Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bestie prosto ze Śląska

Teresa Semik
W powojennej Polsce grasowało 30 seryjnych morderców. Bogdan Arnold i Joachim Knychała zabijali na Śląsku i należeli do najokrutniejszych. Te zbrodnie przypomni kanał Discovery World. Dziś pisze o nich Teresa Semik

Pójdziemy, kochaneczku - zaczepiła go na ulicy prostytutka. Wtedy on zaproponował swoje mieszkanie w centrum Katowic, jak zawsze w takiej sytuacji. Gdy obudził się nad ranem, ona leżała z pętlą zaciśniętą na szyi. - Pomyślałem, że to ja musiałem ją zabić - powie później śledczym. Stefania była jego trzecią ofiarą.

W kwietniowy wieczór 1966 roku Bogdan Arnold był tak pijany, że nie pamiętał nawet, co się stało. Poćwiartował ciało, jak poprzednie, potem gotował w wielkim garze na pranie i wyrzucał do kubłów na śmieci.

W powojennej Polsce policyjne kroniki odnotowały prawie 30 seryjnych morderców. Jednym z nich był właśnie 34-letni Bogdan Arnold, z zawodu elektryk. Mieszkał na poddaszu kamienicy przy ul. Dąbrowskiego 14 w cichym rejonie Katowic. Skromny, uczynny, spokojny człowiek - powiedzą o nim sąsiedzi. Jeśli ich coś zaniepokoiło, to widok dziwnego mięsa rozrzuconego przy kubłach na śmieci, którymi karmiły się okoliczne koty.

Gorącego lata 1967 roku sąsiedzi z naprzeciwka zauważyli rój olbrzymich much na parapecie jego okna. To nie były zwykłe muchy tylko takie, które siadają na zepsutym mięsie - uznali. Coś złego musiało stać się samotnemu mężczyźnie. Trzeba zawiadomić milicję.

Spod zamkniętych drzwi Bogdana Arnolda, obitych szczelnie blachą, wydobywał się fetor nie do wytrzymania. Na pukanie nikt nie odpowiadał. W środku tysiące wielkich much i robaków pełzało wśród rozczłonkowanego ciała kobiety. W drugim pomieszczeniu było gorzej. W wielkiej balii na pranie, Arnold zajmował na poddaszu pomieszczenie pralni, znajdowały się kolejne szczątki ciał w zaawansowanym rozkładzie, przesypane wapnem gaszonym. Ilu osób? Na podstawie oględzin nie sposób było określić.

Tymczasem lokator przepadł jak kamień w wodę. Szukała go cała Polska ze strachu, że znowu zaatakuje. Po tygodniu zgłosił się sam. Wtedy opowiadał, że zabił cztery kobiety i otruł jedną z trzech swoich żon. Pierwsza ofiara miała na imię Maria, szczupła brunetka w wieku %0730 lat ze wschodnim akcentem.

- Zaczepiła mnie w barze prosząc, bym kupił jej piwo - wyjaśniał śledczym. Dokupił w tym barze jeszcze kilka wódek. Gdy zaproponowała, by wyszli razem, zaoferował swoje mieszkanie. Wściekł się, kiedy powiedziała, że za noc chce pieniądze. Dusił tak długo, aż przestała się ruszać.

Pięć miesięcy później zaproponował gościnę kolejnej napotkanej w barze kobiecie. Przygotował dla niej kanapki, częstował alkoholem. Zabił, gdy przypadkiem odkryła zwłoki poprzedniczki. Nigdy nie poznano, kim była ta kobieta. Śledczy ustalili tożsamość trzech, spośród czterech ofiar Arnolda. Wszystkie były katowickimi prostytutkami.

- Ile było tych kobiet, nie możemy się doliczyć - dopytywał sędzia? - Czy to ważne, ile? Osiem czy szesnaście i tak będę wisiał - odpowiedział Arnold. Dostał karę śmierci, ale wątpliwości pozostały. Był bestią w ludzkiej skórze czy chorym człowiekiem?

Takie same dylematy dotyczyły Zdzisława Marchwickiego, "wampira z Zagłębia" skazanego na śmierć za zamordowanie %0721 kobiet. Przyćmił wszystkich także tym, że nigdy nie udało się rozwiać wątpliwości, ile zabił, a ile dopisano do jego aktu oskarżenia.

Marchwicki jeszcze żył w areszcie, gdy pojawił się Frankenstein. Takim kryptonimem opatrzono sprawcę równie brutalnych zabójstw. Uderzał tępym narzędziem w tył głowy.

Pierwszy raz zaatakował w 1975 roku w Piekarach Śląskich. Świadkowie pamiętali, że między Stefanią a jej partnerem doszło do awantury, że razem wybiegli. On się nie wypierał, że uderzył, to może rzeczywiście zabił. Nie pamiętał, bo był tak pijany. Dostał więc 15 lat.

Sąd nie zwrócił uwagi na to, że zwłoki zostały obnażone, co się w takiej sytuacji nie zdarza. Frankenstein zaatakował osiem miesięcy później w Chorzowie. Mirosławę uderzył siekierą w głowę, a potem pastwił się nad jej ciałem. Wtedy pojawiły się wątpliwości, czy "wampir z Zagłębia" jest właśnie tym, za kogo jest sądzony. Mirosława była świadkiem w jego śledztwie.

- Nie straszcie ludzi kolejnym wampirem - pouczał podwładnych komendant ówczesnej milicji w Katowicach. Śledczy ciągle jeszcze nie łączyli tych spraw, ewidentnie o podłożu seksualnym. Dopiero jak zaatakował nieletnią Halinkę i Kasię, zmienili front. Halinka nie przeżyła. Wytypowano na sprawcę 7 tys. mężczyzn. Na wykrywaczu kłamstw przebadano kilkuset z nich. Wszystkie tropy okazały się fałszywe. Portret pamięciowy pasował do 30-letniego Joachima Knychały, górnika, ale z dokumentacji wynikało, że w tych dniach był w pracy, w kopalni Andaluzja.

Dopiero później wyjdzie na jaw, że jego obecności fałszował sztygar. Kiedy Knychała zauważył, że został namierzony, zapisał się do partii, rozpoczął naukę w technikum, był przykładnym mężem i ojcem. Ostatni raz zabił w 1982 roku, a ofiarą była jego szwagierka, zarazem kochanka. Sam zgłosił się na milicję, że nieszczęśliwie upadła. Medycy sądowi orzekli, że od upadku nie można doznać takich obrażeń głowy. Wtedy Frankenstein zaczął mówić.

Został oskarżony o pięć zabójstw i siedem usiłowań. Zanim został stracony, pisał pamiętniki. "Muszę stwierdzić najlepszym chciałem być we wszystkim i to osiągnąłem. Jestem uważany za jednego z największych morderców w powojennej Polsce. (...) Nie wystarczyło mi to, że zabiłem, musiałem jeszcze odczuć zadowolenie. Przed chwilą stało to jeszcze na nogach a teraz leży. Leży u moich stóp i robię co chcę. (...) Ciągle miałem za mało krwi. To mordowanie i napadanie było silniejsze od mojego ja."

14 września br. o godz. 22.30 kanał Discovery World wyemituje pierwszy odcinek z serii "Seryjni mordercy". O sprawcach grasujących na Śląsku odcinki przygotowali: Aneta Chwalba i Maciej Muzyczuk.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto