W niechlubnej czołówce pozostają powiaty myszkowski, zawierciański, częstochowski, a także Bytom i Świętochłowice (wszędzie tam bez pracy pozostaje niemal co szósta osoba).
Nie pomogło otwarcie niemieckiego rynku pracy, choć wielu ekspertów prognozowało, że dogodny dojazd (autostradą A4), atrakcyjne zarobki i rodzinne powiązania mogą wywołać gwałtowny odpływ pracowników z naszego regionu. W praktyce, choć niemieckie firmy coraz chętniej szukają "świeżej krwi" w Katowicach, Częstochowie czy Bielsku-Białej, to jednak liczba tych ofert nie rzuca na kolana. Jak informuje Paulina Cius z Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Katowicach, od 1 maja (kiedy to Niemcy i Austria zniosły ograniczenia dla polskich pracowników) do końca września firmy zza naszej zachodniej granicy zgłosiły u nas chęć zatrudnienia 365 osób - głównie inżynierów, pielęgniarek, lekarzy, opiekunek dla osób starszych oraz przedstawicieli branży gastronomicznej i budowlanej. Chętnych do wzięcia tych etatów było sporo (trudno się dziwić, skoro w restauracji można tam zarobić 20 tysięcy euro rocznie, a w domu opieki dla osób starszych nawet dwa razy tyle), ale bezwzględny wymóg znajomości języka sprawił, że szczęście uśmiechnęło się tylko do nielicznych.
Tłumu "eksportowanych" za Odrę fachowców nie widać także w agencjach pracy tymczasowej. Joanna Piskunowicz z korporacji Manpower mówi, że w jej katowickim biurze otwarcie niemieckiego rynku pracy przeszło niemal bez echa.
Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?