Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tak wybierało woj. śląskie

Katarzyna Piotrowiak, Barbara Musiałek
Stanisława i Zygmunt Węgrzyk oddali głosy na Kaczyńskiego
Stanisława i Zygmunt Węgrzyk oddali głosy na Kaczyńskiego Fot. Barbara Musiałek
Na Bronisława Komorowskiego głosowało w woj. śląskim 56,90 proc. wyborców, a na Jarosława Kaczyńskiego 43,10 proc. Frekwencja wyniosła natomiast 54,93 proc. Tak wynika z najnowszych informacji podanych przez Państwową Komisję Wyborczą.

Członkowie Obwodowej Komisji Wyborczej nr 3 w Szczyrku przecierali wczoraj oczy ze zdumienia. Przy stoliku, gdzie mogły głosować osoby przyjezdne, ruch panował non stop.

Anna Dzbikowicz z Warszawy i Ewa Lisowska z Poznania przyjechały pod Skrzyczne na szkolenie. Głos oddały w przerwie w zajęciach. Z kolei Sylwester Wójtowicz z Makowa Podhalańskiego postarał się o zaświadczenie, żeby zagłosować w miejscu zamieszkania narzeczonej.

Większych zakłóceń w trakcie głosowania w województwie nie odnotowywano, ale do kilku incydentów jednak doszło.

W Bytomiu o godz. 10 policjanci zatrzymali 64-letniego obywatela Kanady polskiego pochodzenia, który naklejał plakaty wyborcze na samochodzie. - Tłumaczył, że w nocy ktoś mu je zerwał i chciał powiesić je na nowo. Był świadomy, że grozi mu za to kara. Podczas interwencji zwymyślał funkcjonariuszy, więc został zatrzymany - tłumaczy Adam Jakubiak, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Bytomiu.

Za wykroczenie, jakim jest zakłócanie ciszy wyborczej, mężczyzna otrzymał 100-złotowy mandat. Obraza policjanta jest już jednak przestępstwem, za które grozi nawet rok pozbawienia wolności. Krewki Kanadyjczyk postanowił jednak dobrowolnie poddać się karze i zapłacić dwa tysiące złotych grzywny. W ciągu dwóch tygodni ma także oficjalnie przeprosić znieważonego funkcjonariusza.

Do kolejnego przypadku zakłócenia ciszy wyborczej, związanego z rozklejaniem plakatów wyborczych, doszło w Tarnowskich Górach. Policja bada sprawę.

W Częstochowie kłopot mieli mieszkańcy ulicy Sułkowskiego, bo... nie sprawdzili wcześniej, gdzie znajduje się siedziba ich komisji wyborczej. Osoby, które skierowały się do Zakładu Energetycznego, zastały tam zamknięte drzwi i żadnej informacji. Okazało się, że tym razem głosują w innym miejscu, w położonej nieopodal szkole. Po południu, niedaleko nowej siedziby komisji, zapalił się samochód osobowy. Akcja gaśnicza trwała kilkanaście minut.

Niemiła niespodzianka spotkała wczoraj także Franciszka Łęgosza, emeryta z Jastrzębia Zdroju. - Kiedy przyszedłem oddać swój głos, okazało się, że jestem skreślony z listy. Tłumaczyłem, że podczas pierwszej tury wyborów prezydenckich byłem w szpitalu, więc nie brałem udziału w głosowaniu, ale osoby z komisji nie wiedziały, jak mi pomóc - skarżył się pan Franciszek, który zwrócił się do nas o pomoc w tej sprawie.

Ewelina Stolińska z wydziału obywatelskiego jastrzębskiego Urzędu Miasta tłumaczyła nam, że jeśli ktoś przebywa w szpitalu do czwartku przed wyborami, dyrekcja informuje o tym urząd miasta, który na tej podstawie wykreśla mieszkańca z obwodu. W zamian taka osoba ma prawo zagłosować w szpitalu. - Podczas drugiej tury, aby móc oddać głos na wybranego kandydata "u siebie", należało przynieść do lokalu wyborczego wypis ze szpitala oraz dowód osobisty - tłumaczyła Stolińska.

