznie każdy podkreśla, jak wyrównana jest pierwsza liga i o awans będzie się biło 8-10 zespołów. Co roku jest podobnie. Byliśmy również w tym gronie i przyświecał nam taki cel, by zająć miejsce w górnej ósemce. Od początku nie było mowy o tym, że mamy walczyć o awans. Mieliśmy nakreślony trzyletni plan, który zakładał, że w pierwszym roku po awansie mamy się utrzymać, w drugim być w „ósemce”, a w trzecim przy sprzyjających okolicznościach powalczyć o awans. Wszystko przyspieszyło już przed rokiem, gdy zajęliśmy siódme miejsce w lidze. Widzimy, jak to wygląda w tym sezonie i jaką przewagą dysponujemy. Nawet, jeśli jeszcze nie uzyskaliśmy awansu, to jesteśmy ku temu blisko. Cieszę się bardzo z tego, ale jeszcze dużo pracy przed nami, bo czekają nas dużo większe wyzwania. Ekstraklasa, to nie 1 liga i musimy się jeszcze wznieść na wyższy poziom.