Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czym Śląsk kusi inwestorów? Kreatywnością i ludźmi

Elżbieta Kazibut
Stanisław Rosa
Stanisław Rosa arch.
Czym Śląsk kusi inwestorów? Głównie ludźmi i otwartością na pomysły. Bo biznes nie polega na tym, że jest luka w którą się wchodzi. Tę lukę trzeba sobie stworzyć, a wtedy każdy dobry produkt się sprzeda.

Rozmowa z prezesem Stanisławem Rosą, właścicielem Zakładu Produkcji Sprzętu Oświetleniowego ROSA w Tychach

Pana produkty uznane zostały za "Polski sukces 2000", jest pan wielokrotnym "Liderem przedsiębiorczości". Jak z rękawa sypią się nagrody, tytuły, dowody uznania także na światowej arenie gospodarczej. Która z dat jest najważniejsza?
1 marca 1992 roku, kiedy założyłem firmę.

Tytuły i sukcesy się nie liczą?
Ależ liczą się, jak najbardziej. Mam nawet pamiątkową księgę, gdzie odnotowane są poszczególne etapy rozwoju firmy. I jest w niej miejsce dla nagród, ale nie powiedziałbym, że poczesne… Godne, lecz nie najważniejsze.

Dlaczego? Przecież można się nimi chwalić…
Z pewnością... Ale ja chwalę się głównie ludźmi, którzy ze mną zaczynali i którzy ze mną pracują. Wszystkie sukcesy i nagrody to przecież oni i dlatego moich pracowników, współpracowników i kontrahentów jest w tej księdze najwięcej. Wyrazy uznania to rzecz wtórna, najpierw na nie trzeba zapracować, nie myśląc, że od razu nadejdą…

I pan tak nie myślał na starcie?
Wtedy, w latach 90? Wtedy zatrudniłem siebie i jedną osobę, która uczyła się pracy na komputerze a zaczynaliśmy od handlu. Wtedy, to ja myślałem, żeby zarobić na chleb i wyjść na swoje. Kiedy już było nas dziesięciu, to znaczyło, że się rozwijamy. Mieliśmy "malucha", który służył do przewozu pracowników, ale też łopat, kilofów potrzebnych do kopania rowów pod słupy oświetleniowe. No i mieliśmy siedzibę - niewielki budynek w Lędzinach, nie bardzo reprezentacyjny, za to wkurzający…

Bo nie był reprezentacyjny?
Nie, był wkurzający, bo ciągle w nim pękały ściany i nie mogliśmy zrozumieć dlaczego, skoro te dziury zatykamy, a tu bach… i "wyskakuje" następna. Okazało się, że przyczyna była "banalna" - budynek stał wprost na podłożu, bez fundamentów.

W 2006 roku przeniósł pan firmę do Tychów, do specjalnej strefy ekonomicznej. To zrozumiałe - ulgi w strefie to szansa na rozwój. Ale proszę powiedzieć, co spowodowało, że zajął się pan biznesem?
Chyba nie warto do tego wracać…

Warto, bo dzisiaj wielu młodych ludzi też stoi przed podobnym wyborem, a biznes to zawsze niewiadoma...
Życie to niewiadoma, a biznes to przecież życie. Moje, mojej rodziny, pracowników i ich rodzin. Każdy bierze odpowiedzialność nie tylko za siebie, ale bywa też tak, że to życie stawia nas w sytuacji, kiedy musimy podjąć decyzję nie wiedząc czy jest dobra. W biznesie, tak jak w życiu, to sprawdza się po latach…

A jak było w pana przypadku?
Z wykształcenia jestem elektrykiem. Pracowałem w Przedsiębiorstwie Energomontażowym Przemysłu Węglowego i wciąż się dokształcałem. Byłem młody, liczyłem, że jak już zdobędę dużo wiedzy, to dostanę może awans, może ktoś mnie zauważy... Nic z tego się nie sprawdziło. No to powiedziałem co o tym myślę, złożyłem papiery i stanąłem na ulicy z pytaniem "co dalej"? Dalej, to już mówiłem, była firma. Zaczynaliśmy od kopania rowów pod oświetlenie zewnętrzne. Przyszła zima, a wtedy rowów się nie kopie. Miałem 10 pracowników i co ja miałem z nimi zrobić? Powiedzieć, że poczekamy do wiosny? Zacząłem myśleć, aby tak ustawić działalność, żeby zimą coś produkować, a latem montować. No i szedłem pewnego dnia ulicą w Mysłowicach i zobaczyłem jak układają ciepłociąg z rur stalowych z nałożoną rurą z tworzywa, a obie połączone pianką poliuretanową. Jak wyglądały, wolę nie wspominać… Stworzyliśmy więc pierwszy słup na bazie takiej technologii. Zaczęliśmy przyjmować kolejnych pracowników, bo potrzeby rynku rosły. Stworzyliśmy sobie rynkową lukę i poszliśmy w nią nie licząc godzin i odcisków na dłoniach. Miałem wtedy czarne włosy, po roku były siwe…

Mówi pan "stworzyliśmy sobie ..." Chyba weszliście w lukę?
Nie, wiem co mówię. Biznes nie polega na tym, że jest luka w którą się wchodzi. Tę lukę trzeba sobie stworzyć, a wtedy każdy dobry produkt się sprzeda. Ale zanim zasiądzie się na skórzanym fotelu, trzeba przejść drogę poznawania każdego stanowiska w firmie, każdej roboty.

Nie wierzy pan w potencjał zawodowych menedżerów?
Nie wierzę w tych, którzy pracują tylko na cyferkach, bo to ma krótkie nogi. To jest zawirowany świat teorii, bo takiego człowieka "od wykresów i tabelek" uczy też teoretyk, który najczęściej nic w życiu własnymi rękami nie zrobił.

Jest pan bogaty. Czuje pan siłę pieniędzy?
Ale ja nie jestem bogaty... Bogaty w wiedzę i doświadczenie, to tak. Ale nie inaczej…

To chyba zbytnia skromność…
To nie ma nic wspólnego ze skromnością. To prosta biznesowa zasada. Jeśli biznesmen zacznie zagarniać "tylko dla siebie", albo - mówiąc brutalnie - kraść, to albo go zamkną albo straci zaufanie klientów. Jeśli straci twarz, straci też pieniądze.

Jaka jest pana recepta na dobry biznes?
W biznesie trzeba oszczędzać każdy grosz, natomiast wydawać miliony. Trzeba inwestować - w nowe technologie, kolejne firmy i w ludzi. Inwestując obniża się koszty, wytwarza się lepszy produkt i wtedy można spokojnie spać w trudnych czasach.

Ma pan też receptę na kryzys?
Taką jak na biznes - jeżeli chcę mieć spokój w czasie kryzysu, to muszę być lepszy od innych.

Czym, pana zdaniem, Śląsk może przyciągnąć inwestorów?
Głównie ludźmi. Na Śląsk przyciągają nas Ślązacy. Takich ludzi jak tu, nie ma nigdzie! Nie pochodzę ze Śląska, przyjechałem tu z centralnej Polski. I powiem z całym przekonaniem, że ja bym takiej firmy nigdzie w Polsce nie zbudował, bo nigdzie nie znalazłbym tak uczciwych, oddanych ludzi. Ludzi honornych i wartych każdych pieniędzy.

Ilu ich pan teraz zatrudnia?
Jest nas 250.

Macie plany? Co dalej?
To "dalej" już nadeszło. Pierwsze 10-lecie firmy upłynęło pod znakiem produkcji na bazie wyrobów z tworzywa. Drugie to było aluminium. Trzecie to produkty ledowe, czyli nowe technologie oraz innowacyjność. Technika idzie jednak do przodu tak szybko, że być może wkrótce nie będziemy liczyć zmian w dziesięcioleciach. Ale będziemy - tego jestem pewien.

Może je też wyprzedzicie…
A kto powiedział, że nie?

Rozmawiała Elżbieta Kazibut

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto