Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa MM. Natalia Przybysz: piosenka jest jak wyprawa w Himalaje

Redakcja
Lucyna Jadowska
Z Natalią Przybysz rozmawiamy o Sistars, muzyce i Janis Joplin..
Zobacz też: Rozmowa MM. Jakimowski: Robienie filmów nie jest niczym ciekawym, to ciężka praca

Natalia Przybysz zaistniała na polskiej scenie muzycznej w 2003 roku jako wokalistka zespołu Sistars, w którym występowała razem ze swoją siostrą Pauliną. Od kilku lat działa pod pseudonimem Natu. W 2008 roku ukazał się jej debiutancki album "Maupka Comes Home".

Aktualnie Natu koncertuje z projektem Kozmic Blues, gdzie wykonuje utwory Janis Joplin, o których sama mówi - Każda jedna piosenka jest jak wyprawa w Himalaje. Trzeba się dobrze przygotować, a zwłaszcza nauczyć oddychać tą nową dla mnie gęstością powietrza.

Nam opowiedziała o Janis, rozpadzie Sistars, młodzieńczych błędach i telewizyjnej obłudzie.

Spotkałem na twoim koncercie ludzi, których wcześniej nie widywałem na koncertach Sistars ani Natu. Ludzi w wieku naszych rodziców. To twój nowy – nieładnie mówiąc – target?
Nie mam ustawionego celownika na dany target, choć im rzeczywiście może być bliżej do tej muzyki niż nam. My znamy Janis Joplin jedynie z YouTube, oni mogli doświadczyć jej fenomenu „tu i teraz”. Dla mnie ich odbiór jest szczególnie ważny. Występowałam w kilku filharmoniach w Polsce i tam „naszych rodziców” było jeszcze więcej. Przychodzili na ten koncert ułożeni i pod krawatem – wychodzili już bardziej poczochrani.
Twoje koncerty z utworami Janis Joplin są do bólu autentyczne - spalasz się podczas występów z tym repertuarem. To nie jest tylko marketingowy twór, jak Ty wymyśliłaś sobie tą Joplin?
Pomysł przyszedł z zewnątrz i był kompletnie abstrakcyjny. Przekonał mnie mój znajomy, który działał przy projekcie Tymona Tymańskiego, gdzie śpiewano Harissona. Rzucił pomysł z Janis, na który ja zareagowałam „Serio, myślisz, że to ma sens?”. Przez głowę przebiegły mi te wszystkie myśli, które podpowiadały, że to za trudno, że za wysoka góra i że covery. Wiele było tych oczywistych głosów przeciw.
**Wtedy z pomocą przyszła mi moja siostra, która latała samolotem do Szczecina do chłopaka. Przyznam, że trochę się z tego naigrawałam, a ona powiedziała „Tylko nie mów mi, że mam tego nie robić – to jest za bardzo filmowe”. Tak było z moim pomysłem na Janis – niech to będzie pojechane i dziwne, ale bawmy się tym. W życiu jawa przeplata się ze snem. Sami wyreżyserujmy sobie scenę i rolę, w której się osadzamy, mimo że z pozoru wcale nie powinno nas tam być. A, że nie powinnam? Dlaczego? Bo to Janis Joplin? Relatywizm tego, co powinniśmy, a czego nie pozwala nam na więcej. Postanowiłam więc spróbować. Mimo że jest mi to tak obce ciało, które jednocześnie niesie w sobie wielki ładunek wartości.
Po rozpadzie Sistars byłam w kilku różnych, naprawdę dziwnych projektach jednak z każdego wychodziłam cało i czymś wzbogacona, z innym spojrzeniem na muzykę.
Janis w wieku 27 lat pożegnała się z muzyką i światem w ogóle, dla Ciebie z kolei jest to granica nowego otwarcia twojej kariery i muzykalności. Czujesz, że wracasz do pierwszej ligi?
Nie wiem, szczerze powiem, że nie wiem. Tym bardziej, że ja nie kumam tego podziału na ligi naszego muzycznego podwórka. Sposób myślenia o muzyce ukształtowałam sobie już w wieku 10 lat dzięki mojemu nauczycielowi śpiewu. Zadawał nam bardzo poważne pytanie o ulubionego piosenkarza bądź piosenkarkę a dzieciaki, które się u niego uczyły odpowiadały Whitney Houston i tak dalej. Wtedy on po kolei mówił „źle, źle, źle”. A dlaczego? Bo jeżeli zaczynasz śpiewać i nawet jeśli kompletnie nic na razie nie umiesz, fałszujesz i robisz to źle - musisz być przekonany, że twoim ulubionym wokalistą jesteś ty sam. Przez to nie mam absolutnie obiektywnego spojrzenia na osiągnięcia innych i swoje. Jestem natomiast przekonana, że gram z pierwszą ligą. Śpiewam różnie, czasami się nie udaje.

Niegrzecznie patrząc Ci w metrykę można znaleźć w tym roku ważną dla Ciebie rocznicę. Spisujesz już postanowienia?
**Jedno już mam - zostawiłam sobie cały wrzesień wolny, bo nie wiem jak zareaguje mój organizm. W zeszłym roku, kiedy miałam 29 lat uroiłam sobie, że mam 28 i bojąc się, wkręcałam podświadomie rodzinie i wszystkim wokół, że mam właśnie tyle. Dopiero moja mama – jedyna trzeźwa zdradziła tajemnicę, że mam jednak o rok więcej. Naprawdę nie wiedziałam.

A w tym roku? Wiem, że na pewno nie wszystko mi się uda. Na razie rzuciłam kawę.
Ostania dekada była dla Ciebie wielką sinusoidą. Wybuch Sistars, zawładnięcie masową publicznością, zniknięcie ze sceny i powrót – już w innej roli. Jakbyś podsumowała te ostatnie lata?
Wszystkie te doświadczenia były dla mnie szalenie ważne. Jedna wielka podróż w głąb siebie. Tyle się zdarzyło, a ja ciągle śpiewam – to jest chyba najważniejsze, przynajmniej dla mnie. Wiem, że chciałabym śpiewać dopóki będę żyć. Marzę o byciu babcią, która daje koncerty. Najchętniej zaśpiewałabym na własnym pogrzebie, ale to może być trudne. Zaśpiewam za to nad trumną moich koleżanek i kolegów.

A Sistars? To, że się przebiło i stało tak wielkim hitem jest dla mnie niepojęte. Tyle czynników musiało w jednym momencie pomyślnie się ułożyć, że nawet nie próbowałam tego zrozumieć. Zawsze mogłam lepiej zadbać o kwestie marketingowo-wydawnicze. Mieć lepszy pomysł na formułę, w której się poruszałam tylko po co? Wszystko, co się zdarzyło miało swój cel i niech tak zostanie.

Potrzebowałaś kilku lat i dwóch płyt solowych by odciąć się od siostry. Mimo to niedawno powrócił temat reaktywacji Sistars.
Zawsze chciałam i będę chciała stworzyć coś z Pauliną. Zwróciłyśmy się niedawno w tej sprawie do chłopaków, z którymi tworzyłyśmy Sistars. Próbowaliśmy wspólnie jakoś przegadać ten pomysł, ale nie udało się. Za bardzo się od siebie oddaliliśmy jako muzycy i ludzie. Marek (Piotrkowski – red) i Bartek (Królik – red.) poszli w zupełnie innym kierunku. Zrobili płytę Natalii Kukulskiej, która jeszcze w jakimś sensie była mi bliska, jednak ich pomysłu z Chylińską do dziś nie rozumiem. Jedynym wytłumaczeniem może być to, że zrobili ją dla pieniędzy – zaprzedali duszę diabłu. Można powiedzieć, że moja nastoletnia miłość do chłopaków została zraniona. Nie mogliśmy się dogadać i chyba się już nie dogadamy. Z Pauliną w międzyczasie urodziłyśmy po dwójce dzieci, czego chłopcy też nie kumają i tak to się rozeszło.
**Mimo to założyłyśmy z Pauliną zespół Archeo – jesteśmy teraz siostry Archeo, które ocalały po wielkim kataklizmie! Cofniemy się do naszych zajawek jeszcze sprzed okresu Sistars. Nauczyciel śpiewu, o którym już wspomniałam bardzo dużo czasu spędził z Niną Simone, jeździł z nią, występował i to czuć. Kiedy opowiada o niej – staje się nią.
Zaczniemy z Pauliną od koncertów i część materiału poświęcimy właśnie Ninie. Będzie też trochę nowych utworów i mini próbka Sistars. Do składu dołączy Ułan (Marcin Ułanowski – red.), pierwszy i moim zdaniem genialny perkusista. Oprócz Ułana będzie z nami na scenie Wojtek Traczyk, Mateusz Waśkiewicz i Mariusz Obijalski. Będzie bardzo pierwotnie.

Czym dziś jest dla Ciebie Sistars?
To moje dzieciństwo, raczej jego końcówka. Nie chciałabym już dziś śpiewać na przykład „Spadaj”. Jakaś część mnie cieszy się więc, że Sistars się nie odrodzi.
Muszę zapytać się o Twój udział w programie „Bitwa na głosy”. Mamy mnóstwo tych talent-show jednak w najmniejszym stopniu służą one uczestniczącym tam ludziom. Widziałaś to na własne oczy – o co w nich chodzi?
**Przyznam się, że nie chciałam tam iść i oceniać ludzi. Przekonał mnie jednak jakiś pan z telewizji, który powiedział, że będę mogła przeprowadzić z uczestnikami programu warsztaty i czegoś ich nauczyć. Było tam kilka fajnych dzieciaków, z którymi można było zrobić coś dobrego, jednak jak się okazało wystarczyło zaśpiewać piosenkę Prince'a, by wylecieć z programu. Co ważne, przekazaliśmy jednak tym ludziom informację, żeby nigdy więcej nie szli do tego typu show bo jak sami widzą – jest to bez sensu. Lepiej zrobić coś samemu i po swojemu.

Z Pauliną byłam na przykład w "Idolu" – rodzice nas wysłali. W każdym razie ja przeszłam dalej, a Paulina nie, przy czym kompletnie nie zrozumiałam komentarza Wojewódzkiego, który powiedział coś w rodzaju „jesteś połączeniem nie wiadomo czego z nie wiadomo czym – jestem na tak”. Paulinę podsumował natomiast, że jest dużo lepsza ode mnie, ale jest na nie. Byłyśmy wtedy małymi dziećmi, więc od razu pobiegłyśmy ryczeć do toalety.

Dlaczego?

Te programy przypominają trochę przepychanie bydła, co niesamowicie degraduje psychicznie człowieka. Wmawia się uczestnikom, że jest to dla nich być albo nie być, poi się ich kawą i nagle nie wiadomo czemu – zaczynasz płakać. Poszłyśmy więc do tej toalety i płacząc stwierdziłyśmy, że to jest głupie i wypisujemy się z tego. Wtedy wjechała kamera, co było już przegięciem. Kilka dni później zadzwoniłam do pani z tego programu i powiedziałam, że dziękuję za dalszy udział, nie podoba mi się i wychodzę z tej zabawy.Tym śmieszniejsze jest fakt że rok temu zaproszono nas do programu z laureatami "Idola". Na szczęście nie kazali nam mówić, że było super w programie, a do tego dobrze zapłacili. W programie wystąpili sami laureaci "Idola", nas przedstawiono jako „uczestniczki programu” – przezabawna sytuacja. Do tego programu można iść jedynie dla żartu. Myślałam, żeby się przebrać i zaśpiewać w eliminacjach „Sutrę” – pewnie bym nie przeszła.

Dekadę temu byłaś jedną z Sistars, dziś jesteś Natalią Przybysz, a za kolejne dziesięć lat?
Za dekadę nie wiem. Wiem za to, kim będę w wieku 70 lat – to sobie zaplanowałam. Będę siwą babiną śpiewającą z młodymi muzykami, żeby coś mnie na tej scenie podtrzymywało. Szczegółów nie zdradzę, ale wszystko mam dokładnie rozpisane. Rozmawiał Krzysiek Żyła**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto