Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Łódzkiem dzieci chodzą do szkoły, żeby się najeść

Magda Szrejner, współ. J. Drożdż, T. Imiński
Kaśka ma 11 lat. Chodzi do podstawówki w centrum Łodzi. Nie lubi szkoły i nie lubi kolegów. Bo się z niej śmieją, od kiedy została przyłapana na kradzieży kanapki z plecaka koleżanki. Pani złapała ją, kiedy przełykała potężne kęsy pysznej bułki z żółtym serem. Powiedziała przy całej klasie, co zrobiła Kasia. W dodatku kazała przeprosić Klaudię, której ukradła śniadanie i odkupić jej bułkę w szkolnym sklepiku.

Policzki Kaśki płonęły, bo nie miała nawet złotówki. Wstydziła się, bo inne dzieci zaczęły ją wyzywać "dziadówka" i "złodziejka". Takich dzieci jak Kasia jest więcej. Przychodzą na 8 rano i do 11 nie myślą o niczym innym niż o dzwonku na długą przerwę. Wtedy zjedzą swój pierwszy i jedyny posiłek tego dnia - obiad na szkolnej stołówce. Takich dzieci w regionie jest ok. 4 tysięcy. Z danych zbieranych przez ośrodki pomocy społecznej wynika, że w Łódzkiem z dożywiania korzysta prawie 50 tys. dzieci w szkołach i przedszkolach.

Prawie połowa z nich przychodzi do szkoły bez śniadania, a jedynym ich posiłkiem jest szkolny obiad - wynika z danych organizacji zajmujących się pomocą najuboższym dzieciom. Łódzkie ma pod tym względem jedne z najgorszych statystyk w kraju. Przedstawiciele Polskiej Akcji Humanitarnej twierdzą, że z dużych miast tylko Łódź i Wrocław potrzebują pomocy na taką skalę.

- Te dzieci nigdy nie pytają, co jest na drugie - mówi pani Krystyna, emerytowana kucharka w jednej z łódzkich szkół. - A kiedy stoją z talerzem po dokładkę, mają takie duże oczy.

Potwierdza to Anna Mostowska z Regionalnego Centrum Polityki Społecznej w Łodzi. - To szokujące, ale w XXI wieku do szkół w naszym regionie chodzą dzieci, które w domu nie jedzą do syta. One marzą nie o tym, żeby mieć nowy plecak czy laptopa, tylko, żeby mieć na bułkę - mówi Mostowska. - Posiłek w szkołach i przedszkolach dostają wszystkie dzieci, które tego potrzebują. Dla wielu przyjście do szkoły to pewność, że dostaną ciepły posiłek - mówi Mostowska i przytacza historie opowiadane przez dyrektorów o dzieciach, które w piątkowe popołudnie na szkolnej stołówce jedzą i jedzą, tak jakby chciały napełnić brzuszki na sobotę i niedzielę. Bo nie wiadomo czy i co uda im się zjeść w domu.

- To straszne historie - mówi Irena Jaros, była szefowa Łódzkiego Banku Żywności.- Niewyobrażalne jak dużo łódzkich dzieci głoduje. Ostatnio rozdawaliśmy paczki żywnościowe na Widzewie beneficjentom MOPS-u. Przyszło kilka rodzin z maluchami. Te dzieci były aż przezroczyste. Widać po nich to niedożywienie.

W samej tylko Łodzi Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej dofinansowuje obiady dla ponad 4 tys. dzieci. Pomoc żywnościową organizuje Caritas, Polski Czerwony Krzyż i wspomniany Łódzki Bank Żywności.

- Co roku prowadzimy kilka akcji zbierania funduszy na dożywianie dzieci w szkołach - mówi Bogumiła Kęsa z PCK. - Liczba dzieci, które chcemy objąć taką pomocą, jednak wcale nie maleje.

Socjologowie z Uniwersytetu Łódzkiego badają enklawy biedy. Rewiry dotknięte ubóstwem stają się w Łodzi coraz rozleglejsze. Podobnie jest w całym regionie. Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Skierniewicach finansuje codziennie blisko 1000 obiadów dla dzieci. Dokładna liczba nie jest jeszcze znana, bo każdego dnia pojawiają się nowe zgłoszenia od rodziców, dyrektorów szkół oraz pedagogów. W Skierniewicach co czwarte dziecko jest niedożywione. - W naszej szkole z pomocy korzysta około 40 procent uczniów - mówi Remigiusz Chodubski, dyrektor SP nr 1 w Skierniewicach. - Prócz obiadów, kilkanaście osób dostaje w szkole także podwieczorek. Dla wielu z nich jest to całe dzienne wyżywienie.

Problem głodu jest w Skierniewicach tematem tabu. W szkołach mnożą się jednak przypadki kradzieży... kanapek. Wojciech Grajkowski, dyrektor Zespołu Szkolno-Gimnazjalnym nr 4 w Radomsku, przyznaje, że problem głodnych dzieci w szkole rośnie. - Staramy się pomagać. Jeśli dziecko przyjdzie i powie, że jest głodne, zawsze znajdzie się dla niego zupa w stołówce. W ub.r. mieliśmy kilka takich przypadków - mówi dyrektor.

W szkole posiłki dla uczniów dofinansowywane są przez MOPS. Trwa właśnie liczenie, ile będzie ich w tym roku.

W Radomsku z darmowych obiadów korzysta w szkołach 340 uczniów podstawówek, 131 gimnazjów i 79 przedszkolaków.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: W Łódzkiem dzieci chodzą do szkoły, żeby się najeść - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na czestochowa.naszemiasto.pl Nasze Miasto