Problem w tym, że nikt z lokalu wyborczego panu Franciszkowi tego nie powiedział. - Mam prawo głosować i nie rozumiem, dlaczego mi tego prawa odmówiono - powiedział nam jastrzębianin.

W tej sytuacji o tym, co należy zrobić pan Franciszek dowiedział się od nas. I poszedł jeszcze raz do lokalu wyborczego.

Swój głos oddała również 93-letnia Anna Terlecka z Chorzowa. - Ci co nie głosują mają potem pretensje, że wszystko dzieje się nie po ich myśli. Oni nie pamiętają okresu, kiedy trzeba było głosować wbrew sobie lub gdy fałszowano wybory - mówiła.

- Niektórzy zostają w domach, a potem narzekają, że jest źle. Ja chodzę na wybory zawsze - podkreślał wczoraj gliwiczanin Grzegorz Sokalla, który wraz z rodziną oddał swój głos w Szkole Podstawowej nr 28. Na wybory zabrał córkę Katarzynę i wnuczkę Mayę, które z USA przyleciały na wakacje do Polski. - Mieszkamy niedaleko Bostonu. Cieszę się, że w tak ważnych dla Polski wyborach mogłam głosować w swojej ojczyźnie - mówiła Katarzyna.

Natomiast w Gdyni głosowali uczestnicy tegorocznej edycji Heineken Open'er Festiwalu. - Nie zagłosowałam w pierwszej turze z przyczyn ode mnie niezależnych i teraz chciałam wziąć sprawy w swoje ręce - powiedziała nam Lidia Fatyga z Zabrza.

- Czułam się w obowiązku jako obywatelka tego kraju, żeby zagłosować. Kto wie, być może ten jeden mój głos będzie mieć jakieś znaczenie w ostatecznych wynikach - dodała jej koleżanka, Kasia Sęk z Pszczyny.

Wśród wyborców znaleźli się nasi artyści, m.in. Ania Brachaczek, wokalistka grupy Biff, która wystąpiła na Open'erze w czwartek (pierwszego dnia imprezy). Głos oddał też Leman Acoustic, jeden z najlepszych wykonawców śląskiej sceny alternatywnej.

Współpraca: Marcin Szczepański, Jacek Drost, Krzysztof Suliga, RES, MAO, OLA

Powiedzieli po ogłoszeniu sondażowych wyników wyborów

Kazimierz Kutz, reżyser, poseł PO:
Co tu dużo mówić, jestem szczęśliwy. A nawet więcej, bo jestem wstrząśnięty tym sukcesem, który przeszedł bardzo trudną drogę, choćby to wykorzystywanie przez Jarosława Kaczyńskiego tragedii smoleńskiej, kościoła, napuszczanie biednych na bogatych, tworzenie całej tej otoczki populizmu socjalistycznego. Opozycji zawsze jest łatwiej, bo nie rządzi, a rząd zawsze jest krytykowany. Dla premiera Tuska i dla całej jego ekipy będzie to bardzo silny bodziec, żeby jeszcze lepiej rządzić, bo w końcu dobrze poradzili sobie z ekonomią, powodzią, pogrzebami. Zwłaszcza to ostatnie było niebywale trudną operacją. Jestem przekonany, że z podwójną siłą odblokują te wszystkie zablokowane ustawy. Oczywiście ze świętowaniem czekam do oficjalnego ogłoszenia wyników.

Zbyszek Zaborowski (SLD):
Możemy tylko gratulować, liczyć na to, że wszystkie dobre projekty zostaną zrealizowane. Teraz PO nie może się niczym zasłaniać. Nic jej nie może przeszkadzać, mają większość w parlamencie z PSL i ważne stanowiska państwowe, w tym najważniejszy urząd prezydenta, który nie będzie już wetował pomysłów premiera Tuska - dobre będzie wspierać, a złe powstrzymywać. Mam również nadzieję, że ten niemal równy wynik, nie oznacza podziału Polski na trwałe, na Polskę PO i Polskę PiS. Mam nadzieję, że wszystkie poglądy będą respektowane.

Tomasz Tomczykiewicz (PO)
Wielka radość, kamień z serca mi spadł, bo trzy sondaże potwierdzają te wyniki. Zachowujemy jeszcze umiar w radości, czekamy na ogłoszenie wyników przez Państwową Komisję Wyborczą. Wtedy nasza radość będzie absolutna. Oczywiście spodziewaliśmy się, że różnica może być minimalna i obawialiśmy się nawet, że pracownie sondażowe nie podadzą wyników z tego powodu. Wierzę, że prezydent Komorowski będzie prezydentem wszystkich Polaków.

Wojciech Szarama (PiS)
Jeśli wyniki wyborów się potwierdzą, trzeba pogratulować zwycięstwa Bronisławowi Komorowskiemu. Ten wynik to jednak również wielki sukces Jarosława Kaczyńskiego. Pokazuje on, że poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości zdecydowanie rośnie i to wbrew działaniom takich ludzi, jak Janusz Palikot czy Kazimierz Kutz, którzy brutalnymi metodami próbują niszczyć i dezawuować naszą partię.
Przypominam, że jeszcze kilka miesięcy temu sondaże dawały PiS zaledwie 25 procent poparcia.
Co dalej? Będziemy zdecydowanie działać na rzecz zakończenia wojny polsko-polskiej. Poprzemy wszystkie te prospołeczne projekty, które Bronisław Komorowski zapowiadał w trakcie kampanii wyborczej, między innymi zniżki dla studentów czy podwyżki emerytur.
Przed nami wybory samorządowe, a w niedalekiej perspektywie także wybory parlamentarne. Poparcie dla Jarosława Kaczyńskiego pozwala o nich myśleć z wielkim optymizmem.

Prof. Jacek Wódz, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego
To są na razie wyniki sondażowe. Co prawda coraz bardziej uwiarygadniane i można już powiedzieć, że jest to osobisty sukces Bronisława Komorowskiego, człowieka, który przecież był kandydatem substytucyjnym, bo tak naprawdę czekano na Donalda Tuska.
Natomiast dla samej polityki, jak sądzę, będzie to czas pewnej refleksji, nie wiem jednak, czy klasę polityczną na nią stać. Polska ciągle jest podzielona na pół, a dobrze rządzić, to nie tylko w imieniu swoich. To będzie wymagało nowego pomysłu politycznego. Cała odpowiedzialność spadnie na tego, kto ma władzę. Jak to zrobić, żeby nie doprowadzić do wykluczenia połowy Polaków? Tutaj trzeba zadziałać bardzo subtelnie.

Dr Jerzy Gorzelik, przewodniczący Ruchu Autonomii Śląska:
Niespodzianki nie ma. Myślę, że te wyniki były przewidywalne. Przy tej frekwencji oczywiste było, że wygra Bronisław Komorowski, tak jak przewidywalne jest, że niewiele się zmieni. Na PO spoczywa teraz większa odpowiedzialność, tym surowiej będziemy recenzować jej poczynania. Jestem jednak sceptyczny. Jeśli miałbym postawić pieniądze, to raczej nic się nie zmieni i nie będzie żadnych nowych reform. Sądzę, że wyniki wyborów prezydenckich są przesądzone, bo ponad połowa ludzi wzięła udział w drugiej turze mimo sezonu urlopowego. Oznacza to tyle, że Jarosław Kaczyński wywołuje wiele negatywnych emocji, chociaż bywało w kampanii, że to Komorowski przypominał dawnego Kaczyńskiego. To jednak za mało, żeby zmienić postrzeganie kandydatów przez wyborców.

Notowała: KATP, MZ

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto