Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Katastrofa śmigłowca, w której zginął Marek P. z Boronowa i jego syn. Wstępny raport nie wyjaśnia dlaczego maszyna się rozbiła [ZDJĘCIA]

PW, Sławomir Draguła
Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych przedstawiła wstępny raport dotyczący katastrofy śmigłowca w Domecku pod Opolem, w którym zginęli przedsiębiorca z Boronowa 57-letni Marek P. oraz jego syn. Niestety wciąż nie wiadomo dlaczego maszyna runęła na ziemię.

Marek P. był znanym w powiecie lublinieckim przedsiębiorcą działającym w branży rolnej. Mieszkał w gminie Boronów, ale działalność prowadził w gminie Koszęcin. W lipcowej katastrofie zginął na miejscu razem ze swoim 30-letnim synem. W maszynie leciał także drugi z synów Marka P. 21-latek, który został ciężko ranny. Cała trójka leciała prywatnym śmigłowcem typu Robinson R 44. Wystartowali z Koszęcina i zmierzali do Ziębic (województwo dolnośląskie). Śmigłowiec rozbił się w Domecku pod Opolem. Świadkowie, którzy widzieli maszynę w powietrzu tuż przed katastrofą twierdzą, że krążyła przez kilka minut nad wsią, być może szukając miejsca do lądowania. Była wówczas mgła, przez co widoczność mogła być ograniczona.

Jak informuje wstępny raport przygotowany przez Państwową Komisję Badania Wypadków Lotniczych, śmigłowiec wystartował 11 lipca o godz. 9.08 z prywatnego lądowiska w okolicach Koszęcina. Lot był zaplanowany na trasie Koszęcin - Ziębice na Dolnym Śląsku. Spośród trójki uczestników lotu, jedynie 57-letni Marek P. dysponował licencją lotniczą, który zrobił w 2017 roku. Swoje zamiary pilot miał zgłosić do Służby Informacji Powietrznej w Krakowie. 17 minut po starcie, będąc około 25 kilometrów przed Opolem, pilot zgłosił się do Służby Informacji Powietrznej w Poznaniu i przekazał meldunek pozycyjny. Poinformował następnie o zamiarze przelotu nad strefą lotniska w miejscowości Polska Nowa Wieś na jego częstotliwości. Śmigłowiec rozbił się w Domecku około godz. 9.36. Uległ całkowitemu zniszczeniu. Z poczynionych ustaleń wynika, że pilot nie zgłaszał ani żadnych problemów technicznych z maszyną, ani związanych z warunkami pogodowymi, które w dniu wypadku spełniały minimalne obostrzenia do wykonywania lotów, umożliwiających nawigację za pomocą punktów odniesienia w terenie.

Niestety ze wstępnego raportu Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych nie dowiemy się dlaczego śmigłowiec runął na ziemię. Ustalenia w tej kwestii mogą potrwać jeszcze kilka miesięcy. W toku jest śledztwo Prokuratury Rejonowej w Opolu, które prowadzone jest w kierunku sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym zagrażającej życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu wielkich rozmiarów.

- 57-letni pilot do dnia katastrofy miał wylatane 180 godzin. Śmigłowiec kupił w 2017 roku - poinformował Stanisław Bar, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Opolu. - Dzień przed wypadkiem odbył razem z żoną lot do Krakowa i z powrotem, podczas którego maszyna spisywała się bez zarzutu – zaznaczył.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubliniec.naszemiasto.pl Nasze Miasto